Rule, Britannia! Britannia, rule the waves. Tak zaczynał się nieformalny hymn Brytyjczyków, pochodzący z 1740 roku. Chociaż powstał na dworze królewskim, śpiewali go portowi tragarze i marynarze, śpiewali także brytyjscy żołnierze na wszystkich kontynentach.
Czy śpiewały ją także tłumy gromadzące się w piątkową noc, gdy Zjednoczone Królestwo opuszczało Unię Europejską? Premier Boris Johnson powiedział: „To nie jest koniec, ale początek. To jest moment, w którym nastaje świt i kurtyna idzie w górę. To chwila prawdziwej narodowej odnowy”. Dla wielu europejskich mediów najważniejszym wydarzeniem tej nocy było triumfalne usuwanie brytyjskiej flagi sprzed gmachu Parlamentu Europejskiego.
Od 1973 roku, kiedy Francja łaskawie zgodziła się na przyjęcie Wielkiej Brytanii do Wspólnot Europejskich, była ona częścią zjednoczonej Europy. Dziś, biorąc pod uwagę gospodarkę, jej odejście oznacza uszczuplenie o równowartość dziewiętnastu najmniejszych i najmniej zasobnych obecnych państw członkowskich.
Czy Unia Europejska rozumie, co się stało? Nie słychać żadnej refleksji ze strony unijnych biurokratów, którzy przez ostatnie trzy lata starali się, jak mogli poniżyć Brytyjczyków. Zadufani w sobie brukselscy urzędnicy nie zrobili nic, aby najpierw powstrzymać decyzję o brexicie, a następnie złagodzić jej skutki.
Wielka Brytania nie akceptowała traktowania Unii jako państwa, odrzuciła wspólną walutę euro, nie godziła się na ustalone w Schengen zniesienie granicznych kontroli, nie chciała ustępstw na rzecz ograniczenia jej prawodawstwa i nie akceptowała nieformalnego rozszerzania kompetencji Trybunału Sprawiedliwości.
Od dawna mówiła nie, ale polityczne miernoty w Brukseli nie rozumiały, że honor i godność bywają ważniejsze od wygód i pieniędzy. Pokazała także siłę swojej demokracji: skoro naród wypowiedział się w referendum, to należy wolę większości respektować. Kiedy eurodeputowani z kilku państw, m.in. Wielkiej Brytanii i Włoch, ustawili na parlamentarnych pulpitach swoje narodowe flagi, przewodnicząca obrad Parlamentu Europejskiego nakazała im je natychmiast schować. Kiedy więc Brytyjczycy opuszczali swoje ostatnie posiedzenie parlamentu, wstali i radośnie machali swoimi Union Jack.
Nie wiadomo, jak ułoży się przyszłość, ale Brytyjczycy na pewno sobie poradzą, a Unia zostanie z nierozwiązanymi kłopotami, gospodarczą stagnacją, wlokącymi się negocjacjami, bezradnością wobec międzynarodowych kryzysów, jak choćby w Syrii, Iraku czy na Ukrainie. Jak na tym wyjdzie Polska? „Relacje z Polską są dużo starsze niż nasze członkostwo w Unii Europejskiej i będą rosły w siłę mimo zmian w stosunkach Wielkiej Brytanii z UE” - powiedział Jonathan Knott, brytyjski ambasador w Warszawie.