Wydruki z tajnych kont to skuteczna broń [rozmowa]
Rozmowa z dr Joanną Szalachą z Wyższej Szkoły Bankowej w Toruniu o politykach i ich podatkowych rajach.
- Tajne konta polityków i celebrytów w panamskim banku wstrząsnęły światem. To nie pierwszy taki skandal, ale pierwszy raz w grę wchodzą tak głośne nazwiska. Dlaczego dziennikarzom udało się coś, co nie udało się tajnym służbom?
- Taki proceder nie jest oczywiście czymś nowym i wyjątkowym. Sądząc z nazwisk, które się pojawiają pośród posiadaczy tajnych kont, można postawić sobie pytanie, jakie były motywy tego przecieku.
- Nie kupuje Pani wersji o hakerskim włamaniu?
- Proszę zwrócić uwagę, że najważniejszymi nazwiskami, które się tam pojawiają są ludzie związani z Władimirem Putinem. Owszem, jest trochę celebrytów, kilku ważnych polityków, ale głównie spoza świata zachodniego. I Putin jako najważniejsza postać w tym gronie. A przecież elity z Zachodu stosują dokładnie te same metody „optymalizacji podatkowej”. Sądzę, że dziennikarze dostali „prezent” od służb. Wyciek takiej ilości dokumentów sprawia wrażenie wycieku kontrolowanego. Nie przemawiają do mnie historyjki o hakerach i skruszonych pracownikach, którzy mają potrzebę podzielić się prawdą ze światem.
- Czyli mamy do czynienia z nowymi narzędziami wojny propagandowej?
- Tak sądzę. Uderzając w wizerunek, ujawniając nielegalne lub nieetyczne działania, można bardzo skutecznie oddziaływać na elity i opinię publiczną we wrogim kraju. Zanim administracja Putina podejmie działania, aby się oczyścić, minie trochę czasu.
- Teczki tajnych współpracowników zostają zastąpione przez wydruki z tajnych kont?
- Oczywiście. Takie wydruki z egzotycznych banków zawsze były cenną wiedzą i pojawiały się regularnie niemal we wszystkich wielkich aferach politycznych.
- Jaka jest skala tej optymalizacji na świecie? Jakie tajemnice są jeszcze przed nami skrywane?
- Jeszcze w latach 80. brytyjska socjolog Susan Strange ukuła termin „kapitalizm kasynowy”. Chodzi o rzeczywistość, w której przepływy finansowe stają się bardziej realne niż gospodarka, w której coś się produkuje. Ponieważ nadal brakuje instytucji, które potrafiłyby prowadzić realny nadzór nad tym zjawiskiem, nieprawidłowości narastają i mogą dać o sobie znać w formie międzynarodowego kryzysu.
- Państwa przestały sobie radzić z tym zjawiskiem, bo korporacje dysponują dziś budżetami większymi od wielu krajów. Czy to oznacza, że przegraliśmy tę walkę?
- Dopóki światowe elity gospodarcze będą miały realny zysk z tego, że istnieją raje podatkowe, nasza walka z tym procederem będzie pozorna. Do tej pory mamy do czynienia przede wszystkim za zapowiedziami i straszeniem. Fakty są takie, że nie zawsze skuteczna walka z rajami podatkowymi jest możliwa od strony formalnej. Poza tym, jeśli sami członkowie elit politycznych korzystają z rajów podatkowych, to nie należy spodziewać się tego, że będą z nimi skutecznie walczyć.
- W efekcie zaczynamy żyć w równoległych światach. Świat Kowalskich i Smithów, którzy muszą płacić podatki w swoich krajach, jest coraz bardziej odległy od świata kosmopolitycznych właścicieli firm, w których Kowalscy pracują. To prowokuje bunt.
- Warto przyjrzeć się, jak postępuje rozwarstwienie dochodów. Wąska grupa najbogatszych zarabia coraz więcej, podczas gdy dochody klas średniej i niższej rosną bardzo powoli. Trzeba jednak pamiętać, że współczesny kapitalizm jest „sprytnym” systemem, który szybko kanalizuje wszelkie formy buntu i frustracji. Najlepszym przykładem jest ruch Occupy Wall Street, w przypadku którego wydawało się, że w apogeum kryzysu finansowego poniesie Amerykanów przeciwko 1 procentowi elit, które rządzą pozostałą częścią społeczeństwa. Dziś ten ruch jest już jedynie wspomnieniem i socjologiczną ciekawostką.