Wybory prezydenckie w USA. W Mońkach wieszczą, że w Ameryce wygra mniejsze zło. Donald Trump
Jak wygra Hillary Clinton, to w Ameryce nie będzie życia. Trzeba będzie uciekać na Kostarykę - mówi Robert Rojek z Moniek, który od 27 lat mieszka w Chicago. Podobnie jak on myśli w Stanach wielu ludzi. Boją się wzrostu podatków.
Gdzie, jak gdzie, ale nastroje amerykańskiej Polonii są doskonale znane w Mońkach. Trudno znaleźć w tym mieście rodzinę, która nie ma bliższych, albo dalszych krewnych w Stanach. Silna reprezentacja Moniek w Chicago przeszła już do legendy. Nawet w gabinecie burmistrza Moniek wisi herb tego amerykańskiego miasta, który kiedyś dostał od tamtejszych władz. Z mieszkańcami Moniek można więc śmiało porozmawiać o zbliżających się wyborach prezydenckich w USA.
- Tak jak słyszę od znajomych, to będą raczej głosować na Donalda Trumpa - mówi Krzysztof Pochodowicz. - I zdziwiłbym się, gdyby nie wygrał.
- Ja też tak słyszałem od swoich - potwierdza burmistrz Zbigniew Karwowski, który ma w Stanach liczną rodzinę. - Choć w sumie to trochę dziwne, bo Trump to kandydat republikanów. A to demokraci zwykle byli gwarantem większych możliwości dla emigrantów.
Gdyby sam miał opowiedzieć się: Hillary Clinton czy Donald Trump, byłoby mu ciężko.
- Ja zawsze wspieram kobiety w polityce - śmieje się.
Nic przeciwko kobietom w polityce nie ma Robert Rojek. Pochodzi z Moniek, a w Stanach mieszka od 27 lat. Ale jego zdaniem w tym przypadku wybór kobiety to zły pomysł i płeć nie ma tu nic do rzeczy.
- Clinton będzie podnosić podatki, zaciągać pożyczki i rozdawać wszystko za darmo - mówi. - Ona wykończy zwykłych ludzi, którzy nie będą mieli za co żyć, bo trzeba będzie pracować na same podatki. My już mamy dosyć rozdawania. Płacą Meksykanom bardzo dużo pieniędzy na dzieci, dają kartki żywnościowe, dorobi sobie taki jeszcze „na lewo” i jeździ mercedesem za 90 tys. dolarów. A Polaka nieraz nie stać na normalny samochód.
Do Chicago wróci akurat na wybory prezydenckie. Mówi, że będzie z żoną głosował na Donalda Trumpa. Bo ten obiecał, że zabierze się za emigrantów, łapówkarstwo i korporacje. Bo korporacje to samo zło.
- Zawsze rynek napędzały małe firmy i klasa średnia, a teraz wszystkim rządzą milionerzy - irytuje się Robert.
Sam jest właścicielem firmy sprzątającej. Radzi sobie, ale interesy idą coraz gorzej. Stawki są coraz niższe, a podatki rosną. W sumie jednak nie ma złudzeń - Trump też nie jest kandydatem idealnym, to po prostu mniejsze zło.
- Oni oboje obiecują góry, chmury, a potem i tak nic z tego nie wyjdzie. Tak, jak i w Polsce - kwituje.
Podobnie uważa Elżbieta Kunicka, emerytka z Moniek. I współczuje Amerykanom, bo przed nimi naprawdę trudny wybór.
- Wczoraj słyszałam, że pani Clinton ma na sumieniu jakieś lewe interesy, pieniądze zdobyte nieuczciwie - mówi. - Trump z kolei jest dla mnie człowiekiem nieobliczalnym. Może Clinton byłaby bardziej przewidywalna. Ma też ogromną praktykę w polityce, co jest też atutem. Boję się, że Trump zacznie szukać zbliżenia z Rosją i to dla nas będzie niekorzystne.
Od znajomych w USA słyszała, że ponoć Clinton bardzo lubi Polaków, że robi zakupy w polskiej dzielnicy. Jest miła, uśmiechnięta.
- Dla nas byłoby lepiej, żeby prezydentem była Clinton - uważa z kolei Andrzej Radomski. - Ja tego Trumpa odbieram, że on jest jakiś niepewny. Boję się, żeby czasem z NATO się nie wycofał. A jak się wycofa, to nie ma co się oszukiwać, my jesteśmy bezbronni. Nie ma co się oszukiwać, a Rosja tylko na to czeka. Dlatego osobiście wolałbym Clinton. Ale rozmawiałem z rodziną ze Stanów, byli w tym roku u nas, oni będą głosować na Trumpa.
Pani Zofia, także na emeryturze, obu kandydatów na stanowisko prezydenta USA kwituje krótko:
- Żaden się nie nadaje - mówi.
Robert Rojek planuje już wyjście awaryjne, w razie gdyby zwyciężyła niechciana kandydatka.
- Rozglądam się żeby wyjechać gdzieś na południe: Kostaryka albo Belize. Tam domy nie są drogie, życie tanie, a do tego niskie podatki - mówi. - Za 250 tys. dolarów można kupić willę z basenem, taką full wypas, z ośmioma sypialniami.
Krzysztof Pochodowicz także ma zastrzeżenia do obu kandydatów. Hilary Clinton wygląda mu na notoryczną kłamczuchę. Donalda Trumpa przedstawia się z kolei, jako nieprzewidywalnego, a przez to groźnego, czy też wywleka się jego skandale obyczajowe sprzed lat.
- Gdyby karać każdego faceta, który powiedział w męskim gronie i po alkoholu o jakiejś kobiecie: Ale fajna d... to niewielu by ich zostało - komentuje. - Nie mówię, że takie zachowanie jest chwalebne, ale zdarza się. Nie bałbym się też haseł w stylu „Ameryka dla Amerykanów”. Ono nie musi oznaczać wydalenia wszystkich emigrantów. Może natomiast stanowić oczekiwanie, że jeśli tam przyjeżdżają, powinni szanować miejscowe reguły i się do nich stosować. Ronald Reagan był miernym aktorem, a okazał się jednym z najlepszych prezydentów USA. Z Trumpem może być podobnie.
Wybory prezydenckie w USA
Odbędą się w najbliższy wtorek 8 listopada. Ostatnie sondaże dają niewielką przewagę Donaldowi Trumpowi - kandydatowi republikanów. Obiecuje on m. in. obniżenie podatków. Z kolei Hillary Clinton opowiada się np. za podwyższeniem płacy minimalnej. Wzbudza też o tyle duże emocje, że jest pierwszą w historii USA kobietą startującą w wyborach prezydenckich. A do tego żoną byłego prezydenta Billa Clintona, znanego ze skandali obyczajowych.