Wolsztyn: Kobieta zginęła w wypadku. Oskarżono... mechanika
Dwa lata temu, pod Wolsztynem, w samochód Anety czołowo uderzyło auto okolicznego biznesmena. 47-letnia kobieta zginęła na miejscu. Prokuratura z Wolsztyna oskarżyła jednak nie biznesmena, a mechanika. Ponoć wcześniej źle dokręcił mu koło. Postawa wolsztyńskich śledczych dziwi wiele osób. Prokuratura Okręgowa w Poznaniu uznała, że w Wolsztynie nie wyjaśniono wszystkich wątków i wszczęła drugie śledztwo ws. wypadku.
Do wypadku doszło 13 listopada 2015 roku w okolicach Grójca Wielkiego pod Wolsztynem. Biznesmen Piotr J. jechał powypadkowym mercedesem sprowadzonym z Hiszpanii. Wjechał czołowo w auto Anety, bo odpadło mu tylne, lewe koło.
Z Madrytu sprowadzał znacznie więcej mocno „bitych” pojazdów. Dawał je do naprawy znajomym mechanikom i wysyłał do swojej wypożyczalni na Teneryfie. Z mercedesem było tak, że po wypadku w Hiszpanii oraz naprawie w Polsce, Piotr J. nie pojechał nim na żadne badania techniczne. Wyjechał jednak na drogę publiczną i po chwili doszło do wypadku.
Wolsztyńska prokuratura nie postawiła mu żadnego zarzutu. O nieumyślne spowodowanie śmierci Anety oskarżyła... mechanika pracującego dla Piotra J. Śledczy stwierdzili, że mechanik źle dokręcił koło w aucie szefa.
Piotr J. uważa, że nie musiał robić nowych badań technicznych. Ale polskie i hiszpańskie przepisy są jednoznaczne: auta po poważnych wypadkach powinny przejść kolejne badania techniczne zanim wyjadą na drogę. Jednak ani prokuratura, ani powołani przez nią biegli nie zajęli się przeszłością auta oraz tym czy Piotr J. mógł legalnie poruszać się po polskich drogach.
Magdalena Kasprzak, zastępca Prokuratora Rejonowego w Wolsztynie. - Przyjęliśmy, że skoro mercedes jest zarejestrowany w Hiszpanii, to może poruszać się po drogach. Nie badaliśmy czy ma aktualne badania techniczne. To nie miało obiektywnego związku przyczynowo-skutkowego z wypadkiem. Powodem było odpadnięcie źle dokręconego koła.
Prokuratura oskarżyła więc mechanika Jacka Kaczmarka, który pracował w firmie biznesmena. Kaczmarek do winy się nie przyznaje. Zapewnia, że inne osoby musiały dokręcać koło, bo jego w tamtym okresie nie było w pracy.
- Prokuratura i powołani przez nią biegli powinni wyjaśnić wszystkie okoliczności. Jednak z nieznanych nam przyczyn śledczy niektóre wątki całkowicie pominęli – mówi Piotr Bogacz, adwokat oskarżonego mechanika.
W winę mechanika nie wierzą też rodzice tragicznej zmarłej Anety. Zastrzeżenia mają do Piotra J., który jechał wadliwym mercedesem. Ojciec zmarłej Józef Ciemniejewski poskarżył się do kierownictwa prokuratury w Poznaniu i Warszawie. Zarzucił śledczym z Wolsztyna wiele zaniedbań. M.in. jako pokrzywdzonego nie dopuścili go do przesłuchań ważnych świadków. Chciał w śledztwie zadać pytania biegłym oraz biznesmenowi, którego śledczy, wskutek odniesionych przez niego ran, uznali za pokrzywdzonego.
Ojciec zmarłej ma też żal do wolsztyńskiej prokuratury, że bardzo szybko wydała biznesmenowi jego mercedesa. Efekt jest taki, że auta nie można poddać kolejnym badaniom. Biznesmen stwierdził, że je zbył, ale nie potrafił powiedzieć gdzie.
- Wolsztyńska prokuratura skierowała sprawę na fałszywe tory
- uważa adw. Rafał Kupsik, pełnomocnik rodziców zmarłej. - Prokuratura oskarżyła Bogu ducha winnego mechanika, na którego na siłę znaleziono paragraf. Ten mercedes, zanim wyjechał na drogę, powinien przejść badania. Prokuratura uznała jednak ten wątek badań za mało istotny. Pierwszy raz w swojej karierze prawniczej spotykam się z takim tokiem rozumowania.
Pisma słane przez ojca zmarłej Anety przyniosły skutek. - Prokurator Okręgowy w Poznaniu, po analizie jego skarg uznał, że w Wolsztynie nie wyjaśniono wszystkich okoliczności sprawy. Dlatego wszczęliśmy śledztwo ws. tego wypadku - mówi Magdalena Mazur-Prus, rzecznik poznańskiej prokuratury.