Wszystko jest polityką. Wakacje w cieniu wojny
Wiosenny sezon polityczny zbliża się do końca, ale tym razem w polityce urlopów nie będzie. Wojna na Ukrainie absorbuje politykę i międzynarodową, i krajową. Szczyt NATO ma podjąć decyzje o wzmocnieniu wschodniej flanki, o dalszym dozbrojeniu Ukrainy, o zwiększeniu wojskowej obecności w Polsce i krajach bałtyckich.
Eksperci uważają Przesmyk Suwalski za najbardziej niebezpieczne miejsce na świecie, grożące wybuchem nowego konfliktu. Pomoc dla uchodźców z Ukrainy pozostaje poważnym wyzwaniem dla wielu państw, w tym dla Polski. Kryzys żywnościowy, którego źródłem jest zablokowanie przez rosyjskich najeźdźców ukraińskich portów i tym samym transportu kilkudziesięciu milionów ton zboża, dotyczy już nie tylko regionu i nie tylko Europy. Wojna jeszcze przez wiele miesięcy będzie absorbowała uwagę świata, wbrew niemieckim i francuskim naciskom, aby Ukraina zrezygnowała z części swojego terytorium i zgodziła się na niesprawiedliwe dla niej zawieszenie broni.
W Polsce następstwem wojny pozostaje inflacja i chociaż optymiści twierdzą, że zacznie ustępować w ciągu najbliższych miesięcy, to pesymiści przekonują, że będzie nam towarzyszyć przez najbliższe lata. Unia Europejska wciąż zwleka z wypłatą Polsce należnych jej funduszy, a lewicowo-liberalny brukselski mainstream bardziej niż wojną zajmuje się pomysłami jak osłabić prawicowy rząd Polsce, a w rezultacie doprowadzić do jego upadku. Rodzima Targowica wciąż wierzy, że tylko zubożenie Polski i pogorszenie warunków życia Polaków doprowadzi do jej zwycięstwa, a wtedy znów ruszą szemrane interesy oraz posypią się prezenty i posady z Brukseli i Berlina.
Opozycja w przerwach szkodzenia Polsce deliberuje nad strategią na przyszłoroczne wybory. Tusk z częścią Platformy nawołuje do zjednoczenia na jednej liście, jego partyjni oponenci przekonują, że będzie to droga do kolejnej porażki. Lewica okopuje się na swoich pozycjach i w sondażach obsuwa poniżej dziesięciu procent. Platforma usiłuje odebrać jej wyborców, desperacko przesuwając się coraz bardziej na lewo, a zwolennicy obyczajowej rewolucji i genderowych dziwactw nadal liczą na presję dekadenckiego Zachodu. Hołownia chciałby iść z PSL, ale wie, że to może okazać się za mało dla zdobycia choćby skromnej pozycji w przyszłym sejmie. Różne małe grupki oglądają się za nowym liderem, słusznie rozumując, że ani Tusk, ani Hołownia nie pociągną już tłumów. A Konfederacja, zaplątana w prorosyjskie sympatie, przestaje być traktowana poważnie. Politycy ruszają w Polskę, lato sprzyja promocji partii na licznych dożynkach i festynach, inna rzecz, że opozycja jest tam niechętnie przyjmowana. Urlopów więc nie będzie, a z wrześniem rozpocznie się nowy sezon, znacznie już gorętszy wobec zbliżających się wyborów.