Wszystko jest polityką. Jeszcze nie jest za późno
Wielotysięczny tłum oklaskiwał Donalda Trumpa na wiecu Republikanów w Wellington w stanie Ohio. Było to jedno z pierwszych wystąpień od czasu opuszczenia Białego Domu, równocześnie zapowiadające serię publicznych spotkań, z których następne planowane jest 3 lipca na Florydzie.
Trump nie zawiódł swoich najwierniejszych zwolenników: długo przekonywał, że zeszłoroczne wybory zostały sfałszowane, nazwał je „zbrodnią stulecia” i na potwierdzenie przytaczał liczne przypadki wyborczych nadużyć. „Biden niszczy nasz kraj” - przekonywał, a pierwsze pięć miesięcy nowego prezydenta nazwał „totalną katastrofą”. Oskarżał administrację Bidena o tolerowanie masowego napływu imigrantów, o spowodowanie wzrostu przestępczości, o zatruwanie szkół lewicową ideologią. Zarzucał celowe osłabienie ochrony granic, zapowiadał masowy napływ morderców, zwalnianych z więzień Południowej Ameryki oraz narkotykowych dilerów. Stwierdził także, że Stany Zjednoczone pod prezydenturą Bidena są upokarzane przez Chiny, Rosję i Iran.
Po paru miesiącach milczenia Trump rusza w objazd kraju, co ma też związek ze zbliżającymi się wyborami do Senatu. Osią sporu, który dzieli Amerykanów jest przede wszystkim sprawa znów rosnącej fali imigrantów z południa. Podobnie jak w Europie, amerykańska lewica liczy na przybyszów (w Europie z Afryki i Bliskiego Wschodu, w Stanach Zjednoczonych głównie z Ameryki Południowej), którzy z czasem, po uzyskaniu praw wyborczych, będą głosować na lewicę w przekonaniu, że to ona umożliwi im ściąganie krajanów z innych kontynentów.
Jest to polityka dla Północnej Ameryki (podobnie jak dla Europy) niezwykle krótkowzroczna i obliczona na doraźne uzyskanie wyborczego poparcia. Co będzie potem, za kilkanaście lat albo w następnym pokoleniu, to już lewicy nie obchodzi. Podobnie samobójcze jest przekonanie, że rewolucja obyczajowa pozyska dla lewicy nowych, młodych wyborców. Warunkiem jest oczywiście wpuszczenie do szkół programów, lansowanych przez środowiska LGBT itd., co ma doprowadzić do powszechnej demoralizacji wśród młodego pokolenia. Przekonanie, że liczy się tylko przyjemność, a odpowiedzialność jest pojęciem archaicznym, prowadzi do wychowania społeczeństwa zdominowanego przez egoistów, nastawionych na konsumpcję, nieograniczoną przez żadne moralne zasady.
Czy Ameryka Północna pójdzie śladem Zachodniej Europy i będzie wypierać się swoich chrześcijańskich korzeni, wstydzić własnej historii i odrzucać kulturę, opartą na uniwersalnych wartościach? To się dopiero okaże. Donald Trump znów mobilizuje swoich zwolenników i przekonuje, że jeszcze nie jest za późno. Jeszcze jest czas na odbudowę takiej Ameryki, która przez ponad sto lat przewodziła wolnemu światu.