Wójt Zaboru lubi kompromisy
Wybory nie były łatwe. W pierwszej turze miałem czterech rywali, a do drugiej wszedłem ze stratą 400 głosów do zwycięzcy. Mimo to udało się wygrać - mówi Robert Sidoruk
Ten wójt lubi kompromisy
Pani Maria, którą spotkaliśmy w centrum Zaboru, gdy czekała na autobus, którym chciała dojechać do Zielonej Góry powiedziała: - Jestem zadowolona z pracy wójta. Zabór się rozwija, powstają nowe osiedla, remontowane są drogi, zbudowano u nas centrum winiarstwa. Dlatego staliśmy się sławni. Mam tylko jedną uwagę, może przydałoby się więcej placów zabaw, by dzieci miały gdzie się wybiegać- mówi pani Maria.
Inny mieszkaniec Zaboru Jarosław Krzywak mówi o sobie, że jest kibicem sportowym. - Dlatego cieszę się, że wójt dba o nasze boisko piłkarskie. Przez wiele lat piłkarze nie mieli szatni i dopiero nowa władza o nią zadbała. Teraz powinni lepiej grać - podkreśla J. Krzywak.
Wójt Robert Sidoruk zdradza, że urodził się w Zielonej Górze, ale całe życie spędził w Milsku. Jest żonaty, a dwójka dzieci, czyli Paulina i Łukasz są już samodzielni. Od 2001 roku do wyboru na stanowisko wójta, a stało się to w 2014 roku, prowadził własną firmę usługową. Zajmował się montażem alarmów.
Skąd zatem decyzja, by rywalizować o stanowisko wójta? - Zawsze starałem się być aktywnym społecznie, szczególnie w dziedzinie sportu. Zresztą nawet dzisiaj mimo 41 lat nadal gram w piłkę. I to w dwóch drużynach. Dodatkowo w latach 2000 - 2014 byłem radnym gminnym. Wtedy to doszedłem do wniosku, że można zrobić więcej, chociaż pracę poprzedniego wójta oceniam wysoko. Z jednym zastrzeżeniem, zbyt mało dbał o promocję - gminy - wylicza wójt Sidoruk.
Nasz rozmówca przyznaje, że wybory nie były łatwe. O stanowisko wójta rywalizowało czterech chętnych i wprawdzie Robert Sidoruk wszedł do drugiej rundy, ale po pierwszej przegrywał z byłym zastępcą wójta aż około 400 głosami. - Rywal miał około 800 głosów, a ja o połowę - mniej wylicza.
I zdradza, że po pierwszej turze wziął się ostro do pracy. - Jeździłem po wsiach, rozmawiałem z mieszkańcami, sołtysami, przekonywałem ich do swojej wizji gminy. Mówiłem, że możemy rozwijać się szybciej, że trzeba bardziej promować gminę, pozyskiwać pieniądze zewnętrzne - tłumaczy wójt. Zabiegi Roberta Sidoruka przyniosły efekty, w drugiej turze uzyskał o 56 głosów więcej i tym samym stanął na czele gminy.
Kiedy pytamy co się udało zrobić, nasz rozmówca odpowiada, że jego celem jest realizowanie obietnic wyborczych. - Część się udało, na wykonanie pozostałych mam jeszcze kilka lat - tłumaczy i wylicza. - Wprowadzenie pomocy prawnej w gminie, dyżurów dzielnicowych, wydawanie kwartalnika gminy, wybudowanie podjazdu dla niepełnosprawnych w zespole szkół.
Wójt przyznaje też, że kilka rzeczy się nie udało.
- Chciałem uruchomić zakład rehabilitacji, wyremontowaliśmy pomieszczenie, podpisaliśmy nawet umowę z jedną z firm. Mimo tego nie podjęła się ona świadczenia usług - wyjaśnia R. Sidoruk. Zastrzega, że może wiele oczekiwań nie uda się spełnić.
Przewodniczący rady Lech Merda pozytywnie ocenia postępowanie wójta. Przyznaje też, że w czasie wyborów na radnego, startował z komitetu konkurenta wójta Sidoruka.
- Jest człowiekiem bezkonfliktowym, lubi kompromisy, chce się dogadać, co sprawia, że przyjął wiele postulatów zgłoszonych przez radnych. Nawet kosztem swoich pomysłów. Dlatego radni jednogłośnie udzielili mu absolutorium.
Krystyna Sikoń, sołtys Łaz o wójcie mówi, że kiedy z nim rozmawia, to ma wrażenie, że jest gotów uchylić jej nieba. - Współpracuje się z nim bardzo dobrze. Jest otwarty na nasze propozycje i w miarę swoich możliwości stara się nam pomóc. To dzięki jego pomocy przygotowujemy plac pod przyszłe boisko - wylicza pani Krystyna.
Kiedy dopytujemy wójta o inne porażki, ten wymienia brak internetu w Przytocznej, Czarnej i Dąbrowie. W tych wsiach światłowód w postaci tzw. szyny jest już dostępny. Natomiast nie znaleziono operatora, który doprowadzi instalacje do poszczególnych posesji. - Rozmawiamy z jedną z firm i być może uda się to zrobić w tym roku - dopowiada.
Poprzednik Sidoruka miał zastępcę, który przepadł w ostatnich wyborach. I Sidoruk zlikwidował to stanowisko - Dlatego dziś musi pracować za dwóch - mówi inny z radnych. - Ale mu się udaje. Może dlatego, że słucha ludzi.