Wszystko jest polityką. Światowy chłodny pokój
Ile razy po 1945 roku świat obawiał się wybuchu nowej wojny światowej? Było tak podczas kryzysu berlińskiego w 1948, podczas wojny w Korei w 1950, w czasie kryzysu sueskiego i powstania na Węgrzech w 1956, w dramatycznych dniach kryzysu kubańskiego w październiku 1962, w czasie wojen arabsko-izraelskich w 1967 i 1973, w czasie apogeum wojny w Wietnamie w końcu lat 60.
Wojny i kryzysy epoki zimnej wojny, chociaż zawsze miały regionalny charakter, stwarzały ryzyko rozszerzenia się konfliktu na dwa bieguny zimnowojennego świata: Stany Zjednoczone i Związek Sowiecki.
Po upadku Sowietów regionalne konflikty nie stanowiły już globalnego zagrożenia, nawet wojny w Zatoce Perskiej nie straszyły rozlaniem się na cały świat.
Odbudowa imperialnej Rosji przez Putina nie zmieniła sytuacji, bo nawet rosyjskie najazdy na Gruzję czy Ukrainę wywołały tylko lokalne czy regionalne napięcie. Światowa polityka międzynarodowa nauczyła się radzić sobie z niebezpieczeństwem wybuchu trzeciej wielkiej wojny.
Tak jest i obecnie. Najpoważniejszy konflikt na Dalekim Wschodzie właśnie traci swoją temperaturę. Prezydent Trump przełamał wieloletnią politykę niemożności i doprowadził do rozmów dwóch państw koreańskich. To także szansa na odprężenie w regionie, które może skutkować złagodzeniem lokalnych systemów przemocy.
W Syrii, gdzie od 2011 roku trwa wojna domowa między zwolennikami prezydenta Asada i zwalczającymi go powstańcami, a gdzie po różnych stronach angażuje się wiele państw, w tym Rosja, Stany Zjednoczone, Turcja czy Iran, doszło do kontrolowanego kryzysu, w którym Amerykanie skutecznie upokorzyli Rosję. Kwietniowy nalot rakietowy amerykańsko-brytyjsko-francuski pokazał jedność najważniejszych państw Zachodu, a równocześnie ujawnił słabość Rosji.
Wprawdzie rosyjskie siły zbrojne w Syrii nie ucierpiały, ale Putin wcześniej odgrażał się, że amerykański odwet za użycie przez Asada broni chemicznej, potraktuje jako wyzwanie wobec Rosji. Po ataku ograniczył się do ostrożnych protestów, równocześnie lekceważąc skutki nalotu. Najwyraźniej Rosja obawia się, że Amerykanie gotowi są do eskalacji działań zbrojnych, co obnaży gorszą jakość rosyjskiego uzbrojenia.
Ponadto obawia się kolejnych sankcji, które już i tak trzymają rosyjską gospodarkę za gardło. Putin nie ma możliwości odwetowych działań wobec amerykańskich sankcji, a rozszerzenie embarga na produkty spożywcze czy lekarstwa albo zakaz zakupu programów komputerowych, bardziej zaszkodzi Rosji niż Zachodowi.
Reakcja na rakietowy nalot wskazuje raczej na „stabilizację” konfliktu niż na jego zaostrzenie. Można więc pytać, czy zbliża się okres odprężenia w zmutowanej zimnej wojnie, jakiej świat doświadczał w ostatnich latach.