Wszystko jest polityką. Opozycja od nowa
Czy przed wyborami parlamentarnymi, ustawowo przewidzianymi na październik przyszłego roku, powstanie nowa partia opozycyjna? Tworzenie takich partii stało się już pewnego rodzaju polską tradycją. Większość nie przetrwała jednego sezonu, zwykle jednak zdołała zamieszać w przedwyborczych przewidywaniach.
Tak było w minionych latach z partiami Palikota, Petru, czy Biedronia. Zwykle mało kto o nich pamięta, najczęściej wchłonęły je większe ugrupowania. Próbę utworzenia takiej partii podjął też Szymon Hołownia, ale chociaż wciąż walczy o utrzymanie poparcia na poziomie paru procent, to jest oczywiste, że wystartował za wcześnie i stracił efekt nowości, przyciągający niezdecydowanych wyborców. Dzisiaj jest już raczej kandydatem do jakiejś niszowej koalicji, a fakt, że może okazać się zdolny jedynie do sojuszu wyborczego z PSL czy Gowinem, całkowicie przekreśla jego wcześniejsze ambicje.
O nowej partii mówi się dziś w Platformie, a rozmaici jej posłowie snują plany przełomu politycznego zaraz po tegorocznych wakacjach. Partia buksuje w miejscu z poparciem około 25-27 procent i na lepszy wynik przestała liczyć. Zapewne największym obciążeniem i przeszkodą w pozyskiwaniu wyborców okazał się Tusk, a nadzieje pokładane w jego powrocie z Europy dawno minęły. Teraz jest już raczej zgorzkniałym zrzędą, wygłaszającym absurdalne wezwania, np. do usuwania siłą tych sędziów, którzy nie podporządkowali się partyjnej klice sędziowskich stowarzyszeń. Jego nawoływania do tworzenia jednej listy wyborczej raczej śmieszą niż irytują liderów opozycyjnej drobnicy. W samej Platformie coraz liczniejsi posłowie domagają się przerwania jego występów, obawiając się ponownego spadku notowań największej opozycyjnej partii.
Naturalnym rywalem do powożenia opozycyjną furmanką stał się Trzaskowski, brakuje mu jednak zapału i pracowitości, koniecznych w walce o choćby pozory władzy. Do wygrania wyborów nie wystarczy grono zachwyconych weteranek Unii Wolności, ani też powoływanie się na liczbę głosów w przegranej rywalizacji o prezydenturę. Dlatego w Platformie w napięciu czeka się na werdykt TVN i „Gazety Wyborczej”, które przed każdymi kolejnymi wyborami kreują nową gwiazdę liberalnej lewicy. Jak będzie tym razem?
Tusk nie zjednoczy opozycji, nie zjednoczy nawet Platformy. Czy dokona tego Trzaskowski? A może z politycznej mgławicy zwolenników „tego co było” wynurzy się kolejny sezonowy lider, który przyciągnie wątpiących? Ktoś, kto przed samymi wyborami zabłyśnie własnym programem i przyniesie nadzieję zwycięstwa? A następnie, jak to już wcześniej parokrotnie bywało, wprowadzi do Sejmu grupkę nowicjuszy, którzy po roku rozejdą się po innych parlamentarnych klubach, wystawiając na żarty autora tego pomysłu.