Wśród Morowych babek nie ma smutasów
Ostatnio panie wystąpiły nie tylko dla Uniwersytetu Trzeciego Wieku, z którego się wywodzą, ale i dla wszystkich czerszczan. Sala domu kultury była nabita po brzegi, a wszyscy, jak nam doniesiono, doskonale się bawili.
Członkinie kabaretu Morowe babki to tzw. „równe babki”. Śmieszki. Gdzie się wybiorą, trzymają się ich żarty. Uwielbiają się bawić, nie przejmują się przeciwnościami losu i mają pozytywne podejście do życia.
Oto one:
- Jadwiga Główczak
- Maria Brzezińska
- Eugenia Czapiewska
- Irena Gradowska
- Jadwiga Szlachcikowska
- Stefania Thiede
- Anna Moczadł
- Teresa Szopińska
Kto je poznał, ten wie, że to pełnokrwiste kobiety. Nie siedzą w domach, ciągle są w pędzie. Na wycieczkach rozbawiają całe towarzystwo. Jest pewne, że prędzej, czy później któraś z nich zacznie opowiadać kawały. Zacznie jedna, druga szybko dołączy, a potem trzecia. I tak bez końca. W autobusie słychać ciągły śmiech, żarty i dowcipne wzajemne przytyki. Mistrzynie w dostrzeganiu absurdów dnia codziennego. Mają wnuki i synowe, dostrzegają ich problemy, daleko różne od tych z czasów swojej młodości.
Z dużą dozą humoru potrafią więc wykpić obecne relacje rodzinne. Publiczność niemal ryczała ze śmiechu, oglądając skecz o rodzince, w której to wnuki, rzadko widujące rodziców, bez babć byłyby emocjonalnymi kalekami. Śmiech przez łzy, oczyszczający lepiej niż wizyta u najlepszego psychoterapeuty. Teksty pisze Maria Brzezińska. Przyznaje, że trochę korzysta z dostępnych dialogów, ale zawsze je urozmaica po swojem u. Są też autorskie, takie jak na przykład „Bar u Looka”. Obrazek z przeszłości, tego baru dawno nie ma. Na owej działce jest już nowy budynek. Nie wszyscy kojarzą to miejsce, a wydarzyło się tam wiele osobistych historii, z miłosnymi łącznie. I choć Morowe babki nie mają mężczyzny w składzie, radzą sobie.
To Jadwiga Główczak często jest obsadzana w męskich rolach. Wszystkie panie wypadają oczywiście świetnie. Morowe babki kupiły 20 peruk i inwestują w przebrania. A że nadążają za nowinkami, marzą o portach. Bo mikrofon z rąk do rąk utrudnia występy. A mają ich coraz więcej - panie były już m.in. w Łęgu, Legbądzie, Karsinie i Kosobudach. Samowystarczalne. Kabaretowy dobytek ładują do bagażnika i jadą. To terapia śmiechem godna polecenia.