Wszystko jest polityką. Nie dajmy się zwariować
Polska i Węgry nie zgodzą się na sprzeczne z traktatami powiązanie budżetu z rzekomą troską o „praworządność”.
Traktat z Lizbony, który został podpisany w 2007 roku, a obowiązuje od 1 grudnia 2009 roku, powstawał z trudem i poprzedzały go kilkuletnie spory. Nikt w Europie nie wyobraża sobie obecnie, że możliwa jest jego zmiana, wymagająca żmudnych negocjacji, a następnie akceptacji wszystkich państw Unii Europejskiej. Zgodnie z obowiązującym traktatem wszystkie kompetencje, które nie zostały zapisane w aktualnym traktacie, należą wyłącznie do państw członkowskich. Zarówno organizacja systemu sądownictwa, jak formy nadzoru nad tym systemem, nie znalazły się wśród kompetencji Unii. Wszelkie pomysły, aby Polskę czy Węgry zmuszać do jakichkolwiek ustępstw w tym zakresie, oznaczają łamanie zasad przyjętych w traktacie. Jest oczywiste, że próba wmawiania opinii publicznej, że jest inaczej, należy do zwykłych oszustw opozycji.
Unia, która dziś przeżywa bolesny kryzys, na który składa się rosnące zadłużenie (największe w Grecji, Włoszech, Portugalii, Hiszpanii i Francji), trwający wciąż napływ imigrantów i nadal obecne zagrożenie terroryzmem, problemy wynikające z opuszczenia Unii przez Wielką Brytanię, a wreszcie bezradność wobec pandemii, stwarzają pokusę dominacji nad Unią przez dwa największe i najbogatsze państwa. Przyjęcie zasady, że traktat nie obowiązuje, a obowiązują decyzje największych państw, pozwalałoby na ingerencję w dziedziny, które należą do wyłącznych kompetencji państw członkowskich, nie tylko w ich system prawny, ale np. prawo rodzinne, edukację czy funkcjonowanie mediów. Praktycznie w Brukseli zapadałyby decyzje, które rządy mniejszych państw musiałyby wykonywać wbrew swojej woli i wbrew woli większości wyborców. Opozycja chętnie zrzeknie się suwerenności naszego państwa za cenę powrotu do władzy, nawet gdyby była to władza bardzo ograniczona. Jest jasne, że na to zgodzić się nie można.
W Unii trwa prezydencja Niemiec, najsilniejszego obecnie państwa. Sukcesem tej prezydencji będzie przyjęcie tzw. wieloletniej perspektywy budżetowej na lata 2021-2027. Polska i Węgry nie zgodzą się na sprzeczne z traktatami powiązanie budżetu z rzekomą troską o „praworządność”. Jest jasne, że ewentualne zarzuty o jej nieprzestrzeganie miałyby charakter wyłącznie uznaniowy. W tak pojemnym haśle można zmieścić wszystko: wprowadzenie adopcji dzieci przez małżeństwa homoseksualne albo całkowite uwolnienie sędziów od jakiejkolwiek odpowiedzialności i wyłączenie spod jakiejkolwiek kontroli. Jest też jasne, że państwa, które chcą wprowadzenia takiej zasady, w głębokim poważaniu mają polskie prawodawstwo - troszczą się wyłącznie o własne polityczne interesy, zarówno w polityce międzynarodowej, jak i wewnętrznej. A tego Polska zaakceptować nie może.