Wybory parlamentarne 2023. Wicemarszałek Sejmu Ryszard Terlecki: Plan na następne cztery lata i następną kadencję przedstawimy późną wiosną
„Plan na następne cztery lata i następną kadencję przedstawimy dopiero późną wiosną. Nie oznacza to, że już nad tym nie pracujemy i że ten program nie jest przygotowywany. (…) Jesteśmy przekonani, że w kampanii zdobędziemy jeszcze parę procent tak, żeby w przyszłej kadencji znów samodzielnie rządzić” – mówi w wywiadzie z i.pl wicemarszałek Sejmu, szef klubu PiS Ryszard Terlecki. Poza tym rozmawiamy m.in. o współpracy z koalicjantami w ramach Zjednoczonej Prawicy oraz z Kukiz'15. Ryszard Terlecki mówi również o przyszłości premiera Mateusz Morawieckiego i byłego szefa KPRM Michała Dworczyka. Rozmawiała Lidia Lemaniak.
Wszyscy, a przynajmniej dziennikarze, patrzą zwłaszcza na rząd. Z Pana perspektywy – obiektywnej, nie szefa klubu parlamentarnego – ważniejszy jest rząd czy klub parlamentarny?
Rząd podejmuje decyzje, które zapadają w kierownictwie partii. Kierownictwo klubu jest też częścią kierownictwa partii. Jednak – z pewnością – szczególnie w okresach trudnych, okresach kryzysu – to rząd jest na pierwszej linii frontu i wszyscy muszą to przyznać.
Na wyjazdowym posiedzeniu klubu Prawa i Sprawiedliwości prezes Jarosław Kaczyński mobilizował do działania. Zachęcał, aby politycy ruszyli w teren. Czy to już się dzieje? Widzimy, że prezes PiS jest bardzo aktywny.
To prawda, prezes Jarosław Kaczyński jest bardzo aktywny i ma najwięcej wyjazdów na swoim koncie, ale całe kierownictwo partii i rządu dostało taką – można powiedzieć – marszrutę po powiatach i jeździmy. Ja już mam 10 takich wyjazdów zliczonych i mam zaplanowane kolejne spotkania, ale wszyscy koledzy działają podobnie. Myślę, że do końca roku plan objazdu Polski zrealizujemy.
Jak Pan się spotyka z wyborcami, to jakie tematy najczęściej się pojawiają? Węgiel?
Oczywiście, węgiel także. Pojawia się też kwestia bezpieczeństwa – na ile Polska jest zagrożona ewentualnym rozszerzeniem wojny. Ostatnio pojawiają się też pytania dotyczące zagrożenia atakiem jądrowym. Poza tym drożyzna jest stałym elementem tych spotkań.
I jak Pan odpowiada?
Staramy się przekonać naszych wyborców, sympatyków i tych, którzy przychodzą na nasze spotkania, żeby nie ulegali histerii, jaką rozpętała opozycja i żeby z optymizmem patrzyli na zimę, bo nie stanie się żadna katastrofa. Rząd bardzo energicznie pracuje, żeby nie zabrakło węgla czy gazu, ale także nad tym, żeby ceny nie zabiły ekonomicznie, ani indywidualnych odbiorców energii, ani też firm czy instytucji, które muszą płacić wyższe rachunki.
Ostatnio sekretarz generalny partii Krzysztof Sobolewski zapowiedział, że na początku przyszłego roku planujecie rozpocząć organizację serii konferencji programowych, których zwieńczeniem – prawdopodobnie w maju lub w czerwcu – będzie kongres, na którym zaprezentujecie nowy program, z którym pójdziecie do wyborów. Czy PiS już ma program, czy pracujecie nad nim?
Mamy program doraźny, wynikający z programu, który przyjęliśmy wcześniej. Mamy też program na najbliższe miesiące. Rząd na bieżąco reaguje na sytuację, ale trzymamy się pewnego planu.
Jakiego?
Plan na następne cztery lata i następną kadencję przedstawimy dopiero późną wiosną. Nie oznacza to, że już nad tym nie pracujemy i że ten program nie jest przygotowywany, ale ujawnimy go wyborcom dopiero właśnie późną wiosną.
Prawo i Sprawiedliwość planuje coś na miarę „500 plus” lub 13. emerytury?
Musimy te wybory wygrać. Jesteśmy przekonani, że je wygramy. Elementem przekonania jest także to, że będziemy mogli zaproponować coś efektownego naszym wyborcom i z pewnością tak będzie. Szczegółów nie mogę jeszcze zdradzać.
Czyli jest Was wiara, że będzie trzecia kadencja? To byłby ewenement w kraju.
Nie tylko w kraju, ale i w Europie, poza Węgrami. Sondaże są dla nas dobre, nie dzieje się nic nadzwyczajnego. Mimo rozpaczliwych ataków opozycji nasze poparcie nie spada. Jesteśmy przekonani, że w kampanii zdobędziemy jeszcze parę procent tak, żeby w przyszłej kadencji znów samodzielnie rządzić.
Skoro już Pan wspomniał o opozycji, to na Pana polityczną intuicję, pójdzie ona do wyborów zjednoczona czy niekoniecznie?
Myślę, że nie. Dyskusję pewnie będą toczyć się do ostatniej chwili, bo będą zwolennicy takiego pomysłu, ale wszystko się rozbije o rozmowy, które będą dotyczyć układania list wyborczych. Wtedy z pewnością opozycja się nie dogada i będą dwa, trzy lub cztery bloki. Jesteśmy na to przygotowani. Nie wystraszymy się jednak, gdyby doszło do zjednoczenia opozycji. Wtedy będziemy walczyć ze zjednoczoną opozycją, ale nie sądzę, aby tak się stało.
Prawo i Sprawiedliwość pracuje już nad listami wyborczymi?
Jeszcze jest na to za wcześnie, żeby układać listy. Natomiast przekazujemy informację wszystkim naszym parlamentarzystom oraz tym, którzy aspirują do tego, żeby startować z naszych list wyborczych, że ich postawa w najbliższych miesiącach będzie wpływać na kształt list i na ich miejsca.
Wiele czołowych twarzy PiS jest teraz w Parlamencie Europejskim. Planujecie na wybory parlamentarne „ściągnąć” europosłów, aby np. dostali jedynki i „pociągnęli” listy?
Takich rozmów jeszcze nie ma, choć nie jest to wykluczone, że osoby, które cieszą się największą popularnością, a obecnie są europosłami, będziemy namawiać do tego, żeby wsparły nasze listy w wyborach parlamentarnych.
Koalicjanci, czyli Solidarna Polska, Republikanie i OdNowa pójdą z PiS do wyborów na jednych listach?
Wszystko wskazuje na to, że tak. W naszym kierownictwie jest przewaga zwolenników tego rozwiązania, ale są też tacy, którzy wyrażają swoje wątpliwości. Myślę, że ostatecznie najbliższe miesiące pokażą, że jednak jesteśmy w stanie sprawnie i lojalnie współpracować i że wspólna lista całej Zjednoczonej Prawicy będzie możliwa.
Osobiście jest Pan zwolennikiem czy przeciwnikiem jednej listy?
Jestem ostrożny. Przez 3 lata spotykaliśmy się z różnymi problemami, które stwarzali nasi koalicjanci. Uważam, że jednak nowe umowy koalicyjne czy nowe rozmowy koalicyjne, doprowadzą do jakiegoś konsensusu, który pozwoli stworzyć wspólną listę całej Zjednoczonej Prawicy.
Paweł Kukiz i jego dwójka posłów też wystartują z list PiS?
Zobaczymy. Jak pani wie, Paweł Kukiz stawia pewne warunki. My te warunki jesteśmy gotowi spełniać i staramy się to robić, ale to też wymaga czasu.
Ustawa o sędziach pokoju. Paweł Kukiz powiedział, że zawiesza głosowanie z PiS do momentu jej uchwalenia.
Ustawa o sędziach pokoju wymaga licznych dokumentów, które wprowadzą ją w życie. Nie wystarczy więc tylko przyjąć takiej ustawy, ale trzeba jeszcze całą procedurę wprowadzania jej w życie przygotować. Są dyskusje na ten temat, czy można to zrobić w dwóch ustawach, żeby jedną wprowadzić sam fakt zgody na sędziów pokoju, a potem w następnej ustawie – za miesiąc czy dwa – jak będzie już gotowa, te wszystkie elementy wprowadzające. Nie wiem, czy to jest możliwe. Zobaczymy.
Co stoi na przeszkodzie, poza czasem, żeby uchwalić sędziów pokoju? Solidarna Polska zgłasza jakieś wątpliwości?
Solidarna Polska chciałaby, żeby równocześnie wprowadzać ustawę dotyczącą spłaszczenia struktury sądów, żeby nie mnożyć poziomów funkcjonowania sądów wtedy, gdy wejdą sędziowie pokoju. Są też problemy, dotyczące tego, kto ich będzie mianował, jakie będą mieć kwalifikacje itd. To wszystko jeszcze wymaga pewnych prac. Paweł Kukiz się spieszy i my to rozumiemy.
PiS ma większość w Sejmie bez trzech głosów Kukiz’15?
Nie mamy jakichś poważniejszych obaw, co do zachowania większości w Sejmie.
Zapytam może brutalnie, ale wprost – Kukiz’15 jest jeszcze PiS potrzebny? Jednak macie też współpracę z kołem Polskie Sprawy, czyli wydaje się, że większość jest stabilna.
Większość jest stabilna, ale zawsze lepiej mieć pewien zapas. Są wciąż jeszcze przypadki Covid wśród naszych posłów, wciąż są jakieś losowe zdarzenia, które powodują, że ten czy inny poseł nie może przyjechać na głosowanie, a więc zawsze lepiej mieć rezerwę. Na razie jesteśmy spokojni i prowadzimy nasze sprawy z większością, która wydaje się być bezpieczna.
Prezes Jarosław Kaczyński zapowiedział niedawno, że Prawo i Sprawiedliwość postara się w parlamencie o zmiany w ustawach, by liczenie głosów było przeprowadzane transparentnie. Chodzi o to, żeby liczenie głosów w lokalach było filmowane. Dlaczego?
Słyszymy, że to jest praktycznie niemożliwe, bo znów staje problem firmy, która musiałaby się podjąć tego, żeby w całym kraju zainstalować kamery. To jest taki trochę „imposybilizm” – jak to nazywa prezes Jarosław Kaczyński – bo sprawa, która wydaje się prosta, ponieważ przecież każdy ma w telefonie kamerę, jest jakąś trudnością, którą przedstawia Państwowa Komisja Wyborcza.
Będzie to wprowadzone, czy nie?
Nie jestem pewien, czy to wprowadzimy, właśnie ze względów technicznych.
A dlaczego akurat teraz pojawiła się ta sprawa? Jednak Prawo i Sprawiedliwość rządzi już drugą kadencję. Obawiacie się jakoś szczególnie fałszerstw wyborczych teraz?
Fałszerstwa są oczywiście możliwe na niewielką skalę, na poziomie obwodowych komisji. Tam jakieś nieprawidłowości mogą być. Ponieważ opozycja bardzo przeżywa fakt, że prawdopodobnie po raz trzeci przegra wybory parlamentarne, a w ogóle wybory po raz ósmy i ma jakąś nadzieję na to, że będzie mogła kwestionować wynik wyborów, właśnie oskarżając o jakieś nieprawidłowości. Dlatego chcielibyśmy, żeby różne zabezpieczenia eliminowały tego rodzaju zarzuty, czy protesty.
Marek Kuchciński zostanie szefem KPRM. Dlaczego zdecydowano się właśnie na byłego marszałka Sejmu?
To jest bardzo poważne zadanie i bardzo poważna praca, ale też bardzo poważna funkcja, bo chodzi o organizowanie prac rządu. Dlatego też musi być to osoba doświadczona, która ma odpowiednią wiedzę i odpowiednie predyspozycje. Marszałek Kuchciński z powodzeniem kierował ogromną machiną, jaką jest Sejm i robił to bardzo sprawnie. Oczywistym był pomysł, że jeżeli potrzebna jest osoba do objęcia takiej funkcji, jak szef KPRM to Marek Kuchciński się do tego dobrze nadaje.
Marek Kuchciński był bardziej kandydatem prezesa Jarosława Kaczyńskiego czy premiera Mateusza Morawieckiego? Jednak były marszałek Sejmu to „zakon Porozumienia Centrum”.
Na Prezydium Komitetu Politycznego Prawa i Sprawiedliwości nie było żadnych wątpliwości, że to jest właściwy kandydat i takich wątpliwości nie miał ani premier, ani prezes. Wydaje mi się, że to jest wspólny kandydat naszego środowiska politycznego.
Czy ma Pan wiedzę, kiedy Marek Kuchciński zostanie powołany na szefa KPRM?
To pewnie będzie początek przyszłego tygodnia, prawdopodobnie poniedziałek.
Mówił Pan ostatnio, że rekonstrukcji rządu nie będzie, będą tylko kosmetyczne zmiany. Potwierdza Pan, że z funkcją pożegna się minister ds. UE Konrad Szymański? Nasz portal i.pl informował kilka dni temu, że jego przyszłość jest niepewna.
Nie chcę uprzedzać żadnych zdarzeń, które jeszcze mogą nastąpić. Natomiast chcę powiedzieć, że nie ma planu jakiejś poważnej rekonstrukcji rządu. Oczywiście, poważna zmiana następuje na stanowisku szefa KPRM, po ustąpieniu Michała Dworczyka, który bardzo sprawnie kierował Kancelarią Premiera. Inne zmiany w rządzie będą mieć charakter właściwie drugorzędny.
Jaka przyszłość czeka Michała Dworczyka?
Na razie jest ministrem bez teki w KPRM. Zobaczymy. Uważam, że jest na tyle pożytecznym, skutecznym i sprawnym politykiem, że z pewnością nie pozostanie bez funkcji.
Europarlament? Pojawiały się takie plotki.
To bardzo odległa perspektywa.
W wakacje media pisały, że zagrożeni są minister Grzegorz Puda i minister Waldemar Buda. Są czy nie?
Media różne rzeczy piszą. Ja nie słyszałem, żeby byli zagrożeni.
No właśnie i znów wracamy do mediów. Piszą, że premier Mateusz Morawiecki jest szefem rządu tylko do wiosny. Zresztą, w niedawnym wywiadzie prezes Jarosław Kaczyński pytany o przyszłość premiera powiedział: „W tej chwili nie odpowiadam na to pytanie, bo jest kwestia rozwiązania tych problemów z węglem, z zimą”.
Ostatnio prezes Jarosław Kaczyński powiedział, że jest premierem do wyborów. Oczywiste jest, że jeżeli te wybory wygramy, a wygramy je wtedy, gdy sytuacja kryzysowa minie i gdy poradzimy sobie ze wszystkimi trudnościami, na które napotkaliśmy teraz, to premier będzie naturalnym kandydatem na następną kadencję. Mateusz Morawiecki nabrał – można powiedzieć – „polotu premierowskiego” i sprawuje tę funkcję chyba coraz lepiej. Oczywiście, są uwagi do jego zaangażowania takiego – powiedziałbym – medialnego czy PR-owego i jego podróży po Polsce i po świecie. Ale taka jest rola premiera i takie są koszty jego popularności, bo on jest przecież jednym z najbardziej popularnych polityków naszego obozu. Myślę, że może być jakaś korekta, o której sam premier mówił, że teraz – w tych trudnych czasach – może więcej będzie urzędowania, a mniej jeżdżenia. To być może jest dobry kierunek, ale ja uważam, że premier funkcjonuje świetnie. Podziwiamy jego pracowitość, zaangażowanie i odporność, ale także kompetencje.
Pan osobiście premiera przed wyborami by nie wymieniał?
Nie, nie wymieniałbym.
A przecież jeszcze w tamtym tygodniu mówiło się, że premiera Mateusza Morawieckiego zastąpi marszałek Sejmu Elżbieta Witek. Ktoś sobie zakpił z dziennikarzy, czy taki scenariusz faktycznie był rozważany?
Na Prezydium Komitetu Politycznego odbywała się bardzo poważna, długa, bo kilku godzinna merytoryczna dyskusja, między premierem Mateuszem Morawieckim a szefem Ministerstwa Aktywów Państwowych, wicepremierem Jackiem Sasinem. Niektórzy członkowie Prezydium Komitetu Politycznego mówili, że słuchali jej z zachwytem. I ta dyskusja miała pokazać i przygotować decyzje dotyczące rozmaitych działań związanych z kryzysem. Doprowadziła też do większej spójności funkcjonowania rządu.
Był realny konflikt między premierem Morawieckim a wicepremierem Sasinem?
Myślę, że była różnica zdań dotycząca konkretnych rozwiązań, ale tę różnicę zdań udało się jakoś przezwyciężyć.
Kończąc naszą rozmowę zapytam Pana jeszcze o współpracę z samorządami w sprawie procesu dystrybucji węgla. Pojawiają się problemy, ze strony samorządów…
Te najbardziej upolitycznione po stronie opozycji samorządy, próbują przedstawić taką sytuację, że one nie są zobowiązane do tego, żeby zająć się dystrybucją węgla, ale już na poziomie swoim, czyli gminy, miasta czy powiatu. Oczywiście, trzeba im przypomnieć, że w zadaniach samorządu jest to ujęte i że od tego wykręcić się nie mogą. Myślę, że próby wykręcania się mieszkańcy tych miast czy gmin potraktują niezwykle poważnie. Jeżeli prezydent, wójt czy burmistrz odmówi dostarczenia węgla mieszkańcom, to państwo sobie z tym poradzi. Gdyby taka sytuacja jednak miała miejsce, to powinno mieć to poważne konsekwencje w stosunku do tych właśnie osób, które w warunkach kryzysu występują przeciwko własnemu państwu.
Co ma Pan na myśli, mówiąc o poważnych konsekwencjach w stosunku do tych osób?
Myślę, że przede wszystkim będzie to miało wpływ na ich wynik wyborczy w wyborach samorządowych.
Opozycja mówi, że rząd próbuje zrzucić odpowiedzialność za węgiel i ewentualne jego braki na samorządy.
Nie ma mowy o zrzucaniu odpowiedzialności za braki, ponieważ rząd dostarczy węgiel. Zapewniamy, że węgla nie zabraknie. Natomiast jest pewien problem dystrybucji – logistyczny – jak węgiel rozwieść i rozprowadzić, i samorządy muszą w tym wziąć udział. Są tak samo częścią filozofii władzy państwowej, jak rząd czy administracja państwowa i nie mogą się od swoich obowiązków uchylać.
[video]32871[/video]