Ratyfikacja europejskiego Planu Odbudowy jak dotąd przebiega w Polsce pomyślnie. Sejm przyjął odpowiednią ustawę znaczną większością głosów, a niektóre z partii opozycji, Lewica i PSL, zachowały się rozsądnie i zrobiły to, czego oczekiwała od nich ogromna większość Polaków. Konfederacja, która skutecznie ośmiesza tradycję Narodowej Demokracji z zeszłego wieku, była przeciw na zasadzie „na złość mamie odmrożę sobie uszy”.
Co zaskakujące przeciw była także Platforma, która po rozmaitych wewnętrznych sporach i lamentach, ostatecznie wstrzymała się od głosu. Partia, która jeszcze niedawno uważała się za lidera opozycji, wygłupiła się nie tylko w oczach swoich wyborców, ale także w opinii Brukseli, gdzie wśród polityków liberalnej lewicy szukała dotąd swoich najważniejszych sojuszników.
Głosowanie w Sejmie nie kończy procesu ratyfikacji. Konieczne jest także poparcie Senatu oraz podpis Prezydenta.
W Senacie rozegra się batalia, którą wewnątrz Platformy wszczęła grupa 51 jej parlamentarzystów, żądających zmian w partii, a pośrednio odwołania nieudolnego przewodniczącego Budki. Gdyby Senat odrzucił ustawę ratyfikacyjną, musiałaby wrócić znów do Sejmu, gdzie tym razem konieczna byłaby bezwzględna większość (głosy wstrzymujące liczone są jako przeciwne).
W Senacie, podobnie jak to działo się w Sejmie, Platforma planuje przegłosować poprawki, które zgłaszane są tylko po to, aby cały proces ratyfikacyjny opóźnić, a najlepiej wysadzić w powietrze.
Jest oczywiste, że wprowadzenie jakichkolwiek zmian w ustawie, którą musi przyjąć 27 państw Unii Europejskiej, zmuszałoby do powtórzenia głosowań wszędzie tam, gdzie już się odbyły.
A przed ratyfikacją jest niewiele państw, poza Polską to także Austria, Estonia, Finlandia, Holandia, Irlandia, Rumunia i Węgry. Unia chciałaby już latem uruchomić fundusze na odbudowę gospodarki po wygaśnięciu zarazy, ale nieodpowiedzialna polityka takich gigantów intelektu i politycznej strategii jak Budka, może ten termin odwlec na bliżej nieokreśloną przyszłość. Warto pamiętać, że w ramach Funduszu Odbudowy otrzymamy ponad 750 miliardów zł, co pozwoli na inwestycje w służbie zdrowia, infrastrukturze, rolnictwie, edukacji, nauce, czy ekologii.
Pomysł Platformy, aby do uruchomienia tych funduszy nie dopuścić, tylko dlatego, że mogą one wzmocnić poparcie dla rządu, można zakwalifikować jako zdradę polskiej racji stanu.
Interes słabnącej partii, która niedługo spadnie w sondażach poniżej 10 procent, może zaważyć na przyszłości naszej i następnego pokolenia.
Na szczęście przeciwnicy europejskich funduszy już widzą, że w ten sposób zmierzają do wyborczej katastrofy, można więc liczyć na to, że otrzeźwieją jeszcze przed głosowaniem w Senacie.