Paweł Kowal

Wyborcy mają duży wpływ na władze wykonawczą i ustawodawczą, na sadowniczą powinni mieć wpływ mniejszy

Wyborcy mają duży wpływ na władze wykonawczą i ustawodawczą, na sadowniczą powinni mieć wpływ mniejszy
Paweł Kowal

Od Krakowa do Brukseli. Na marginesie sporów o podział władz i autonomię sądów w katolickim kraju głośnym z politycznych kazań, w kącie stoi z zakneblowanymi ustami katolicka nauka społeczna. Dwie podstawowe sprawy: trójpodział władz i dylemat: prawo czy wola ludu zostały w niej dawno rozwiązane.

Pytanie tylko, czy pasują do dzisiejszego obrazka. Już Leon XIII w encyklice Rerum novarum z 1891 roku zakładał organizację społeczeństwa w oparciu o trzy władze: prawodawczą, wykonawczą i sądowniczą.

W tamtym czasie było to - jak na nauczanie Kościoła - podejście nowoczesne, także w tym sensie, że wcześniej papieże nie wypowiadali się tak dokładnie na tematy związane z organizacją nowoczesnego państwa. To podejście do sprawiedliwej z punktu widzenia chrześcijańskiej nauki społecznej organizacji państwa przetrwało wojnę i pojawiło się potem w nauczaniu Jana XXIII.

W encyklice Pacem in terris w 1963, bogaty w doświadczenia II wojny światowej papież podtrzymał wytyczne poprzednika: „(…) Uważamy za zgodny z ludzką naturą taki ustrój, w którym działają trzy rodzaje władz, odpowiadające trzem głównym zadaniom władzy publicznej” - pisał. W Europie i na świecie wiele się zmieniło. Papież już znał skutki faszyzmu we Włoszech, nazizmu w Niemczech i wiedząc o tym, że zbyt duża siła władzy wykonawczej może się kończyć bardzo źle.

Lud potrafi być brutalny, w starożytności na stadionach, dzisiaj w sieci. Ludzie wydają wyroki na podstawie szczątkowych informacji. Wyborcy mają duży wpływ na władze wykonawczą i przede wszystkim ustawodawczą, na sadowniczą powinni mieć już znacznie mniejszy wpływ.

Bo na końcu żaden ślusarz, profesor ani kwiaciarka nie mają interesu, by w razie czego sądził ich sędzia pod wpływem nagonki w internecie. Jeśli się dobrze zastanowić, każdy chce, by ten, który będzie wydawał wyrok, kierował się przepisami prawa, sumieniem, rozsądkiem itd., a nie „wolą ludu”. Już w 1885 roku Leon XIII w Immortale Dei tak odpowiadał na ten dylemat: „W sferze politycznej, ustawy mają na celu dobro powszechne; nie zachcianki i namiętności ludu, nie kaprys i błędne mniemania tłumu, ale prawda i słuszność nimi kierują”.

W 1991 roku na kilka dni przed przyjazdem do Polski Jan Paweł II ogłosił encyklikę Centessimus Annus. Podnosił tam kwestię znaczenia „woli ludu” w systemie wymiaru sprawiedliwości. Nawiasem mówić, powstaje zawsze pytanie, czy najczęściej nie jest tak, że „wola ludu” to kategoria, do której odwołują się politycy, którzy chcą doprowadzić do jakiegoś rozwiązania zgodnego z ich interesami. Papież z Wadowic nie pozostawiał wątpliwości: „Na tym właśnie polega zasada państwa praworządnego, w którym najwyższą władzę ma prawo, a nie samowola ludzi”. Tyle w temacie.

Paweł Kowal

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.