"Wyciszanie" obietnic PiS [komentuje Jacek Deptuła]
Dwa dni przed wyborami parlamentarnymi pisałem, że jeśli PiS wygra, będzie chciało zmieniać wszystko, a to zakończy się chaosem. Nie uwierzyłem niebieskiej teczce Beaty Kopacz z rzekomo gotowymi projektami ustaw. Rzeczywistość pokazała, że miałem rację.
Sztandarowy projekt 500 zł na dzieci jest nieprzemyślany i bardzo drogi, a pieniądze otrzymają też bogaci rodzice, natomiast samotne matki nie.
Podatki od banków i sklepów okazały się niefrasobliwą, pisaną na kolanie obietnicą wyborczą. Już protestują polscy handlowcy, dla których taki podatek będzie katastrofą. Wczoraj bankowcy tłumaczyli się przed sejmową Komisją Finansów, dlaczego wzrosną opłaty. A PiS przekonuje, że przerzucanie kosztów podatku na klienta to... łamanie prawa. Tymczasem agencje ratingowe znów obniżyły notowania banków ze „stabilnej” na „negatywną”.
Z kolei likwidacja gimnazjów, jak tłumaczyła wczoraj minister oświaty, polegać ma na przedłużeniu o rok nauki w liceach i skróceniu w gimnazjach.
Beata Szydło przekonywała w kampanii, że górnictwo to jeden z priorytetów polityki PiS, a żaden górnik nie straci pracy. Jednak w kopalniach zaczyna się pogotowie strajkowe, bo rząd chce „wyciszyć” część z nich.
Sprawa innych rzekomych priorytetów, m.in. obniżenia wieku emerytalnego, została przesunięta na przyszły rok, a podniesienie do 8 tysięcy zł kwoty wolnej od podatku - w bliżej nieokreśloną przyszłość. Większość frankowiczów przestała się już łudzić, że coś ugrają, bo to kolejne obiecane miliardy, których w budżecie nie ma i nie będzie.
Z Trybunałem Konstytucyjnym bez zmian, czyli nikt nic nie wie, poza tym, że przyjechała delegacja Komisji Weneckiej, której werdyktu prezes Kaczyński i tak nie posłucha. Za to rośnie nasza pozycja w Unii wraz ze wzrostem marzeń prezesa o europejskim mocarstwie z Węgrami i Wielką Brytanią. Dali radę, i to w trzy miesiące.