Wszystko jest polityką. Bezkarna kradzież
Dziennikarskie śledztwo, którego celem było odszukanie obrazu, w czasie okupacji zrabowanego przez Niemców z Muzeum Narodowego w Krakowie, przekształciło się w pasjonującą historię złodziejskich wyczynów hitlerowskiego dygnitarza, Ottona von Wächtera i jego żony Charlotty. Tak powstała niezwykła książka Magdaleny Ogórek „Lista Wächtera. Generał SS, który ograbił Kraków”.
Wächter, urodzony w 1901 roku w Austrii, od 1930 członek NSDAP, a od 1932 członek SS, był okupacyjnym gubernatorem dystryktu Krakowa, a od lutego 1942 roku gubernatorem dystryktu Galicja. Z jego rozkazu powstało getto w Krakowie. W ostatnim roku wojny kierował niemiecką administracją we Włoszech, a następnie brał udział w reorganizacji kolaboranckich oddziałów rosyjskich i ukraińskich. Po klęsce Niemiec ukrywał się w austriackich Alpach, korzystając z fałszywych dokumentów i pomocy żony. Zmarł w Rzymie w 1949 roku, być może otruty, w 22 lata później żona potajemnie przewiozła jego trumnę do Tyrolu. Ona sama zmarła w Salzburgu w 1985 roku. Ich syn Horst, przekazał polskiej dziennikarce wiele dokumentów, dotyczących rodziców, a w zeszłym roku zwrócił trzy dzieła sztuki, ukradzione z Krakowa przez rodziców: mapę z XVIII wieku, akwarelę z połowy XIX wieku, przedstawiającą Pałac Potockich na Rynku oraz renesansowy miedzioryt. Poszukiwania najcenniejszego z poszukiwanych dzieł, repliki obrazu Brueghela „Walka postu z karnawałem” z Muzeum Narodowego w Krakowie, dotąd nie przyniosły rezultatu.
Niemcy wywieźli z Polski niezliczoną ilość dzieł sztuki; tylko na liście Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego znajdują się 63 tysiące zaginionych dzieł, ale oblicza się, że polskie straty przekraczają pół miliona obiektów. Oprócz urzędowego rabunku, dokonywanego przez III Rzeszę, kradli też dygnitarze, urzędnicy, oficerowie. Kradli dzieła sztuki, ale też meble, biżuterię, porcelanę, starodruki. Rodziny hitlerowców żyły z tych złodziejskich łupów przez lata, rodzina Wächterów była tego przykładem. Nadal w antykwariatach i na aukcjach całej Europy pojawiają się przedmioty pochodzące z Polski, a jedyną szansą ich odzyskania są zakupy dokonywane przez tych, których okradziono, czyli przez polskie instytucje.
Z samego tylko Gabinetu Rycin Biblioteki Uniwersyteckiej w Warszawie, przed wojną największej w kraju, zrabowano kilkanaście tysięcy cennych dzieł, w tym np. dwie do dziś nieodnalezione grafiki Albrechta Dürera. Książka Magdaleny Ogórek opisuje tylko jeden epizod wielkiego, zarówno zorganizowanego, jak i spontanicznego rabunku, ale jej tło stanowi historia procederu, który pochłonął gigantyczny majątek, pozostający nie bez wpływu na powojenne bogactwo Niemiec i Austrii, a także na dramatyczne zubożenie Polski.