Wszystko jest polityką. Felieton Ryszarda Terleckiego: Koalicyjne marzenia
Czy dekompozycja partii opozycyjnych u progu roku wyborczego wpłynie na kształt koalicji wyborczej i kształt przyszłego parlamentu?
To pytanie zadają nie tylko komentatorzy polityczni, ale także przyszli wyborcy. Samolikwidacja Nowoczesnej i perspektywa powstania nowych partii, odwołujących się do tych samych wyborców, co Platforma, praktycznie przekreśla plan powołania koalicji. Platforma wchłonęła część Nowoczesnej, a to, co zostało, nie ma szans na utrzymanie się w poważnej polityce. Petru, którego pozbyła się jego własna partia, nie po to zakłada nową, żeby jeszcze raz przeżywać to samo upokorzenie. Nie zgodzi się na rolę wasala w koalicji wokół Platformy, do której trafiły lub wkrótce trafią jego przeciwniczki z Nowoczesnej. Podobnie Biedroń, który ma ambicje prezydenckie, ale własną partię musi wykroić z ludzi, którzy opuszczą inne ugrupowania. Czy zaryzykuje, aby dołączyć z nimi do ich dawnych środowisk? To mało prawdopodobne. Tak więc obok PO, która właśnie zjada swojego koalicjanta, pojawią się nowe twory, Petru i Biedronia, zabiegające o tych samych wyborców. Koalicji Obywatelskiej z tego nie będzie.
Wszystko wskazuje na to, że Koalicja Obywatelska pozostanie niespełnionym marzeniem beneficjentów minionej władzy
Czy lewica, też dramatycznie podzielona, może dołączyć do koalicji wokół Platformy? SLD w sondażach przekracza próg wyborczy, nie ma więc żadnego powodu, żeby zmarnować swoją szansę na powrót do parlamentu. Inne partyjki lewicy raczej staną u boku SLD niż pójdą do wyborów z liberałami. Zresztą SLD też będzie się przedstawiać jako wielka koalicja, od związków zawodowych po zapomniane już partie, jak Unia Pracy czy Stronnictwo Demokratyczne. Skrajna lewica, która program społeczny zastąpiła obyczajowymi dziwactwami, pójdzie do wyborów raczej z Biedroniem niż z Czarzastym.
Można też zapytać: czy PSL łączy coś z Platformą, poza pragnieniem powrotu do władzy takiej, jak w latach 2007-2015? Skoro opozycja może sobie pozwolić na brak programu, taki sojusz teoretycznie jest nadal możliwy. Działacze PSL mogą jednak nie zgodzić się na rolę pozbawionych szans maskotek na listach PO, nawet wtedy, gdy Kosiniak-Kamysz będzie miał obiecane jakieś ministerstwo. Platformie pozostanie koalicja z KOD-em, Obywatelami RP i innymi grupkami politycznego marginesu.
Nie zmieni tego ani akces paru emerytowanych sędziów, ani poparcie dziś już obciachowych celebrytów, ani zachęta przebranych w rytualne koszulki byłych gwiazd polityki. O ile można sobie wyobrazić listę byłych prezydentów i premierów, aktualnie podtrzymujących na duchu opozycję, ale marzących o apanażach w Parlamencie Europejskim, to znacznie trudniej poważnie traktować ich ewentualne zabiegi o mandaty posłów czy senatorów. Wszystko wskazuje więc na to, że Koalicja Obywatelska pozostanie niespełnionym marzeniem beneficjentów minionej władzy.