Wpadli przez własną głupotę. Trafili za kratki
Głupota nie boli, jak mawia porzekadło, ale tych delikwentów niestety sporo kosztowała. Przez swoje wyczyny wylądowali za kratami.
Z przestępcami nieudacznikami podkarpaccy policjanci mają styczność niemal na co dzień. Choć to, czego się dopuszczają, rodzi poważne konsekwencje, jednocześnie wywołuje na twarzy szeroki uśmiech. Okraść dom i zostawić tam swój dowód osobisty? Przekroczyć prędkość i próbować chować się przed pościgiem w domu należącym do... policjanta? To tylko niektóre z „popisów” naszych przestępców, którzy śmiało mogliby zagrać główne role w słynnym cyklu Gang Olsena.
Chciał tylko skorzystać z toalety
Przypadki z ostatniego miesiąca zaskakują nie mniej. Skazanemu 34-latkowi z Tarnobrzega długo udawało się uniknąć więzienia. Był czujny i ostrożny, dlatego liczył, że nadal będzie mógł cieszyć się wolnością. Pech chciał, że podupadł na zdrowiu i wybrał się do lekarza. Po wyjściu z gabinetu postanowił jeszcze skorzystać z toalety. Kiedy z niej wyszedł, okazało się, że przychodnia jest już zamknięta, a w środku nie ma żywego ducha. Dlatego próbował się z niej wydostać przez okno. Kiedy tylko je otworzył, zawył alarm, a na miejscu pojawiła się ochrona. Mężczyzna zaczął się tłumaczyć, że nie jest włamywaczem, ale policja zaczęła drobiazgowo sprawdzać jego dane. Okazało się, że jest poszukiwany przez sandomierski sąd i prokuraturę. Z przychodni trafił prosto za kraty.
Podwójnego pecha miał za to 30-letni złodziej z Niska, który próbował wynieść ze sklepu kosmetyki, artykuły spożywcze i zabawki, które schował we własnym ubraniu. Pech chciał, że zakupy w tym sklepie robił też policjant po służbie. Zaczął gonić złodzieja, a ten w popłochu zgubił pudełko z butami i butelkę oliwy, która wypadła mu z nogawki.
Na brata bliźniaka
Z kolei 58-latka z powiatu przeworskiego, który był poszukiwany przez sąd do odbycia kary więzienia, zgubiła... uczciwość. W ubiegły wtorek sam się zgłosił na przeworską komendę, informując, że znalazł czyjeś dokumenty. Te faktyczne figurowały w policyjnej bazie jako utracone, ale ku zdziwieniu 58-latka znalazły się w niej także dane jego samego. Do policyjnego aresztu pieszo odprowadzili go policjanci.
Sprytu i przebiegłości nie można odmówić za to 29-latkowi z Przemyśla, który zapewniał sobie bezkarność wykorzystując swojego rodzonego sobowtóra! Bracia, jak to bliźniacy, podobni są jak dwie krople wody, co przestępcy było bardzo na rękę. Policja od dawna podejrzewała mężczyznę o udział w zorganizowanej grupie przestępczej, ale nie udało się go skutecznie zatrzymać. Bo młody gangster jak z nut recytował dane brata, a te zgadzały się z tymi, jakie figurowały w policyjnych rejestrach. W końcu jednak mundurowi skrupulatnie przeanalizowali wygląd obu mężczyzn i odnaleźli różniące ich szczegóły. Zorganizowali obławę na wytypowanego brata, a po pobraniu odcisków palców okazało się, że się nie pomylili. 29-letni cwaniak skończył w areszcie.