Dariusz Piekarczyk

Wolontariusze na Kresach ocalają od zapomnienia mogiły pradziadów

Młodzież restauruje mogiły polskich harcerzy w Busku pod  Lwowem. W roku 1920 harcerzy zamordowali bolszewicy Fot. Archiwum Artura Sułkowskiego Młodzież restauruje mogiły polskich harcerzy w Busku pod Lwowem. W roku 1920 harcerzy zamordowali bolszewicy
Dariusz Piekarczyk

8 lipca 2017 roku ponad 1200 wolon- tariuszy wyruszyło na Ukrainę, żeby w 127 kresowych miastach i wsiach ratować mogiły pradziadów i wesprzeć Polaków mieszkających poza granicami RP.

Mogiłę pradziada ocal od zapomnienia - to unikatowa na skalę światową akcja, trwająca od roku 2010. Bierze w niej udział głównie młodzież dolnośląska ze szkół gimnazjalnych i średnich, ale nie brak też osób z innych regionów naszego kraju, w tym i z łódzkiego. Najstarszy wolontariusz ma 83 lata i każdego roku wraca do Borysławia, gdzie się urodził.

Ksiądz Alfons Górowski z parafii rzymskokatolickiej w Kołomyi: - Będzie o Was jeszcze głośno na całej Ukrainie.

Będzie o Was głośno na Ukrainie

- Po raz pierwszy pojechaliśmy zorganizowaną grupą na Ukrainę w roku 2010 - mówi Artur Sułkowski, jeden z organizatorów akcji „Mogiłę pradziada ocal od zapomnienia”. - Pomysłodawcą akcji była Grażyna Orłowska-Sondej ze Studia Wschód. W roku 1999 pojechała z darami dla Polaków w Kołomyi.

Jej wizyta zbiegła się z decyzją władz lokalnych o likwidacji największego polskiego cmentarza na Pokuciu. Ta tragiczna wiadomość pobudziła Kresowian oraz ich potomków mieszkających w Polsce do działania. Po czterech lata walki o zachowanie cmentarza nastąpiło jego powtórne otwarcie. Dziś na bramie wejściowej wisi wielki orzeł w koronie. Podczas uroczystości otwarcia ksiądz Alfons Górowski, proboszcz z Kołomyi, powiedział „Będzie jeszcze o was głośno na Ukrainie”.

Młodzież restauruje mogiły polskich harcerzy w Busku pod  Lwowem. W roku 1920 harcerzy zamordowali bolszewicy
Archiwum Artura Sułkowskiego Stanisław Kutnik (ponad 90 lat), emerytowany nauczyciel z Przemyślan, często powtarza: - Do dziś czekam na Polskę

- Za to w roku 2010 grupa około 50 osób ruszyła z pierwszą misją. Zaczęło się więc skromnie. Od tego czasu jeździmy każdego roku - dodaje Artur Sułkowski. - W tym roku, 8 lipca, do 127 kresowych miast i wsi wyruszyło ponad 1200 wolontariuszy. Pracują tam, ratując mogiły pradziadów na zapomnianych cmentarzach. Wspierają także Polaków żyjących za wschodnią granicą Rzeczypospolitej.

Mało tego, młodzież z dolnośląskich szkół przekazuje każdego roku po złotówce na ratowanie mogił przodków na Kresach. Teraz kolej na inne regiony, także na Łódzkie, bo tu wielu jest Kresowiaków.

- Liczymy, że wasz region bardziej się zaangażuje w akcję. W każdym razie śnieżna kula toczy się, pęcznieje i jest coraz większa - dodaje Sułkowski. - Przez te osiem lat nasi wolontariusze zinwentaryzowali ponad 100 tysięcy mogił. To między innymi dzięki ich pracy potomkowie Polaków z Kresów Wschodnich mogą dziś odnaleźć miejsca pochówku swoich przodków oraz poznać ich historię.

Kim się urodziłam, tym umrę

Do najbardziej spektakularnych prac, jakie wykonano w ramach akcji „Mogiłę pradziada ocal od zapomnienia”, należy wybudowanie cmentarza polskich legionistów pochowanych w Rokitnie na Wołyniu.

- Wybudowanie na nowo, nie odnowienie - wyjaśnia pan Artur. - Miejsce spoczynku bohaterów było całkowicie zdewastowane. Płyty nagrobne znajdowały się pod ziemią. Po prostu pełna dewastacja. Ale akcja to nie tylko odnawianie, to także spotkania z naszymi rodakami. Dla wielu z nich nasze przyjazdy są jedyną w roku okazją, aby porozmawiać w języku ojczystym. Nawet pan sobie nie wyobraża, jakie jest to dla nich ważne. W mojej pamięci na zawsze pozostaną, nieżyjące już, Józefa Moczulska z Tłumacza i Anastazja Jankowska z Wolicy w obwodzie Urmań.

Młodzież restauruje mogiły polskich harcerzy w Busku pod  Lwowem. W roku 1920 harcerzy zamordowali bolszewicy
Archiwum Artura Sułkowskiego Młodzi wolontariusze z Lubawki podczas prac na cmentarzu rzymskokatolickim w Żytomierzu.

Pan Artur opowiada, że obie kobiety straciły w młodości najbliższych, którzy zostali zamordowani przez UPA. Po zakończeniu drugiej wojny nie wyjechały jednak, jak większość mieszkających tam Polaków na Zachód. Pozostały i opiekowały się polskimi mogiłami.

- Proszę sobie wyobrazić, że mimo życia w samotności nie straciły pozytywnego myślenia i przywiązania do polskości - wspomina Artur Sułkowski. - Pani Anastazja zwykła mawiać „kim się urodziłam, tym będę umierać”. Ja też dzięki akcji odnalazłem, w Doboszówce koło Mościsk, krewnych. O ich istnieniu nie mieliśmy pojęcia. Trzeba było ponadsiedemdziesięcioletniej rozłąki, aby się spotkać.

Takie spotkania zawsze są pełne radości. Dzięki nim rodacy mieszkający na Ukrainie czują, że Polska o nich pamięta. - Dla wielu osób Polacy na Wschodzie kojarzą się z osobami w podeszłym wielu i często tak właśnie jest, gdyż oni stanowią „perły polskości” - mówi pan Artur. - Jest już jednak młode pokolenie. Daje nam to możliwość współpracy ponad granicami, zarówno przy cmentarzach, jak i innych, całorocznych, projektach. Im tam ciężej jest zachować tożsamość narodową, niż nam w Polsce. Pamiętajmy też, że wiele jest rodzin mieszanych polsko-ukraińskich.

Ukraińcy patrzą z podziwem

Nasz rozmówca twierdzi, że Polacy przyjmowani są niezwykle ciepło przez ludność ukraińską. Ta dziwi się, że młodzież polska, zamiast się bawić i korzystać z życia, przyjeżdża pracować charytatywnie, odnawiając cmentarze. Nasza młodzież jest tam wspaniałym ambasadorem polskości.

- Wiele razy bywało tak, że młodzież ukraińska przychodzi pomagać nam w pracy - mówi pan Artur. - Słowa uznania należą się też lokalnym władzom. Nie dość, że miło nas witają, to jeszcze udostępniają sprzęt do pracy. Mało tego, jeśli w jakiejś miejscowości nie ma polskich rodzin, to udostępniają nam kwatery lub hostele. Proszę sobie wyobrazić, że zawiązuje się współpraca między polskimi i ukraińskimi samorządami. Przykładem niech będą Oborniki Śląskie i Husiatyn nad Zbruczem. Po Ukrainie czas na Syberię

Tegoroczna akcja, która rozpoczęła się 8 lipca, potrwa 10 dni. - Po powrocie z Ukrainy jedziemy na Syberię - mówi nasz rozmówca. - Zamierzany dotrzeć do Polaków mieszkających w Irkucku, Wierszynie oraz Ułan Ude. To pierwsza nasza wyprawa na Syberię. Wizyta związana jest z naszym dużym projektem.

Młodzież restauruje mogiły polskich harcerzy w Busku pod  Lwowem. W roku 1920 harcerzy zamordowali bolszewicy
Archiwum Artura Sułkowskiego Wolontariusze podczas wizyty u pani Zofii Tarapackiej przekazali jej kopię obrazu Matki Boskiej Pajęczańskiej.

Cóż to za projekt? 1 lipca w Staraszowicach pod Wołowem wmurowano kamień węgielny pod Dom Spotkań z Kresami im. kardynała Henryka Gulbinowicza, który jest patronem i wielkim przyjacielem akcji. - Chcemy, aby w domu tym zamieszkali repatrianci z Syberii, Kazachstanu, ale także samotni Polacy mieszkający na dawnych Kresach Wschodnich - tłumaczy pan Artur. - To pierwszy taki obiekt w kraju. Chcemy, aby było to także miejsce spotkań wszystkich tych, którym Kresy nie są obojętne. Po powrocie z Syberii już rozpoczynamy przygotowania do dziewiątej edycji i mamy nadzieję, że w jej organizację włączy się także „Dziennik Łódzki”. Już dziś zapraszamy na wyjazd z nami w przyszłym roku. Ruszamy także ze zbiórką zniczy na 1 listopada, oraz darów świątecznych dla naszych rodaków. Kresowe życie nie znosi próżni, cały czas coś organizujemy.

Kresy to Polska

Środowiska oraz różne organizacje kresowe niezwykle ciepło patrzą na akcję „Mogiłę pradziada ocal od zapomnienia”. Jak twierdzi Artur Sułkowski, nie bez znaczenia jest też fakt, że w ostatnich latach nastąpił, jak to nazywa, renesans kresowy. Zainteresowanie społeczeństwa, a zwłaszcza młodego pokolenia, Wschodem wzrasta.

- Kresy to Polska - mówi. - Nie można budować świadomości narodowej bez Lwowa, Grodna, Wilna czy innych miasta obecnie za wschodnią granicą. Naszym celem jest, aby akcja nabrała charakteru ogólnopolskiego, dlatego też zachęcam gorąco szkoły, organizacje społeczne z woj. łódzkiego do śledzenia tego, co robimy, ale także do czynnego włączenia się do naszych akcji oraz wychodzenia z własną inicjatywą. Za Bugiem jest jeszcze wiele do zrobienia.

Dariusz Piekarczyk

Od ponad ćwierć wieku jestem dziennikarzem tygodnika Nad Wartą oraz Dziennika Łódzkiego. Zajmuje się sportem, który jest moją pasją, a zwłaszcza piłka nożna i siatkówka. Ponadto zajmuję się sprawami Kościoła, a zwłaszcza misjami. Pisze o Sieradzu, który jest moim miastem, jego bogatej historii, mieszkańcach. Jestem autorem książek o historii zapasów, siatkówki oraz zmagań piłkarskich w Pucharze Polski.

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.