Wybory prezydencie 2020. Paweł Siennicki: Wiemy mniej niż więcej
Rolą komentatora jest tłumaczenie i uczciwe ocenianie zdarzeń, wypowiedzi, czasem tłumaczenie zawiłości, próba odkrycia prawdziwych intencji. Ale co ma zrobić komentator w takiej sytuacji jak dziś w związku z wyborami prezydenckimi?
Dobre pytanie. Zamiast wywieszać białą flagę, spróbujmy jakoś to uporządkować. Andrzej Duda jest faworytem w prezydenckim wyścigu. Niezależnie kiedy i jak odbędą się same wybory, obecny prezydent we wszystkich sondażach ma poparcie blisko połowy pytanych. I nie ulega wątpliwości, że ta kampania wyborcza bez kampanii bardzo mu pomogła. Raz, że konkurenci oszczędzili mu kampanii negatywnej, która przed koronawirusem zaczynała się rozkręcać na dobre, co skutkowało tym, że on sam tracił, a zyskiwała konkurencja. Głównie kandydatka Platformy Obywatelskiej Małgorzata Kidawa-Błońska. Dwa, sam prezydent nie bardzo chyba miał pomysł na to, co chce powiedzieć Polakom, tym bardziej jak poprowadzić swoją kampanię. A to zaskakiwał rząd swoimi autorskimi pomysłami, a to dość niefortunnie dobierał współpracowników. Wydawało się, że jedynym jego pomysłem jest organizowanie spotkań, ściskanie dłoni ich uczestników i cierpliwe robienie sobie z nimi zdjęć.
I wtedy nastąpił reset, jakim była pandemia. Kampania Małgorzaty Kidawy-Błońskiej posypała się jak domek z kart. Za sprawą samej kandydatki, która bynajmniej nie okazała się polskim wcieleniem kanclerz Merkel, ale też polityków Platformy Obywatelskiej. Nie mieli oni kompletnie pomysłu, jak odnaleźć się w „pandemicznej” rzeczywistości, prawda jest taka, że wobec spokoju Morawieckiego i Szumowskiego stali bezradni. Nie twierdzę, że premier i minister zdrowia nie popełniali błędów, po prostu mając tylu byłych ministrów we własnych szeregach, politycy PO nie potrafili nawet punktować rządzących. Symboliczne jest, że były minister zdrowia Bartosz Arłukowicz, lekarz zresztą, jakby został poddany ścisłej kwarantannie. Platformy Obywatelskiej jakby nie było już na scenie i uważam, że ten projekt polityczny zaczął się kończyć.
Nie jest to tylko moje spostrzeżenie. To Władysław Kosiniak-Kamysz i Szymon Hołownia mają znacznie większe szanse niż Kidawa. Idąc za ciosem, to lider PSL może być głównym rozgrywającym w szeregach opozycji. Wiemy też, że wśród opozycji ścierają się dwa stanowiska. Jedni (PO) zdają się wzywać do bojkotu wyborów. Drudzy (PSL i Lewica) chcą walczyć dalej. Dalej to już nic nie wiemy. Jest naprawdę żałosne, że na nieco ponad tydzień przed zaplanowanymi wyborami wciąż nie wiemy, w jaki sposób zostaną one przeprowadzone.
A może obóz władzy będzie starał się je przesunąć? O tydzień, a może o dwa? Nie wiemy, czy obóz Zjednoczonej Prawicy ma wciąż w Sejmie większość, ilu posłów Jarosława Gowina zagłosuje przeciwko wyborom korespondencyjnym. Czy te wybory w ogóle są
do przeprowadzenia? Pewne jest też coś innego. Przez 30 lat wolnej Polski wszystkie wybory, jakie się odbyły, były wolne, uczciwe i demokratyczne. Jest już teraz wielce prawdopodobne, że opozycja z PO będzie kwestionować wybory prezydenckie jako bezsprzecznie wolne i demokratyczne. Nie pomógł nawet apel Kościoła, by rządzący i opozycja wypracowali wspólne stanowisko w sprawie wyborów. Raz czy drugi słyszeliśmy, że piekło to nas czeka dopiero po pandemii. Bo kryzys, bo zwolnienia, bo trwające ograniczenia. Wszystko wskazuje na to, że piekło w polityce nadejdzie szybciej.