Wrocławskie cheerleaderki oczarowały Gortata i NBA
Tancerki Cheerleaders Wrocław dostąpiły w poprzednią sobotę zaszczytu - miały okazję pokazać swoje talenty w przerwie meczu Washington Wizards podczas organizowanej przez Marcina Gortata Nocy Dziedzictwa Polskiego.
Piękne, zdolne, potrafiące skupić na sobie uwagę każdego widza. Do tego niezwykle utalentowane i zgrane. Rozumieją się bez słów, bo w tym fachu to konieczne. Ktoś mógłby pomyśleć, że wystarczy tylko parę razy przećwiczyć układ, wyjść na parkiet, zatańczyć i tyle. Ale wbrew pozorom cheerleaderki naprawdę ciężko pracują. Treningi o 7 rano w sobotę to praktycznie rutyna - w końcu w weekendy dzieje się najwięcej. Trenować trzeba cały czas, zwłaszcza jeśli co chwila dostaje się zaproszenia na różne imprezy sportowe. Znacznie łatwiej jest wejść na szczyt, niż się na nim utrzymać, a dziewczyny z Cheerleaders Wrocław na tym szczycie są od lat.
W plebiscycie koszykarskiej Tauron Basket Ligi zostały wybrane najlepszym zespołem cheerleaderek w kraju. Cieszą się ogromną popularnością kibiców w całej Polsce. Spotkać je można głównie na parkietach Śląska Wrocław, ale nie raz i nie dwa pojawiały się również na meczach innych zespołów koszykarskich. Również żużlowe tory są paniom nieobce - oprócz Betardu Sparty Wrocław, gościł je także Falubaz Zielona Góra.
Renoma Cheerleaders Wrocław wykracza jednak poza nasze rodzime rozgrywki. Wrocławianki prezentowały swoje wdzięki i umiejętności podczas mistrzostw świata w siatkówce oraz mistrzostw Europy w piłce ręcznej rozgrywanych między innymi we Wrocławiu. A to nie koniec naprawdę długiej listy miejsc i wydarzeń, w których widzowie mieli przyjemność podziwiać dynamiczne i skomplikowane pokazy. Dotychczas tancerki skupiały się na Europie, jednak polskiemu jedynakowi w NBA się nie odmawia.
- Zaproszenie do Waszyngtonu to zwieńczenie całej naszej pracy i poświęconego czasu. Dla nas to znakomita nagroda podsumowująca wszystko, co do tej pory osiągnęłyśmy i wypracowałyśmy - cieszy się Joanna Rudnicka, menedżerka zespołu.
Cheerleaders Wrocław dostały szansę zaprezentowania się podczas Polish Heritage Night, czyli Nocy Dziedzictwa Polskiego, którą corocznie organizuje środkowy Washington Wizards Marcin Gortat. To już szósta edycja tego wydarzenia. W tym roku zawodnik „Czarodziei” uhonorował weterana II wojny światowej, Juliana Kulskiego oraz weteranów wojny w Iraku - Andrzeja Sinkiewicza i Janusza Raczego.
Obok setek fanów w biało-czerwonych barwach w sobotę 4 lutego na trybunach zasiadły aktorka Alicja Bachleda-Curuś i mistrzyni MMA Joanna Jędrzejczyk. Ale gwoździem programu był bez dwóch zdań występ naszych cheerleaderek. Zresztą, dla wielu członkiń zespołu to spełnienie marzeń...
- Ja oraz jedna z choreografek, Magda Chanas, i założycielka zespołu Agata Stańczyk, po otrzymaniu zaproszenia usiadłyśmy i dzwoniłyśmy do każdej dziewczyny. Nie tylko do tych, które są obecnie w zespole, ale również do naszych byłych tancerek. Niektóre z różnych przyczyn zakończyły karierę i chciałyśmy, żeby jeszcze ten jeden raz z nami wystąpiły. Zasłużyły na to. Parę dziewczyn myślało, że to nieprawda, panowało niedowierzanie pomieszane z podekscytowaniem. Inne żartowały, że wyprawa do Stanów Zjednoczonych na jeden występ im się nie opłaca i raczej się nie wybiorą. Ale oczywiście wszystkie były zachwycone. W końcu to taka wisienka na torcie - podkreśla Rudnicka.
Wrocławianki dzięki zaproszeniu od Gortata poszły w ślady swoich koleżanek z Gdyni i Sopotu, które uczestniczyły w poprzednich edycjach Polish Heritage Night. Nasze reprezentantki przygotowały na tę okazję zupełnie nowy układ, który wcale nie przyszedł im do głowy tak szybko. Dwuminutowy występ został wykonany z uśmiechem na ustach i oczywiście perfekcyjnie - ci, którzy podczas przerwy opuścili swoje krzesełka, mieli czego żałować.
- Miałyśmy dwa wyjścia: jedno w przerwie spotkania, drugie - dla Polonii. Podczas pierwszego zaprezentowałyśmy układ, który był stworzony specjalnie na tę okazję i nad którym długo pracowałyśmy - mówi menadżerka, a zarazem jedna z tancerek. - Drugie wyjście odbyło się już po meczu, podczas spotkania z Marcinem Gortatem, wszystkimi gośćmi zaproszonymi przez niego i kibicami z Polski. Chciałyśmy zaprezentować rodzime akcenty: wyszedł skrzypek z naszą koleżanką tańczącą z szarfą, a my z woalami zrobiłyśmy biało-czerwoną flagę. Na koniec wyszłyśmy do ludzi i bawiłyśmy się z nimi. Na tym bardzo nam zależało .
Prawie tak dobrze, jak Cheerleaders Wrocław, wystąpił sam Gortat. No ale przy takim wsparciu po prostu nie mogło być inaczej: Washington Wizards zanotowali 17. wygraną z rzędu na własnym parkiecie, a po końcowej syrenie przyszedł czas na taniec zwycięstwa z przedstawicielkami „Czarodziei”, czyli Wizards Girls. Jak Amerykanki oceniły występ swoich koleżanek po fachu?
- Od początku bardzo ciepło nas przywitały, podkreślały, że mamy piękne stroje. Po występie komplementował nas ich trener, który podkreślał energię zaprezentowaną podczas tańca. Jednak najwięcej ciepłych słów otrzymałyśmy od kibiców z Polski. W pamięci zapadły mi zwłaszcza pochwały od Alicji Bachledy-Curuś. Powiedziała, że tak dałyśmy czadu, że była dumna z bycia Polką - chwali się Joanna Rudnicka.
Jednak choć pokaz swoich umiejętności podczas meczu NBA był głównym celem wizyty wrocławianek w Stanach Zjednoczonych, to nie zabrakło również podpatrywania, jak to się robi w Ameryce.
Nasze tancerki miały okazję zobaczyć, jak trenują cheerleaderki kolejnej obok Wizards drużyny NBA. Zajrzały bowiem do Barclays Center, hali Brooklyn Nets, gdzie do derbowego spotkania z New York Knicks przygotowywały się Brooklynettes. W tym zespole tańczy między innymi Anna Smyczyńska, jedyna obecnie polska cheerleaderka w najlepszej zawodowej, koszykarskiej lidze świata. Czy praca w kolebce cheerleadingu różni się znacząco od jego polskiej szkoły?
- Dziewczyny pokazywały swoje układy, które prezentowały w trakcie spotkania. Nie było tam już miejsca na szlifowanie techniki, kroków i poprawianie błędów. W tych występach było dużo energii i parę ciekawych pomysłów. To dla nas z pewnością cenna lekcja, ale patrząc zarówno na występy Brooklynettes, jak i Wizards Girls uważam, że nie odbiegamy mocno od amerykańskich cheerleaderek. Nawet pokusiłabym się o stwierdzenie, że mogą się od nas czegoś nauczyć - mówi z pełnym przekonaniem menedżerka wrocławskiego zespołu.
W USA na szczęście nie wszystko kręciło się wokół tańca, bo można by dostać od tego zawrotów głowy. Oprócz występów, Cheerleaders Wrocław wizytowały Ambasadę RP oraz Konsulat Generalny w Nowym Jorku, ale również miały czas na oddech.
- Fakt, to był bardzo intensywny okres. Dużo działo się w Nowym Jorku: tańczyłyśmy w Manhattanie, byłyśmy w polskim radiu Rampa, do tego spotkania w ambasadzie i konsulacie. Sporo też działo się w Waszyngtonie. Na szczęście w międzyczasie zdążyłyśmy pozwiedzać, trochę odpocząć. Zobaczyłyśmy między innymi słynne nowojorskie Rockefeller Center. W niedzielę w małych grupkach robiłyśmy to, na co miałyśmy ochotę - wylicza tancerka.
Ten intensywny tydzień już za nimi, odpoczynek także dobiega końca. Co teraz mają w planach?
- Przed nami dużo pracy związanej z wrocławskimi The World Games 2017. Oczywiście będziemy obecne podczas siatkarskich mistrzostw Europy rozgrywanych w Polsce. Chcemy dalej podbijać świat, ale na razie niech to pozostanie naszą słodką tajemnicą - odpowiada Joanna Rudnicka.
Cóż… w takim razie pozostaje tylko czekać. Coś nam podpowiada, że jeszcze niejeden raz usłyszymy o cheerleaderkach z Wrocławia.