Wybory do Parlamentu Europejskiego: Wielkopolska rajem dla politycznych "spadochroniarzy"? Liderami list politycy spoza regionu
Wielkopolska stała się regionem dla politycznych „spadochroniarzy”? W majowych wyborach do Parlamentu Europejskiego na czele list w Wielkopolsce nie będzie ani jednego przedstawiciela naszego regionu. Największe partie postawiły na kandydatów spoza Wielkopolski, co, w ocenie politologa, świadczy o słabości lokalnych działaczy.
Liderką wielkopolskiej listy Koalicji Europejskiej (PO, PSL, SLD, Nowoczesna, Zieloni) w tegorocznych wyborach do Parlamentu Europejskiego będzie Ewa Kopacz z PO. Pojawiające się od kilku dni informacje zostały potwierdzone we wtorek, kiedy to była premier została oficjalnie zaprezentowana jako kandydatka.
– Nie będę udawała, że mam rodzinę z Wielkopolski, bo tak nie jest. Mam tutaj jednak wielu przyjaciół, zaś w Wielkopolsce byłam wielokrotnie – nie ukrywa Ewa Kopacz.
Jednocześnie dodaje: – Jeśli otrzymam mandat, to moje biura poselskie na pewno zostaną w Wielkopolsce, co oznacza, że będę często tutaj bywała. Kto wie, może tak się zakocham w ziemi wielkopolskiej, którą na razie uwielbiam, lecz nie znam, że się tutaj przeniosę.
Czytaj też: Wybory do Parlamentu Europejskiego 2019: PiS przedstawił kandydatów z Wielkopolski
Przedstawiciele wielkopolskiej PO przekonują, że Ewa Kopacz jest dobrym wyborem i będzie wzmocnieniem wielkopolskiej listy. Rafał Grupiński, przewodniczący PO w regionie, argumentuje, że była premier podniesie znaczenie całej listy. Jak mówi, była to przemyślana decyzja, zaś liderom wielkopolskiej PO zależy, by doświadczeni politycy reprezentowali region w Europarlamencie. Nie ukrywa też, że w Wielkopolsce polityków tego kalibru brakuje.
Z kolei Waldy Dzikowski, poseł PO, opowiada. – Pamiętajmy, że to są wybory do Parlamentu Europejskiego. Tam wybiera się przedstawicieli narodu. To wygląda inaczej niż w przypadku wyborów do parlamentu, gdzie poseł jest bardziej związany z danym okręgiem – przekonuje Waldy Dzikowski.
Ewa Kopacz nie jest jednak jedyną osobą na czele listy Koalicji Europejskiej, która nie jest związana z Wielkopolską. Na drugim miejscu najprawdopodobniej znajdzie się były premier Leszek Miller z SLD. Dopiero na trzecim miejscu będzie Andrzej Grzyb, europoseł PSL związany z regionem.
Na lidera spoza Wielkopolski postawiło także Prawo i Sprawiedliwość. W tegorocznych wyborach „jedynką” PiS w Wielkopolsce będzie prof. Zdzisław Krasnodębski, który na co dzień z naszym regionem nie ma nic wspólnego.
Na „obcego” lidera postawili także przedstawiciele Wiosny, czyli partii założonej przez Roberta Biedronia. Chociaż początkowo mówiło się, że liderem w Wielkopolsce ma zostać Krzysztof Śmiszek, ostatecznie będzie nim Sylwia Spurek z Warszawy, była zastępca Rzecznika Praw Obywatelskich.
Ona sama zdaje sobie sprawę, że wśród wyborców może być postrzegana jako „spadochroniarka”. Z regionem nie ma bowiem ściślejszych związków.
– Urodziłam się w Skarżysku-Kamiennej, studiowałam w Łodzi, mieszkałam w Nowym Jorku, a teraz w Warszawie. Czuję się obywatelką wielu miast. W Wielkopolsce mam wielu znajomych z pracy zawodowej, którzy podobnie jak ja, działają w obszarze praw człowieka. Mam nadzieję, że przekonam wyborców do siebie oraz do swojego programu – podkreśla Sylwia Spurek.
Kolejnym liderem wielkopolskiej listy niezwiązanym z naszym regionem jest były raper Piotr „Liroy” Marzec, aktualny poseł pochodzący z Kielc. Będzie on „jedynką” na liście koalicji Konfederacja KORWiN Braun Liroy Narodowcy.
Sprawdź też: Poznań: Jacek Jaśkowiak nie zagłosował w wyborach do rad osiedli. "Spóźniłem się przez remont"
Dr Szymon Ossowski, politolog oraz prodziekan Wydziału Nauk Politycznych i Dziennikarstwa UAM, nie ma wątpliwości, że obecność liderów spoza regionu na wielkopolskich listach niekorzystnie świadczy o lokalnych politykach.
– Czasy, kiedy polityk z Poznania miał taką pozycję w kraju i w rządzie jak kiedyś minister Łybacka już dawno niestety minęły. Fakt, że listy nie są otwierane przez lokalnych działaczy partyjnych świadczy oczywiście o słabości struktur regionalnych danego ugrupowania na poziomie ogólnopolskim
– mówi dr Ossowski.
Jednocześnie dodaje, że ciekawa jest kandydatura byłych premierów z list Koalicji Europejskiej. Zaskakujący może być za to wybór PiS. – Po zmianie władzy w regionie, biorąc pod uwagę kompetencje i doświadczenie, takim „naturalnym” kandydatem mógł się wydawać Szymon Szynkowski vel Sęk, wiceminister spraw zagranicznych – mówi dr Ossowski.
Nie ma też wątpliwości, że w przypadku Wiosny wyborcy będą głosowali przede wszystkim na szyld Roberta Biedronia, zaś Liroy ma głównie zachęcić młodych wyborców.