Wybuch na Dębcu w Poznaniu: "Beata bała się Tomasza. Jeśli kobieta musi uciekać z domu przed mężem, to coś jest nie tak"
Beata mówiła, że się go bała. Nie powiedziała nigdy, że ją bił. Ale jeśli kobieta mówi, że musi uciekać z domu przed mężem albo dla świętego spokoju rozkładać nogi, to chyba coś jest nie tak - zeznawał w środę w sądzie Łukasz B., były partner Beaty J., która miała być zamordowana przez swojego męża Tomasza J., oskarżonego o zabójstwo pięciu osób i doprowadzenie do wybuchu kamienicy na Dębcu.
W poznańskim Sądzie Okręgowym w środę odbyła się kolejna rozprawa dotycząca tragicznego wybuchu kamienicy na Dębcu. Do zdarzenia doszło w niedzielę, 4 marca 2018 roku, około godziny 8 rano. Chociaż początkowo wiele wskazywało na tragiczny wypadek, szybko okazało się, że przed wybuchem doszło do zabójstwa Beaty J.
Odpowiedzialny za to ma być jej mąż Tomasz J., który następnie miał celowo doprowadzić do wybuchu kamienicy, by zatuszować ślady zbrodni. W wyniku wybuchu zginęły kolejne cztery osoby.
Dlaczego Tomasz J. miał zabić swoją żonę? W ocenie śledczych mógł być zazdrosny o jej nowego partnera Łukasza B., który na co dzień, od kilkunastu lat, mieszkał i pracował w Wielkiej Brytanii. W dniu wybuchu Beata z samego rana miała wylecieć do Anglii, by spędzić czas z Łukaszem. Oboje znali się od dzieciństwa.
- Chodziliśmy do tej samej szkoły i mieszkaliśmy na tej samej ulicy. Po szkole kontakt się urwał. Nawiązaliśmy kontakt przez facebooka przypadkowo w czerwcu 2017 roku. Mój związek wtedy już się zakończył - zeznawał w środę w sądzie Łukasz B., który był przesłuchiwany jako świadek.
Pod koniec października 2017 roku Łukasz B. przyleciał do Polski i spotkał się z Beatą. - To było jeszcze spotkanie towarzyskie, ale tamta rozmowa jeszcze bardziej nas zbliżyła - mówił ze łzami w oczach Łukasz B.
I dodawał: - Od momentu, gdy zaczęliśmy mieć ze sobą kontakt, miałem wiedzę, że małżeństwo Beaty z Tomaszem praktycznie nie istnieje. Beatka była z nim zupełnie nieszczęśliwa. Natomiast w nieco późniejszym czasie zaczęły wychodzić najróżniejsze rzeczy. Włącznie z tym, że Beatka informowała mnie, że niejednokrotnie była zmuszona do uciekania z domu.
Mężczyzna zeznawał też, że Beata już od dłuższego czasu zastanawiała się nad rozwodem z Tomaszem.
- Mówiła, że nie chce z nim być. Z pomysłem rozwodu nosiła się już od bardzo dawna, ale nie starczało jej odwagi, by podjąć ostateczny krok. Decyzja była jednak podjęta. Ona odżyła w momencie, gdy Tomasz wyjechał do pracy do Anglii. Zaczęła żyć mniej stresowo - mówił Łukasz B.
Jednocześnie kontynuował: - Beata mówiła, że bała się Tomasza. Nie powiedziała nigdy, że ją bił. Ale jeśli kobieta mówi, że musi uciekać z domu przed mężem albo dla świętego spokoju rozkładać nogi, to chyba coś jest nie tak.
Czytaj też: Nożownik zabił na przystanku autobusowym w Poznaniu. Grozi mu dożywocie
Pod koniec grudnia 2017 roku, kiedy Tomasz przyleciał na święta do Beaty, kobieta powiedziała mu, że jest w związku z Łukaszem i chce rozwodu.
- Tomasz, jak się o nas dowiedział, powiedział do niej, że zabierze jej to, co dla niej najcenniejsze
- zeznawał Łukasz B.
Partner Beaty poznał Tomasza J. na początku stycznia 2018 roku, kilka dni po tym, jak doszło do wypadku drogowego w Plewiskach, w którym ciężko ranny został Kacper, syn Beaty. Kierowcą był Tomasz J. Beata później mówiła najbliższym, że Tomasz miał celowo doprowadzić do wypadku.
- Oni mieli jedno miejsce, w którym grali w piłkę. Natomiast trasa, którą jechali, okoliczności zdarzenia, brak śladów hamowania, fakt, że powiedział, iż odbierze jej to, co ma najcenniejsze, wskazywało, że zrobił to celowo - mówił Łukasz B.
I dodawał: - Poznałem też Tomasza J. w niezbyt ciekawych okolicznościach w szpitalu po wypadku Kacpra. Byliśmy w szpitalu, kiedy Tomasz przyjechał ze swoją mamą. Ten człowiek wpadł do szpitala, zobaczył mnie z Beatką i dostał jakiejś furii. Ostatecznie zakończyło się to wezwaniem ochrony szpitala i pani doktor, która znajdowała się na oddziale intensywnej terapii. Zostaliśmy wspólnie wyproszeni przez panią doktor. Skończyło się tak, że po chwili wróciłem i zostaliśmy z Beatką w szpitalu. To był mój jedyny kontakt z Tomaszem J.
Wcześniej Łukasz B., jak zeznawał, otrzymał od Tomasza wiadomość na facebooku. Tomasz J. miał mu napisać w sylwestra "wszystkiego najgorszego śmieciu".
Łukasz B. wspominał także o wiadomościach, które Beata i Tomasz j. wymieniali między sobą po tym, gdy kobieta powiedziała już o chęci rozwodu.
- Próbował do tego nie dopuścić. Beatka wysłała mi wiadomości z nim i w pewnym momencie napisała mu, że "jeżeli chcesz żebym z tobą była, to musisz mi łeb odrąbać" - zeznawał Łukasz B. Przypomnijmy, że po zabójstwie głowa Beaty została odcięta od ciała.
Czytaj więcej o procesie ws. wybuchu na Dębcu: