Wszystko jest polityką. HiT w polskiej szkole
Wprowadzenie do szkół średnich kursu historii najnowszej było od dawna postulatem nauczycieli akademickich, zwłaszcza na wydziałach humanistycznych szkół wyższych. Wprawdzie podstawowe wiadomości z historii Polski i świata po 1945 roku teoretycznie znajdowały się w szkolnych programach, ale już z wiedzą absolwentów tych szkół było bardzo marnie.
Po pierwsze dlatego, że nauczycielom historii zwykle nie starczało czasu na solidne omówienie materiału, który znajdował się na końcu całego kursu. Po drugie nauczyciele często uważali tematy, zwłaszcza z przełomu XX i XXI wieku za zbyt polityczne i kontrowersyjne, by je szczegółowo omawiać. Powstawała więc luka, której nie wypełniał przedmiot Wiedza o społeczeństwie (WoS), zajmujący się głównie problemami ustrojowymi. W rezultacie młodzi ludzie – mający przecież już prawa wyborcze – bardzo niewiele wiedzieli o ostatnich dekadach, w tym o przełomowych latach 90-tych, o wydarzeniach ważnych dla zrozumienia problemów III Rzeczypospolitej, o następujących w tym czasie zmianach ustrojowych, ich przyczynach i skutkach, wreszcie o sytuacji międzynarodowej i roli Polski w polityce europejskiej i światowej.
Od nowego roku szkolnego wchodzi do szkół przedmiot Historia i teraźniejszość (w skrócie HiT), wpisany do programu dwóch pierwszych lat szkoły średniej. Pierwsza część obejmuje lata 1945-1979, czyli okres komunizmu i zimnej wojny, druga rozpoczyna się od roku 1980 i obejmuje także dwie pierwsze dekady XX wieku. Powstają już programy i podręczniki do tego przedmiotu, a nauczyciele mogą skorzystać ze specjalnych kursów. Początkowo pojawią się rozmaite trudności, ale można mieć nadzieję, że w ciągu paru lat nowy przedmiot skutecznie uzupełni braki w wykształceniu absolwentów szkół ponadpodstawowych.
Opozycja oczywiście nie chce nowego przedmiotu, uważając, że niedouczona młodzież jest łatwiejsza do manipulowania. Lewica nie chce solidnej wiedzy o komunizmie i jego zbrodniach, liberałowie wolą nie wspominać złodziejskiej prywatyzacji w pierwszych latach III RP, nawet tzw. ludowcy wolą nie zagłębiać się w kompromitującą przeszłość swojej partii. Pamiętamy też opinie upowszechniane w pierwszych latach po upadku komuny o tym, że historia, a zwłaszcza historia najnowsza nie jest do niczego potrzebna. Wtedy rodziła się tzw. pedagogika wstydu (Polacy sami są odpowiedzialni za wszystkie nieszczęścia, które Polskę spotykały), wtedy też lansowano politykę społecznej amnezji (np. opór wobec lustracji, zwłaszcza na uczelniach i w sądach). Fatalne skutki tych działań odczuwamy do dzisiaj. Trzeba się cieszyć, że kolejne pokolenie będzie znacznie więcej wiedziało o czasach bezpośrednio poprzedzających jego aktywność zawodową i społeczną, niż dzieje się to dotychczas.