Wspomnienie o Leszku Jankowskim. "Był człowiekiem odważnym, o wyraźnych poglądach"
Odszedł Leszek Jankowski, działacz Solidarności, sygnatariusz deklaracji ideowej Ruchu Młodej Polski, prawnik.
Był jednym z tych ludzi, a nie jest ich tak wielu, którzy jeszcze przed Solidarnością zdecydowali się na odważne działanie w imię wartości, w imię wolności Polski.
Konspiracyjne spotkania
- Poznaliśmy się w 1978 roku - wspomina Aleksander Hall, polityk i historyk, działacz opozycyjny w PRL, minister w rządzie Tadeusza Mazowieckiego. - Prowadziłem wtedy koło samokształceniowe, pod auspicjami Studenckiego Komitetu Solidarności w Gdańsku. Spotykaliśmy się w mieszkaniach prywatnych. Miałem grupę słuchaczy, którzy na te spotkania przychodzili, ale jesienią 1978 roku Służba Bezpieczeństwa zaczęła rozbijać te spotkania, wsadzając część osób na 48 godzin do aresztu. Grono uczestników tego mojego kółka bardzo wtedy stopniało.
Wśród osób, które pomimo represji i szykan przychodziły regularnie, było dwóch zaprzyjaźnionych ze sobą kolegów - Leszek Jankowski i Piotr Bystrzanowski.
- Zapamiętałem tę ich determinację, dlatego zaproponowałem, aby się bardziej związali z moim środowiskiem, które wtedy wydawało pismo „Bratniak” i przygotowywało się już do powołania Ruchu Młodej Polski - opowiada Aleksander Hall.
W krótkim czasie Leszek Jankowski wszedł do tego środowiska i stał się w nim znaczącą postacią. Kiedy w sierpniu 1979 roku ogłoszono deklarację ideową Ruchu Młodej Polski, znalazł się w nielicznym gronie sygnatariuszy tej deklaracji, w centrum ważnych spraw. Zajmował się przede wszystkim działalnością wydawniczą. Wkrótce zostało powołane wydawnictwo Młoda Polska, które poza „Bratniakiem” drukowało również publikacje książkowe, ale przede wszystkim broszury. Był jednym z animatorów tego wydawnictwa, którego szefem został Mirosław Rybicki.
Życie pełną piersią
- Jakim był człowiekiem? Przede wszystkim był człowiekiem odważnym, o wyraźnych poglądach, które można by nazwać poglądami antykomunistycznymi, ale także narodowo-niepodległościowymi - opowiada Aleksander Hall. - Człowiekiem niezwykle wysportowanym, świetnym pływakiem, żeglarzem, uprawiał także surfing - pływanie na desce. I to jest pewien paradoks, że te jego umiejętności, pasja sportowa, życie pełną piersią na łonie przyrody stopniowo były blokowane przez straszną chorobę, jaką jest stwardnienie rozsiane, która rozpoczęła się jeszcze w latach 70.
Stwardnienie rozsiane nie zostało wtedy rozpoznane, tę diagnozę postawiono dopiero w 1985 roku, kiedy następowały kolejne rzuty choroby.
- Uwielbiał pływać - potwierdza Zofia Kruszyńska-Gust. - Nawet kiedy był chory, to w wodzie czuł się jak ryba i bardzo często, jeżeli tylko miał okazję, jechał nad jezioro i pływał. Kiedyś, przejeżdżając obok wody, a chodził już wtedy o kuli, zatrzymał się, aby popływać. Potem odjechał i... zostawił kulę na brzegu. Lubił psy i miał niewielką słabość do czerwonego wina.
Był człowiekiem, który niezależnie od wszystkiego starał się mieć swoje zdanie.
W międzyczasie Leszek Jankowski był internowany w Strzebielinku. Po wyjściu z internowania nadal prowadził działalność konspiracyjną, wydawniczą. Był jedną z osób, które wspierały strajk sierpniowy, drukował materiały dla strajkujących.
W drugiej połowie lat 80., dość późno, rozpoczął studia prawnicze na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim.
- Był studentem profesora Wiesława Chrzanowskiego, doradcy Solidarności, później marszałka Sejmu i pierwszego prezesa Zjednoczenia Chrześcijańsko-Narodowego. Leszek miał poczucie długu wdzięczności wobec Wiesława Chrzanowskiego, a z kolei Chrzanowski uważał go za swojego wychowanka i bardzo przejmował się jego losem, jego chorobą.
Po studiach Leszek Jankowski rozpoczął karierę prawniczą, zrobił aplikację radcowską - wspomina Aleksander Hall. - Bardzo dobrze sobie radził jako prawnik. Pracował w znanej firmie, ale stopniowo straszna choroba uniemożliwiała mu wykonywanie tego zawodu. Ostatnie kilkanaście lat, z całą pewnością więcej niż 10, to już był czas, kiedy poruszał się na wózku. To były długie lata, kiedy fizycznie nie mógł zrobić niczego, tylko poruszał głową, ale intelektualnie przez cały czas nadal był w znakomitej formie.
Akceptując swój los
- Trzeba powiedzieć, że chorobę znosił w sposób heroiczny, jak gdyby akceptując ją, nie skarżąc się na swój los, chociaż był to po ludzku los bardzo trudny i w tym ostatnim okresie także bardzo cierpiał - dodaje Aleksander Hall.
Można powiedzieć, że te jego dokonania zostały docenione przez państwo polskie, bo we wrześniu 2009 roku, w 30. rocznicę powstania Ruchu Młodej Polski, został odznaczony Krzyżem Komandorskim Orderu Odrodzenia Polski. Ten order przyznał mu prezydent Lech Kaczyński (kolega z celi w Strzebielinku). Ponieważ Leszek Jankowski ze względu na swój stan zdrowia nie mógł wziąć udziału w uroczystości wręczenia odznaczeń, która się odbyła w Dworze Artusa, jakiś czas później sam prezydent razem z Zofią Kruszyńską-Gust odwiedził go w domu we Wrzeszczu przy ulicy Partyzantów i wręczył mu order.
Pogrzeb Leszka Jankowskiego odbędzie się w piątek o godz. 12.30, na cmentarzu Srebrzysko we Wrzeszczu.