W miniony weekend obserwowaliśmy wydarzenie symptomatyczne: Platforma Obywatelska urządziła debatę programową, a opozycyjne media, z TVN na czele, nie tylko jej nie transmitowały (co jeszcze niedawno byłoby nie do pomyślenia), ale ograniczyły się do zdawkowych informacji i skromnych migawek.
Zdarzyło się to w czasie, gdy trwa, nasilająca się od miesięcy, krytyka, że największa partia opozycyjna nie ma programu na przyszłość, a jej przywódca (coraz częściej kwestionowany we własnych szeregach) nie ma żadnego pomysłu, jak wyprowadzić swoją formację z permanentnego kryzysu.
Czyżby media od lat zaciekle walczące o wypromowanie idei „żeby było jak było”, nagle zmieniły front i przestały wspierać swojego faworyta? W sondażach partia Hołowni regularnie wyprzedza Platformę, kolejni posłowie PO przenoszą się do konkurencji, obiecującej „jedynki” na wyborczych listach, a europejscy protektorzy ze zdumieniem obserwują, jak ich podopieczni odgrażają się wysadzeniem w powietrze unijnego budżetu. W tej sytuacji opozycyjne media kombinują, że może opłaci się przerzucić poparcie na „wschodzącą siłę” czyli partię byłego prezentera TVN.
Hołownia też nie ma programu (poza ograniczeniem roli Kościoła), ale celowo nie stara się go formułować, żeby za wcześnie nie wchodzić w polemiki z resztą opozycji. Regularnie, mniej więcej co tydzień, zabiera Platformie jednego posła, a podobno chętnych wystarczy mu jeszcze na parę miesięcy. Usilnie stara się zająć miejsce pomiędzy Platformą, lewicą a PiS, co jest dość karkołomne, ale jak na razie przynosi efekty.
Jeżeli Platforma nie utrzyma się na poziomie około 15 procent i zacznie spadać jeszcze niżej, to Hołownia wydaje się, że ma szansę na wynik w sondażach rzędu 25 procent. Co oczywiście nie jest prawdą, bo efekt nowości powoli zblednie, a ponadto co innego jest wskazywać w sondażach osobę lansowanego celebryty, a co innego w wyborach oddać głos na nieznanych nikomu kandydatów jego partii. Również poparcie opozycyjnych mediów może usypiać czujność, bo warto pamiętać, jak te same media wypromowały niegdyś Palikota, następnie Petru, a my dobrze wiemy, co z tego zostało.
Zapewne już niedługo Platforma zostanie zmuszona do wymiany kierownictwa partii, tak jak w zeszłym roku skutecznie zmieniła kandydata w prezydenckich wyborach. Czy nie będzie za późno? I czy przedwyborcza konfrontacja nie zmusi dwóch opozycyjnych przodowników, PO i Hołowni, do morderczej walki między sobą, co już całkowicie zmarginalizuje pozostałych uczestników opozycyjnego towarzystwa?
Dziś obie strony chętnie mówią o wyborczej koalicji, ale jeżeli ugrupowanie Hołowni nie jest tylko chytrze wymyśloną podpórką Platformy, to w wyborach będziemy mieli do czynienia z wojną na śmierć i (polityczne) życie.