Wszystko jest polityką. Unia czeka na zmiany
Unia Europejska przygotowuje się do wielkiej debaty na temat swojej przyszłości. Powołano już w tej sprawie specjalne grupy i komisje, dla ich obsługi uruchomiono osobne sekretariaty, planowane są konsultacje społeczne, wypowiadać się będą różne instytucje Unii, w tym Parlament Europejski. Dyskusje mogą trwać dwa lata lub dłużej, a rezultatem ma być plan ożywienia i wzmocnienia Unii. Czy to się uda w obliczu kryzysu europejskiej jedności i wobec problemów, przed którymi stanęła Unia? Nie wiadomo. A najmniej wiedzą europejscy biurokraci, pobierający ogromne apanaże i opływający we wszystkie możliwe dostatki i wygody.
O piramidzie unijnych absurdów napisano już wiele, jednym z nich jest przewożenie raz w miesiącu całego parlamentu z Brukseli do Strasburga. Kilkuset posłów i kilka tysięcy asystentów, doradców, urzędników i sekretarek, samolotami i samochodami wędruje na tydzień do innego miasta, a za nimi jadą tony bagażu i ciężarówki dokumentów, segregatorów, skoroszytów. Po co wydaje się miliony euro? Tego nikt nie wie, ale dzieje się to przy akompaniamencie debat o ratowaniu klimatu, w tym ograniczeniu ruchu lotniczego i drogowego.
Jest oczywiste, że pierwszym krokiem ku naprawie Unii powinno być przestrzeganie prawa, czyli obowiązujących traktatów, którymi obecnie nikt się nie przejmuje. Ale przeorientowania wymagają też główne frakcje polityczne rządzące dziś Unią Europejską. Victor Orban, premier Węgier i szef partii Fidesz, której przedstawiciele w Parlamencie Europejskim należą do Europejskiej Partii Ludowej, uważającej się za chadecję, czyli ugrupowania odwołującego się do społecznej nauki Kościoła, napisał list do „chadeckich” partnerów z innych państw. „Nie reprezentujemy już otwarcie i świadomie chrześcijańskich inspiracji, jeżeli jeszcze jakieś pozostały. Zrezygnowaliśmy z modelu rodziny opartego na małżeństwie kobiety i mężczyzny i wpadliśmy w objęcia ideologii gender”. A wytykając rzekomym chadekom zerwanie z własną tradycją napisał: „W oczach wyborców powoli stajemy się nieodróżnialni od liberalnej, zielonej czy socjalistycznej lewicy”.
Po co wydaje się miliony euro? Tego nikt nie wie, ale dzieje się to przy akompaniamencie debat o ratowaniu klimatu
Szyld chadecji, która w Parlamencie Europejskim rządzi razem z socjalistami, niewiele już znaczy, a wygrywający na Węgrzech kolejne wybory Fidesz został rok temu zawieszony w prawach członka Europejskiej Partii Ludowej. Zachodnioeuropejskie partie tzw. centrum, w rzeczywistości coraz bardziej przesuwające się na lewo, w tym niemiecka CDU, wywodząca się z chadecji, ale dziś niewiele mająca z nią wspólnego, będą chciały, aby w Unii pozostało wszystko tak jak jest. Nawet po sygnale ostrzegawczym, jakim było odejście Brytyjczyków. A na to, żeby przekonać się, czy Unia będzie zdolna do naprawy samej siebie, musimy poczekać jeszcze parę lat.