Wybudowali mi drogę przez środek gospodarstwa
Żeby przejść z domu do stodoły, powinienem ubierać kamizelkę odblaskową.
Stanisław Piróg z miejscowości Laszczyny to jeden z nielicznych rolników w gminie Grodzisko Dolne. Wraz z żoną prowadzi hodowlę bydła. Jego gospodarstwo jest nietypowe, bo między domem mieszkalnym a stodołą przebiega gminna asfaltowa droga. Oprócz pracy na roli, mężczyzna od 2006 roku zmaga się w sądach z gminnymi urzędnikami, którzy wytyczyli drogę publiczną przez środek jego podwórza.
- Ta droga nie ma nic wspólnego z publiczną, oprócz tego, że jest na niej wylany asfalt. Nie ma wprowadzonego projektu organizacji ruchu ani oznakowania. Jest też niezgodna z przepisami techniczno-budowlanymi, co stwierdził krajowy konsultant ds. bezpieczeństwa - twierdzi Stanisław Piróg.
Zaraz po wybudowaniu drogi sąsiedzi, mimo, że mają inne dojazdy do swoich posesji, zaczęli przejeżdżać samochodami przez jego podwórze. Przy wjeździe z jednej strony jest 90-stopniowy zakręt, w którym nie zmieścił się jeden z kierowców. Uderzył w drzwi obory, kompletnie je miażdżąc. - Gdybym wówczas wychodził na zewnątrz 30 sekund wcześniej, to straciłbym życie - mówi pan Stanisław.
Miarka się przebrała, gdy jego krewna, idąc przez podwórko, została potrącona przez przejeżdżający pojazd. Powiedział: „dość” i zamontował ogrodzenie na drodze na własnej posesji. Efekt -częste wizyty leżajskiej policji i oskarżenia o utrudnianie ruchu. Ostatecznie sądy uniewinniały rolnika. Gmina jednak zwróciła się do sądu o zasiedzenie w miejscu, gdzie znajduje się droga. Sąd w 2010 roku przyznał jej rację. Zgodnie z przepisami pan Stanisław, aby przejść z domu do obory, powinien zakładać odblaskową kamizelkę. Również obcy ludzie mogą spacerować po jego podwórzu 24 godziny na dobę, bo są... na drodze publicznej.
- Mam sporo kosztownego rolniczego sprzętu. Jak każdy będzie mógł o dowolnej porze tędy chodzić, to zaraz coś zginie. Musiałem postawić ogrodzenie i zainstalować bramy - dodaje rolnik.
Gmina twierdzi, że chce zakończyć konflikt z rolnikiem. - Droga biegnąca w pobliżu gospodarstwa pana Piroga była od zawsze. Jesteśmy na początku procesu scalania gruntów. W przyszłości, gdyby udało się pozyskać pieniądze, to w przypadku komasacji postaramy się tę drogę odciążyć od ruchu - mówi Jacek Chmura, wójt gminy Grodzisko Dolne.
Kłopoty pana Stanisława Piroga rozpoczęły się w 2006 roku, kiedy gmina postanowiła wybudować drogę asfaltową do jego gospodarstwa.
- Na początku się ucieszyłem, że będę miał lepszy dojazd, ponieważ na odcinku leżącym w lesie sam utwardzałem drogę cegłami. Kiedy jednak okazało się, że droga ma biec między moim domem, stodołą a oborą i przecinać gospodarstwo na połowę, nie mogłem w to uwierzyć - opowiada pan Stanisław.
Ruchliwe podwórze
Po wylaniu asfaltu na drodze przecinającej gospodarstwo, ruch pojazdów drastycznie się zwiększył. Z traktu zaczęli korzystać okoliczni mieszkańcy, którzy do swoich gospodarstw mogli dojechać innymi drogami. Nowiny jako pierwsze pisały o tej absurdalnej sprawie. Nasz dziennikarz naliczył wówczas 30 pojazdów, które przejechały nowo wybudowaną drogą w niedzielne popołudnie. Później było jeszcze gorzej. - W sierpniu 2006 roku moja ciotka została potracona na podwórku, kiedy szła do obejścia. Ja sam również o mało nie zginąłem - opowiada pan Stanisław.
Sądowe batalie
Tego było już za wiele dla rolnika. Z obu stron wjazdu na podwórze wybudował ogrodzenie i postawił bramy. Natychmiast pojawili się policjanci, którzy chcieli ukarać pana Stanisława za utrudnianie ruchu. Ostatecznie sąd uniewinnił mężczyznę.
Kolejny przypadek to karetka jadącą do jego sąsiada.- Otworzyłem bramę, przepuściłem karetkę. Po kilku tygodniach przyszło wezwanie do sądu, że utrudniłem jej dojazd.
Mimo, że kierowca karetki zeznał, iż Piróg nie robił kłopotów z przejazdem, do tej pory nie zapadł wyrok w tej sprawie.
W gminie zmienił, się wójt, ale nie polityka wobec Piroga. Władze skierowały sprawę do sądu o zasiedzenie.
Gmina twierdzi, że chce zakończyć ten konflikt. - Droga w tym miejscu była od dawna, my ją zmodernizowaliśmy wylewając asfalt na wyraźne potrzeby sołtysa i małżonki pana Stanisława, którzy pisali pisma. Zresztą w gminie jest też inna hodowla, o wiele większa, którą przedziela „krajówka”. Użytkownicy tej spornej drogi, czyli właściciele 6 sąsiednich gospodarstw muszą dogadać się między sobą - mówi Jacek Chmura, wójt gminy Grodzisko Dolne.
Póki, co rolnika czekają kolejne batalie sądowe z gminą i policją.
- Wiem, że jak się raz ugnę, to mnie urzędnicy zniszczą. Drogę wybudowano bezprawnie, nie ma projektu organizacji ruchu ani znaków. Tyle ma z publiczną wspólnego, że jest na niej asfalt. - kończy pan Stanisław.