Leszek Mazan

Wpadki i wypadki kaznodziejów według Mazana

Najsławniejszy w XV wieku kaznodzieja, Jan Kapistran, przybył do Krakowa 28 sierpnia 1453 roku. Po jego kazaniach ludzie pozbywali si ę kosztowno ści, Fot. Archiwum Najsławniejszy w XV wieku kaznodzieja, Jan Kapistran, przybył do Krakowa 28 sierpnia 1453 roku. Po jego kazaniach ludzie pozbywali si ę kosztowno ści, a nawet... butów
Leszek Mazan

Kazania - dla lepszego kontaktu z wiernymi - głosi się prawie wyłącznie od ołtarza. Pozostała legenda płynących z góry, starannie dobieranych, wpadających do serca słów. Ale i dziwnych wydarzeń, które miewały miejsca na tych „stanowiskach bojowych” każdej parafii.

Wydarzyło się to pewnej nocy 50 (51?) roku nowej ery w Troadzie, na trzecim piętrze budynku, w sali oświetlonej dziesiątkami płonących lampek. Kazanie do wiernych wygłaszał święty Paweł z Tarsu. Mówił długo, bardzo długo…

I wtedy stało się nieszczęście: siedzący na oknie młodzieniec imieniem Eutych, zasnąwszy głęboko, runął na bruk dziedzińca. Kaznodzieja przerwał, zbiegł na dół, wziął na ręce zwłoki Eutycha. - Uspokójcie się! - zawołał do tłumu. - On znowu żyje!

I Eutych, ku zdumieniu obecnych, ożył. Jak można przypuszczać, do końca życia słuchał kazań uważniej.

Sam święty Paweł wrócił do niedokończonego kazania podreperowany psychicznie: udowodnił, że kaznodzieja może nie tylko uśpić żyjących, ale i wskrzesić zmarłych.

DOPUŚĆ GO, DUBRAWKO!

Nigdy się już nie dowiemy, kto, gdzie i kiedy wygłosił pierwsze kazanie na ziemiach polskich.

Można jeno domniemywać, że miało to miejsce w 965 roku w Poznaniu, na Ostrowie Tumskim, w kaplicy ufundowanej przez świeżo przybyłą z Czech Dubrawkę de domo Przemyślidównę, małżonkę księcia Mieszka I.

Zarys murów tej kaplicy odkryto niedawno na północ od prezbiterium kościoła Marii Panny przy pałacu książęcym.

Kaznodzieją mógł być przybyły z księżną ks. Jordan, podniesiony wkrótce do godności biskupa. Ten sam, za którego mądrą radą Dubrawka zgodziła się na konsumpcję małżeństwa jeszcze przed chrztem małżonka: Mieszko, który odprawił dla niej wszystkie swe siedem żon, nie był przyzwyczajony w tym temacie do zbyt długich postów, również kulinarnych. Może więc przedmiotem pierwszych kazań było właściwe, mądre traktowanie obowiązków małżeńskich w łożu i przy garach?

NA STOJĄCO, NA BOSAKA

Wysłuchanie kazania nie było kiedyś, nawet przy najlepszych chęciach, sprawą prostą. Kamienne zazwyczaj świątynie były coraz bardziej oblegane, i niezależnie od swych gabarytów czy liczby codziennych nabożeństw, nie mogły pomieścić wszystkich wiernych.

W kościele Mariackim na jednym metrze kwadratowym mogły się pomieścić cztery osoby - teoretycznie, bo trzeba było odliczyć ołtarze czy filary. Zimą panowały przeraźliwe chłody, a niezależnie od pory roku, posadzki zalegało przekleństwo wszystkich proboszczów - potworne błoto wnoszone na butach czy bosych nogach.

Wzorem miast niemieckich i w Krakowie przed wejściem do kościołów kładziono więc słomę, zmienianą w lecie co osiem, a w zimie co czternaście dni. Trwały przepychanki ku prezbiterium, gdzie było cieplej.

Wszyscy stali. Po pierwsze - bo nie było zbyt wielu stałych ław, a po drugie - uczestnictwo we mszy na siedząco przez długie lata było przywilejem tylko nielicznych: króla, kleru, najwyższych urzędników, hetmanów etc.

Czytaj więcej:

  • DO OGNIA Z GRZECHEM
  • BITWA O AMBONĘ
  • CZY JEST TU ZŁODZIEJ?
Pozostało jeszcze 79% treści.

Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.

Zaloguj się, by czytać artykuł w całości
  • Prenumerata cyfrowa

    Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.

    już od
    3,69
    /dzień
Leszek Mazan

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.