Wybory samorządowe 2018 w Małopolsce. Bitwa na plakaty, czyli wyborczy krajobraz Małopolski. Na kampanię nie szczędzą grosza
Wybory samorządowe 2018. Jeszcze dokładnie dziewięć dni kandydaci w wyborach samorządowych mogą prowadzić kampanię. Później zacznie się cisza wyborcza, która potrwa do momentu zakończenia głosowania. To, co dzieje się teraz, z ciszą nie ma nic wspólnego, a i przestrzeń wielu miast mocno się zmieniła, zalana tysiącem plakatów i billboardów z wyborczymi obietnicami.
Wybory samorządowe 2018 w Krakowie
Plakatowa bitwa na dobre trwa już w Krakowie. W tej kategorii mocno pojedynkują się kandydaci na prezydenta stolicy Małopolski, szczególnie ci, którzy w tegorocznych wyborach mają największe szanse. Tak przynajmniej wskazują sondaże. Mowa o Jacku Majchrowskim, Małgorzacie Wassermann oraz Łukaszu Gibale. Zapytaliśmy ich komitety, jaką kwotę przeznaczyły na plakaty, billboardy itp. Dwa z nich: urzędującego prezydenta oraz posłanki PiS, nie chcą tego ujawnić.
- Wszystkie szczegóły dotyczące kosztów zostaną przedstawione w sprawozdaniu finansowym - informuje Marcin Mikos, pełnomocnik wyborczy Jacka Majchrowskiego. Można jednak przypuszczać, że w przypadku urzędującego prezydenta kwoty będą zbliżone do tych z kampanii z 2014 r. Jego komitet wydał wtedy prawie 200 tys. zł na reklamę w mediach i miejsca pod plakaty, a 76,5 tys. zł na same plakaty, ulotki, plakietki.
Mocno rzucają się w oczy również plakaty Małgorzaty Wassermann. Jej wizerunek pojawił się m.in. na wielkich, stojących pudłach o wysokości zbliżonej do domku jednorodzinnego. W tym przypadku koszty kampanii plakatowej trudno wyliczyć, bo jej komitet nie chce o nich mówić, a posłanka w wyborach na prezydenta Krakowa startuje pierwszy raz. Jedynym z trzech komitetów, który na naszą prośbę ujawnił kwoty, jest ten Łukasza Gibały, kandydata niezależnego. Na różnego rodzaju materiały promocyjne, w tym billboardy oraz plakaty, jego komitet wydał blisko 162 tys. zł. Billboardów, promujących Gibałę, jest w Krakowie 69.
- Jestem za ograniczaniem reklam wielkoformatowych. Skoro jednak nadal jest to legalne, trudno, żebym się tego wyrzekał, podczas gdy inni kandydaci korzystaliby z tej reklamy bez oporów - mówi Gibała.
To reakcja na zarzut, że jego reklamy, jak również innych kandydatów, zaśmiecają krakowską przestrzeń. Trudno się jednak dziwić, że kandydaci nie szczędzą na kampanię plakatową. Dzięki kreatywności w tym względzie mocno wypromował się ostatnio np. Bartłomiej Kocurek, który z krakowskiej listy Wspólnej Małopolski ubiega się o miejsce w sejmiku województwa małopolskiego. Na plakacie ma zdjęcie z... kotem. Dzięki temu został zauważony w materiale telewizji TVN o nietypowo promujących się kandydatach, dzięki czemu usłyszała o nim cała Polska.
Ale jak to zwykle bywa, od każdej reguły są wyjątki. Przykład? Agata Olejnik, kandydatka do rady miejskiej w Brzesku, która w sieci napisała tak:
„Z rozmysłem i celowo bez banerów, bez ulotek i agitacji. Wierzę, że Ci, którzy mnie znają, pójdą głosować, bo wiedzą, że chcę naszego dobra. W powodzi przedwyborczych obietnic postanowiłam milczeć”.
Wybory samorządowe 2018. „Plakatomania” opanowała Małopolskę
„Plakatomania”, która opanowała Małopolskę, nie przeszkadza jak się okazuje wszystkim. Przynajmniej tak jest w Nowym Sączu. - 90 procent naszych materiałów wyborczych umieszczamy na prywatnych posesjach naszych sympatyków - mówi Artur Bochenek, pełnomocnik wyborczy Ludomira Handzla, kandydata na prezydenta tego miasta. I dodaje, że... mieszkańcy sami zgłaszają się do komitetu z propozycją udostępnienia miejsca.
Okazuje się jednak, że w tej kampanii plakaty i banery nie wystarczą. Jak dowiadujemy się w Zarządzie Infrastruktury Komunalnej i Transportu, kilku kandydatów występowało o zgodę na ustawienie tzw. cubów, czyli wysokich banerów na sześciennych konstrukcjach. Korzystają z nich zarówno Gibała, jak i Wassermann.
Na takiej aktywności kandydatów w wyborach samorządowych zarobią gminy. Bo przecież za umieszczenie materiałów wyborczych w pasie drogowym komitety muszą zapłacić. I tak np. krakowscy urzędnicy szacują, że z tego tytułu do miejskiej kasy wpłynie około 90 tys. zł.
Wybory samorządowe 2018 w Małopolsce. Banery na ogrodzeniu... komendy policji
We wtorek mundurowi natknęli się na banery wyborcze, zawieszone na… ogrodzeniu Komendy Powiatowej Policji w Myślenicach. Promowały Jarosława Szlachetkę, kandydata PiS na burmistrza Myślenic oraz Mirosława Fitę, który z ramienia partii rządzącej ubiega się o mandat radnego w tej miejscowości. Nie wiadomo, kiedy dokładnie tam zawisły, tym bardziej, że pojawiły się daleko od wejścia do komendy, w miejscu mało widocznym.
- Nikt nie zwracał się do nas o zgodę na wywieszenie banerów na ogrodzeniu, a nawet gdyby tak było, to by takiej zgody nie dostał - tłumaczy st. sierż. Dawid Wietrzyk, rzecznik prasowy myślenickiej policji. Uznano, że doszło do wykroczenia. Mundurowi skontaktowali się z osobami, które banery wywiesiły.
- Nie wiedziały, że to jeszcze ogrodzenie komendy. Byli przekonani, że należy do właściciela sąsiedniej posesji, który zgodził się na zawieszenie banerów. Szybko zostały ściągnięte i przeniesione we właściwe miejsce - tłumaczy rzecznik. Sprawa zakończyła się pouczeniem.
KONIECZNIE SPRAWDŹ:
FLESZ: Wybory samorządowe 2018 | Twój głos się liczy
[reklama]