Wydalony z zakonu ksiądz będzie szukał sprawiedliwości w sądzie
Niepokorny zakonnik Ks. Wacław Paluch nie chciał przenieść się do innego klasztoru i już go nie ma w zakonie. Walczy w sądzie.
Wacław Paluch po 37 latach został wykluczony z zakonu karmelitów. Oficjalny powód - niesubordynacja. Nakazano mu opuścić klasztor w Oborach. Duchowny zamierza się starać o pół miliona zadośćuczynienia.
Zakonnik w czasie swojej posługi przebywał w ośmiu klasztorach. Twierdzi, że spotkało go wiele złego w każdym z nich.
- Niestety, mam wiele złych doświadczeń - wyzwiska, liczne kary, awantury i nawet atak z siekierą. Każde przenosiny to był koszmar. Niektórzy mają satysfakcję i przyjemność z dręczenia innych. Dostawałem fatalne pokoje - bez łazienki, mebli, z myszami. Ostatnie 20 lat spędziłem w klasztorze w Oborach (w gminie Zbójno). Już od kilku lat mówiono mi o planach przeniesienia. Gdy usłyszałem, że mam zamieszkać w Krakowie, tłumaczyłem, że na tych przemieszczeniach wychodzę strasznie. Lekarz mi powiedział, że to są stany depresyjno-lękowe, do tego mam wysokie nadciśnienie, ale przełożony uznał, że to są żadne argumenty. Dał mi drugi raz pisemne upomnienie, suspensę i mnie wyrzucili - opowiada ks. Wacław Paluch.
500 zł za miesiąc
Dekret Kongregacji ds. Instytutów Życia Konsekrowanego i Stowarzyszeń Życia Apostolskiego o wydaleniu z zakonu został wydany 10 listopada 2018 roku.
W związku z tym, że ks. Wacław Paluch nie zmienił miejsca zamieszkania, został wykluczony z zakonu. Nie wolno mu odprawiać mszy ani nosić habitu. Ksiądz twierdzi, że odcięto jemu nawet dostęp do kuchni. Dostał także pismo, w którym nakazano mu opuścić klasztor, choć nie ma dokąd pójść. Za bezprawne zajmowanie pokoju w klasztorze, wystawiane są rachunki - 500 zł za miesiąc pobytu.
Czytaj koniecznie: Wydalony z zakonu ksiądz będzie starał się o zadośćuczynienie
Ksiądz dochodu nie ma.
Przeor klasztoru w Oborach nie chciał sprawy komentować. Odesłał nas do Kurii Prowincjalnej Karmelitów w Krakowie. Ta, po nagłośnieniu sprawy przez media, w miniony poniedziałek wydała oświadczenie. Twierdzi, że ks. Wacław Paluch nie wykazuje woli współpracy. Zaznacza też, że zachowano wszystkie normy proceduralne przewidzianej przez prawo uniwersalne Kościoła i prawo własne Zakonu, a na każdym etapie procesu zostało zagwarantowane prawo do obrony.
„W chwili obecnej, gdy Ks. Paluch nie jest już członkiem Zakonu (nie utracił jednak statusu osoby duchownej i jako ksiądz może ubiegać się o przyjęcie do diecezji bądź innego instytutu zakonnego) na terenie klasztoru, którego prawnym przełożonym jest Przeor, przebywa jako osoba prywatna. Nikt z przełożonych, ani miejscowy Przeor, ani Prowincjał, nie wyrzucił Ks. Palucha na przysłowiowy „bruk”. W ostatnich dniach zainteresowany dostał propozycję zamieszkania w pokoju, z którego korzystali dotychczas przybywający do klasztoru w Oborach goście. Są tam godne warunki do mieszkania (ogrzewanie, dostęp do bieżącej wody, łazienka, dostęp do prądu, miejsce do spania itd.). Rzeczą oczywistą jest, że wobec utraty członkostwa w Zakonie, klasztor nie może ponosić kosztów zamieszkania Ks. Wacława Palucha i w ramach rekompensaty za zajmowany pokój zainteresowany powinien pokrywać choćby minimalne koszty związane z utrzymaniem zajmowanego pomieszczenia” - pisze o. Mariusz Płuciennik, asystent prowincjalny, sekretarz prowincji.
Niech wyjedzie
Ksiądz Wacław pokazuje jednak pismo - „Wezwanie do opuszczenia lokalu oraz zapłaty odszkodowania” od przeora klasztoru w Oborach, Włodzimierza Durbasa.
Kuria uważa, że były zakonnik „sieje zamęt” przez wypowiedzi
Sprawa wydalenia z zakonu karmelitów ks. Wacława Palucha odsłoniła kulisy klasztornego życia.
Wyrzucony zakonnik nie kryje rozgoryczenia sposobem traktowania, zarówno przez zwierzchników, jak i braci. - Traktują mnie jak najgorszego przestępcę. Nie ma gestów jedności, koleżeństwa, jestem odizolowany. Na tablicy ogłoszeń do publicznej wiadomości wywieszają pisma do mnie. Z drugiej strony słyszy się o tolerancji dla duchownych pedofilów czy księży i zakonników, którzy nie żyją w czystości - mówi ks. Wacław Paluch.
Rzecznik krakowskiej kurii przyznaje, że to pierwszy w kraju przypadek wydalenia z ich klasztoru.
- Zakonnicy mający różnego rodzaju kłopoty sami podejmowali decyzje, że z zakonu odchodzą - przyznaje o. Mariusz Płuciennik.
Temat księdza Wacława rzeczywiście jest publicznie omawiany.
„Miejscowy Przeor w czasie ogłoszeń na Mszach świętych dwukrotnie powiadomił wspólnotę wiernych o sytuacji byłego zakonnika, najpierw informując o publicznej karze suspensy (suspensa, czyli zawieszenie - kara kościelna w Kościele katolickim stosowana tylko wobec duchownych, polegająca na zakazie lub ograniczeniu suspendowanym kapłanom możliwości pełnienia przez nich czynności im przynależnych z racji stanu, funkcji - odprawiania mszy świętej, wykonywania jurysdykcji, nauczania, podejmowania aktów władzy, pobierania dochodów - przyp. red.)., która miała przywołać Ks. Palucha do zmiany postępowania, tak by nie był zgorszeniem dla wiernych i drugi raz po Dekrecie Kongregacji o wydaleniu Ks. Palucha z Zakonu Braci Najświętszej Maryi Panny z Góry Karmel” - czytamy w oświadczeniu kurii.
„Cała sprawa nie miałaby miejsca, gdyby Ks. Wacław Paluch wypełnił dekret o. Prowincjała, do czego zobowiązał się przyjmując śluby wieczyste w Zakonie. Niestety, po trzech latach braterskich rozmów i składania nowych propozycji, po próbach dialogu i mediacji, a także po poinformowaniu o tym, czym może skutkować uporczywe nieposłuszeństwo prawnym nakazom przełożonego, sprawa musiała znaleźć swoje zakończenie w Kongregacji ds. Instytutów Życia Konsekrowanego i Stowarzyszeń Życia Apostolskiego. Zakon ze smutkiem przyjmuje postawę Ks. Wacława, który przez swoje wypowiedzi sieje niepotrzebny zamęt. Pomimo to nasz Zakon wciąż oczekuje na podjęcie przez Ks. Palucha rozmów dotyczących pomocy w rozpoczęciu życia poza klasztorem” - oświadcza kuria.
Różne wersje
Ksiądz Wacław inaczej przedstawia sprawę swojej niesubordynacji: - Nie ma innych propozycji. Mam się przenieść i już. Są tylko różne argumenty - albo straszenie policją i konsekwencjami, albo obiecywanie niemożliwych rzeczy - jak pieniądze czy dobre warunki. W sobotę ojciec prowincjał, po medialnym nagłośnieniu sprawy, mnie odwiedził, ale nadal słyszę głównie o konsekwencjach mojego nieposłuszeństwa - dodaje były już zakonnik.
Mieszkańcy Obór do sprawy podchodzą ostrożnie, bo sami mówią, że niewiele z zakonnego życia wycieka.
- Ksiądz Wacław wydaję się być sympatyczny. Zawsze miał czas dla wiernych przed mszą i po niej. O obecnych zakonnikach nie powiedziałbym nic złego. Wcześniej zdarzały się „afery” - jeden rzucił się na ks. Wacława z siekierą, inny zakonnik miał dzieci, wystąpił z zakonu - mówi mieszkaniec. - Nawet na kazaniu ksiądz powiedział, że kto pomoże ks. Wacławowi naraża siebie i całą rodzinę na ekskomunikę.
Więcej: Ksiądz wydalony z zakonu w regionie. Za pomoc jemu grozić ma ekskomunika
Ojciec Mariusz Płuciennik nie daje wiary niektórym historiom. - To miejscowa legenda, która krąży od lat - mówi zapytany o atak z siekierą.
Dotarliśmy do zakonnika, który przebywał z ks. Wacławem w zakonie. - Wacek lubił żarty. Zdarzyło się, że założył kobiecą perukę. Szokował też, że jeździł kolarzówką w obcisłych strojach. Bardzo przeżywał problemy, wracał do starych spraw. Kiedyś obraził się na mnie, że artystka przygotowująca obraz dla klasztoru mnie namalowała, a jego nie. Później się okazało, że jest na tym obrazie, ale odwrócony tyłem, odmawiający IV tajemnicę różańca. Żartowałem, że jak odprawia mszę to odwraca się tyłem do wiernych, więc tak go namalowano, ale i tak temat wracał. Mimo jakiś zgrzytów nie powiedziałbym, że to ksiądz, który dopuszczał się ciężkich przewinień - przyznaje zakonnik.
Inny dodaje, że nie chce osądzać, ale ks. Wacław nie może być stawiany za wzór. Księdzu zarzucono m.in. brak zaangażowania w pracę na rzecz zakonu.
- Były lata, że uczyłem religii w dwóch szkołach, bo nikt tego nie chciał robić. Zajmowałem się zaopatrzeniem dla klasztoru, prowadziłem punkt intencyjny, a i tak słyszałem, że nic nie robię, że jestem patologią, bo jeżdżę rowerem - dodaje wydalony zakonnik.
Ksiądz Wacław odwołał się od dekretu o wydaleniu z zakonu. Zamierza też starać się o zadośćuczynienie za znęcanie się. Twierdzi również, że przez 18 lat zakon nie odprowadzał za niego składek ubezpieczeniowych.
- Mam legitymację ubezpieczeniową z 1989 roku, ale gdy trafiłem do szpitala, okazało się, że te pieczątki i podpisy nic nie znaczą, bo mnie w systemie ubezpieczeń nie ma i za leczenie musiałem zapłacić. Obiecano, że ta sprawa zostanie wyjaśniona, że dostanę rekompensatę, ale tak się nie stało - mówi ks. Wacław.
Bartosz Wieczorek, p. o. prokuratora rejonowego w Golubiu-Dobrzyniu zaznacza, że jeśli doszło do fałszowania dokumentacji, to jest to przestępstwo.
- Takie czyny są zagrożone karą do 5 lat pozbawienia wolności, ale przedawniają się po 10 latach. Odpowiedzialność karną ponoszą także osoby, które świadomie posługują się fałszywymi dokumentami, by osiągnąć korzyści. Wówczas grozi do 8 lat pozbawienia wolności, a sprawa przedawnia się po 15 latach - wyjaśnia prokurator.
Kuria twierdzi, że sprawa ubezpieczenia ks. Wacława jest sprawdzana. - Konieczne jest odszukanie dokumentów w archiwach i ustalenie, jak faktycznie wyglądała kwestia ubezpieczenia - mówi o. Mariusz Płuciennik.
Od innego zakonnika usłyszeliśmy, że brak ubezpieczenia to praktykowany niegdyś rodzaj kary. - Też miałem rok czy dwa okresu nieskładkowego - przyznaje.
Ks. Wacław twierdzi, że o takiej karze nigdy nie był informowany.
Brak ubezpieczenia
Krystyna Michałek, rzecznik Regionalny ZUS województwa kujawsko-pomorskiego wyjaśnia, że płatnikiem składek za zakonnika powinien być zakon.
- Jeżeli osoba duchowna nie ma zatrudnienia, podlega obowiązkowym ubezpieczeniom społecznym z tytułu duchowieństwa. Osoby duchowne podlegają również obowiązkowo ubezpieczeniu zdrowotnemu. Jeżeli z rożnych powodów osoby duchowne nie zostały zgłoszone do ubezpieczeń, to pomimo ustalenia, że podlegały obowiązkowym ubezpieczeniom i powinny być zgłoszone przez zakon do ubezpieczeń za okres wsteczny, to opłacenie zaległych składek dotyczy wyłącznie okresu nieprzedawnionego (5 lat) - informuje Krystyna Michałek. - Prawo do emerytury nabywamy z dniem osiągnięcia wieku emerytalnego. Od 1 października 2017 r. wiek emerytalny wynosi 60 lat dla kobiet i 65 lat dla mężczyzn.
Ks. Wacław twierdzi, że na szybkie przejście na rentę także nie miał szans. Zarejestrował się więc w Powiatowym Urzędzie Pracy.
- Zdarzają się sporadycznie bezrobotni, którzy mają mało spotykane zawody. Mieliśmy w rejestrze marynarza, organistę, mechanika lotniczego, aktorów, górnika, kierownika pociągu, klasyfikatora dziczyzny, obuwnika. Zdarzają się także oferty pracy skierowane do wąskiego grona, np. żałobnik czy animator zooterapii - informuje Beata Kremer, zastępca dyrektora PUP w Golubiu-Dobrzyniu. - Bezrobotnym oferujemy szeroki wachlarz wsparcia - staże, szkolenia, przekwalifikowanie się, pomoc doradcy. Kluczowe jest ustalenie profilu osoby bezrobotnej, by indywidualnie dopasować formy pomocy.
Rejestracja w PUP poskutkowała także ubezpieczeniem byłego zakonnika.
Ksiądz szuka pomocy prawnej.
Sprawdzamy czy wydalonemu z zakonu duchownemu może pomóc samorząd właściwy miejscu zameldowania - Urząd Gminy w Zbójnie.
- Jeżeli mieszkaniec spełnia kryterium dochodowe, może ubiegać się o pomoc w Gminnym Ośrodku Pomocy Społecznej. Mamy także punkt porad prawnych, ale to ustne konsultacje. Nie ma możliwości, by reprezentować mieszkańca w sądzie czy przygotować za niego pisma - mówi sekretarz Urzędu Gminy w Zbójnie Jacek Foksiński.
Czy jest szansa na rozwiązanie sprawy?
- Oczywiście, że jest, tylko ktoś by musiał ustąpić - uważa jeden z zakonników.
Kuria twierdzi, że zapewniła księdzu odpowiednie warunki w Krakowie. - Pokój nie jest duży, ale z łazienką. To pokój gościnny, w którym nocowali m.in. bis kupi. My ślubujemy skromność, czystość i posłuszeństwo, więc nie oferujemy apartamentów. Jest możliwość uzyskania drobnej zaliczki na wydatki. Czekaliśmy na ks. Wacława w Krakowie. Mieliśmy dla niego zadania. Uzyskaliśmy zgodę, by był spowiednikiem. Mógł mieć naprawdę dobre warunki. Uporczywie trwał w nieposłuszeństwie, dając zły przykład. Sytuacja ze zwróceniem się zakonnika do mediów to ewenement - uważa o. Płuciennik.
Ks. Wacław zaznacza, że chce spokojnego życia oraz poszanowania prawa i godności ludzkiej.
Flash Info odcinek 4 - najważniejsze informacje z Kujaw i Pomorza