Wschowianie zagłosowali nogami. Słaba frekwencja w referendum
Referendum nie przyniosło zmian, swoje stanowiska zachowają zarówno pani burmistrz jak i radni. Głosowanie uznano za nieważne z powodu zbyt małej frekwencji, co zresztą wieszczył wcześniej ratusz.
Nie będzie zmiany warty we wschowskim ratuszu. Przynajmniej nie teraz. Niedzielne referendum w sprawie odwołania władz gminy zakończyło się fiaskiem. Swój głos oddało w nim dokładnie 2011 mieszkańców. Frekwencja nie była powalająca, wyniosła jedynie niespełna 12 proc. Nie była to jednak najważniejsza liczba podczas niedzielnego referendum, bowiem frekwencję oblicza się na podstawie ogółu osób uprawionych do głosowania, a tu kluczowe było przekroczenie określonych progów. W przypadku odwołania pani burmistrz, referendum byłoby ważne, gdyby do urn poszło minimum 4.941 osób. W sprawie odwołania radnych próg ten wynosił 5.397 osób. Gołym okiem widać więc, że jest to ponad dwa razy więcej, niż liczba wszystkich kart wrzuconych do urn.
- Ten wynik odbieram jako wotum zaufania wobec tego co robimy od półtora roku. Obiecywaliśmy pozytywne zmiany i to realizujemy. Będziemy to robić nadal - komentuje wynik referendum pani burmistrz Patalas. - Dziękuję mieszkańcom za dowód zaufania, postaramy się nie zawieść do końca kadencji i potem poddamy się normalnej weryfikacji wyborczej - dodaje.
Szanuję ten wynik
Co na to inicjator referendum, Tomasz Stasiak? Wyniki głosowania przyjmuje z pokorą. - Takie są prawa demokracji, nic na to nie poradzę. Tak społeczeństwo wybrało. Wynik jest jeden. Mieszkańcy chcą pani burmistrz, radnych i wiceburmistrza w pakiecie. Tak wybrali i należy to uszanować. Ja w żaden sposób nie zamierzam odwoływać się czy weryfikować tego, co stało się w niedzielę. Ze swojej strony zrobiłem co mogłem. Nie mogę nikogo winić. Szanuję ten wynik - komentuje. - Nie szkoda panu tych 40 tys. zł wydanych na zorganizowanie głosowania? - pytam. - Demokracja kosztuje. Gdyby można było zrobić to taniej, to byłoby taniej. Ja tych kosztów nie ustalam - odpowiada. - A czy dalej zamierza pan bawić się w politykę? Na przykład przy okazji następnych wyborów samorządowych? - dopytuję. - Czas pokaże, czy warto jeszcze wracać, podnosić tarczę i walczyć - kwituje krótko T. Stasiak.
Czas pokaże, czy warto wracać, podnosić tarczę i walczyć - mówi Tomasz Stasiak
Politolog praktykujący
Dwa tygodnie przed referendum Dariusz Przybylski ze wschowskiego ratusza (z wykształcenia politolog) przekonywał, że referendum się nie powiedzie właśnie z powodów „politologicznych”. - Wynik będzie korzystny dla zwolenników referendum. Tylko, że nie będzie wymaganej frekwencji - mówił. Co mówi dziś, gdy znamy już wyniki? - Wielu kończyło politologię, ale ja jestem praktykujący. Zawsze mnie interesowały te analizy i porównywania. Z tego punktu widzenia to się cieszę - nie kryje zadowolenia. D. Przybylskiego nie zaskoczył też fakt, że głosów oddano mniej, niż zebrano podpisów (przypomnijmy, że było ich nieco ponad 2,2 tys.). - Mówiłem, że tak będzie! To wynika z prostej rzeczy: łatwiej jest złożyć podpis niż podjąć decyzję o pójściu do głosowania, bo tu już wchodzi w grę wiele czynników. Podpis nie zobowiązuje nas do głosowania, a daje nam spokój, jeśli ktoś nas nachodzi - wyjaśnia.
Przedstawiciel ratusza zaznacza też, że teraz najważniejszy będzie kolejny ruch opozycji. - Czy przemyśli i przeanalizuje sytuację i zacznie współpracować na forum rady dla dobra swoich okręgów, czy może napnie muskuły i powie „Nas jest mnóstwo, idziemy do boju!” - komentuje.
O 22.00 w ratuszu pusto
Warto też dodać jak zakończyła się sprawa pozwu, jaki w trybie wyborczym trafił do sądu okręgowego w Zielonej Górze. Przypomnijmy, że ratuszowi nie spodobały się stwierdzenia, jakie T. Stasiak zawarł w referendalnej gazetce. Sąd jednak oddalił pozew i stanął po stronie inicjatora referendum. Władze gminy nie dały jednak za wygraną i odwołały się od wyroku. Ostatecznie sąd apelacyjny zmienił wyrok i nakazał T. Stasiakowi przeprosić panią burmistrz. Postanowienie sądu ma datę czwartkową, natomiast wyznaczony termin na przeprosiny w mediach i doręczenie stosownego oświadczenia do ratusza minął w piątek o północy. Inicjator referendum już pochwalił się w internecie zdjęciami na dowód tego, że o godz. 20.13 i 22.49 nikogo w ratuszu nie zastał.
Jestem optymistą, ale...
- Dla nas najważniejsze jest to, że władza dostała wotum zaufania. Z kolei bolesny jest fakt, że argumentacja referendalna była budowana na nieprawdzie. Pytanie, czy to wzbudzi jakąś pogłębioną nienawiść i podział Wschowy, czy może postaramy się podejść do tego inaczej - komentuje D. Przybylski.
- Czy w związku z tym, że referendum potoczyło się po waszej myśli, podobny sukces będziecie mogli odtrąbić przy okazji standardowej weryfikacji, jaką są wybory samorządowe? - pytam.
- Choć generalnie jestem optymistą, to w tym wypadku powiem, że droga jeszcze daleka. Plan jest taki, żeby to, co robimy, z każdym miesiącem było widoczne. Nawet jeśli chwaliliśmy się zatrzymaniem długów, to nie jest powód do triumfu. Jeśli będziemy tymi, którzy dotrzymali słowa, to wówczas ludzie zawsze będą głosować „za”. A takie referendum zawsze kogoś wzmacnia, kogoś osłabia. Trochę za darmo dostaliśmy a konto kilkaset, może tysiąc głosów - kwituje D. Przybylski.
Referendum w liczbach
Oto szczegółowe wyniki referendum, jakie przeprowadzono w gminie Wschowa 26 czerwca:
- 17.106 osób w gminie było uprawnionych do głosowania.
- W głosowaniu wzięło udział 2011 osób, w tym trzy korespondencyjnie
- Za odwołaniem pani burmistrz głosowały 1822 osoby, przeciw 167 osób, głosów nieważnych oddano 22
- Za odwołaniem rady miejskiej głosowały 1679 osoby, przeciw 290 osób, głosów nieważnych oddano 42.