Dwa lata temu do Poznania przeniesiono bardzo ważny element dowodzenia wojskami USA w Europie - MCE. Od tego czasu w bazie przy ul. Bukowskiej, gdzie stacjonują zmieniło się bardzo dużo. A kolejne inwestycje pojawią się w tym roku.
- Zanim pojawili się tutaj Amerykanie, musieliśmy poprawić infrastrukturę. Chodzi głównie o budynki koszarowe, które były przygotowane do zamieszkania przez wojska sojusznicze. Zrobiliśmy najważniejsze remonty, żeby żołnierze mogli wejść do tych pomieszczeń - wspomina ppłk Marek Błachowiak, komendant 14. Wojskowego Oddziału Gospodarczego, który ma swoją siedzibę przy ul. Bukowskiej w Poznaniu.
Czytaj też: Armia USA stacjonuje w Wielkopolsce. Jak żyje się mieszkańcom Powidza i okolic?
Na terenie tego kompleksu stacjonują żołnierze US Army z Pierwszej Dywizji Piechoty. Wyremontowany został wtedy jeden budynek pośrodku całego kompleksu przy Bukowskiej. Wyróżnia się na tle pozostałych, a został utrzymany w historycznym kształcie. Poza tym zmiany zaszły też wokół bazy.
- Zgodnie z oczekiwaniami, ale też oceną konserwatora zabytków, wyremontowaliśmy ogrodzenie dookoła kompleksu. Teraz jest bliższe temu, które kilkadziesiąt lat temu otaczało bazę - dodaje ppłk Błachowiak.
Wszystko to działo się jeszcze zanim w Poznaniu pojawili się Amerykanie. Później wzdłuż płotu przy ul. Polnej pojawiły się tzw. t-walle. To betonowe bariery, które uniemożliwiają wjazd pojazdem na teren bazy.
Kolejne prace i remonty są zaplanowane na najbliższy rok. Odnowione będą następne trzy budynki - koszarowe, logistyczne i stołówka.
- W znaczącej mierze będzie to finansowane z pieniędzy amerykańskich. Poprawi się wygląd zewnętrzny budynków
- komentuje komendant 14. WOG.
Obecnie największe kłopoty dla poznaniaków z obecnością wojsk US Army pojawiają się przy przejazdach ciężkiego sprzętu i dostaw. Kumulują się one na wjeździe w ulicę Marcelińską od strony Grunwaldzkiej. Duże pojazdy mają problem z jazdą na tak wąskiej przestrzeni. Ma się to poprawić po przebudowie wjazdu do kompleksu, właśnie od strony Marcelińskiej.
- W związku z pobytem wojsk sojuszniczych ruch towarowy i osobowy znacznie się zwiększył. Jest kierowany przez ten wjazd, a on nigdy nie był przygotowany na takie natężenie ruchu. Będziemy go modernizować i zabezpieczać - tłumaczy ppłk Błachowiak.
Jak ma być dowódca, to jest
Amerykanie stacjonujący w Poznaniu mają też możliwość korzystania z obiektów sportowych. Często pojawiają się na wojskowym stadionie lekkoatletycznym, pływalni, sali gimnastycznej czy siłowni.
Zobacz również: Wycinka drzew w Powidzu. Armia USA rozbudowuje bazę w Wielkopolsce kosztem przyrody
- Do kultury fizycznej są bardzo przywiązani. Wcześnie rano można ich też spotkać w mieście, bo wtedy lubią biegać - zaznacza komendant 14. WOG.
Dowodzi jednostką o marca ubiegłego roku. I jak podkreśla - w tym czasie jest nawet zaskoczony tym, że współpraca i wspólne mieszkanie są właściwie bezkolizyjne.
Amerykanie są m. in. obecni w czasie świąt i wydarzeń na terenie bazy. Polskie wojsko zaprasza ich na spotkania wigilijne, wielkanocne, święta jednostki, turnieje sportowe. - Podchodzą do tego poważnie i nadają tym wydarzeniom rangę, której oczekujemy. Jak ma być podoficer, to jest. Jak dowódca - to też jest - mówi nasz rozmówca.
US Army rewanżuje się zaproszeniami na Święto Dziękczynienia, przekazanie zmiany, a mniej oficjalnie - na fazy play-off amerykańskich rozgrywek sportowych.
Wszystko pod kontrolą
Amerykanie w poznańskiej bazie korzystają też z wojskowej stołówki i innych usług, takich jak pranie. - Nie jest też tak, że oni są, a płacimy my. Są założone liczniki np. na prąd i wodę i skrupulatnie się z nich rozliczają - zapewnia ppłk Błachowiak.
Polskie wojsko ma też kontrolę nad obiektami, z których obecnie korzysta US Army.
- Wszelkie zmiany to nie ich „radosna twórczość”, ale są nam przekazywane do akceptacji. Większość budynków jest pod nadzorem konserwatora zabytków i jego zdanie jest dla nas decydujące. Mają wartość historyczną, czyli ma być po prostu zrobione dobrze
- zaznacza komendant.