Katarzyna Kachel

Wojna znów brutalnie przerwała im życie. I zabiła marzenia

Wojna znów brutalnie przerwała im życie. I zabiła marzenia Fot. East News/Tomasz Czachorowski
Katarzyna Kachel

Turecka ofensywa na Kurdów w Syrii trwa dziewięć dni. Kilkadziesiąt tysięcy rodzin musiało z dnia na dzień opuścić domy i uciekać. - Nie zatrzymamy wojny, ale możemy im pomóc - mówi Rafał Grzelewski z PAH.

Jest 9 października. Na jednym z filmików, których w sieci pojawiło się całkiem sporo, siedmioletnia dziewczynka mówi: Proszę, my potrzebujemy tylko żyć, zatrzymajcie tę wojnę. Co pomyślałeś?
Byłem poruszony, tak jak i reszta świata. Północno-wschodnia część kraju, która teraz doświadcza ofensywy, była do tej pory najspokojniejszym i najbezpieczniejszym regionem w Syrii. Życie tych ludzi wywróciło się nagle do góry nogami. Zupełnie niespodziewanie, dosłownie z dnia na dzień, z godziny na godzinę. Musimy pamiętać, że dotknęło to tych, którzy już wielokrotnie wcześniej uciekali przed śmiercią, bo wojna w Syrii trwa już od ośmiu lat. To rodziny wycieńczone wojną, ludzie chorzy, z traumami, wśród nich mnóstwo dzieci. Ich spokój trwał bardzo krótko, w ich codzienność znów brutalnie wtargnęła polityka. I to zupełnie niespodziewanie.

Czy oni zdążyli się urządzić?
Teren przechodził z rąk do rąk, ostatnio należał do grup nierządowych. W skali całego kraju było tam dotychczas w miarę spokojnie. Funkcjonowały miasta, w miarę normalnie toczyło się życie, ludzie pracowali, brali śluby, rodziły się dzieci. Oczywiście istniały i nadal istnieją tam obozy dla uchodźców, ale w związku z ofensywą cały region północno-wschodniej Syrii musiał zostać ewakuowany; szacuje się, że nawet 400 tysięcy osób będzie musiało opuścić swoje domy. Dziś to już ok. 190 tysięcy. Wśród nich zarówno ci, którzy mieli normalne domy, jak i ci, którzy żyli w obozach. Wszyscy znowu wystawieni na tułaczkę. Większość ruszyła na południe, ale wiemy, że bardzo wielu będzie szukało schronienia na wschodzie, w irackim Kurdystanie.

Ci ludzie zdołali coś ze sobą zabrać?
W momencie tak niespodziewanych ataków ludzie nie mają czasu na spakowanie nawet podstawowych, osobistych rzeczy. Uciekają w tym, co mają na sobie. Kiedy rozmawiałem z uchodźcami w innych krajach objętych konfliktami zbrojnymi, większości nie udało się zabrać ze sobą niczego więcej poza dokumentami i ubraniami, w których akurat stali. Ratowanie życia było priorytetem, nikt sobie nie zawracał głowy, by pakować koce, kołdry czy jakieś akcesoria kuchenne. Uciekali z niczym i praktycznie zostali skazani na ubóstwo, życie w skrajnej biedzie. Jak pokazuje doświadczenie, większość tych, którzy do takich obozów na Bliskim Wschodzie trafili, z myślą, że są na chwilę, zostaje w nich na długie lata. Np. w irackim Kurdystanie, który stał się domem dla milionów uciekających z Syrii, ale też dla tych poszkodowanych w wyniku wojny irackiej, wciąż milion ludzi przebywa w obozach od ponad trzech lat. To, co miało być tymczasowe, przekształciło się w stałe. Namioty zastąpiły murowane budynki.

Widziałeś te obozy, do których prawdopodobnie trafią obecni uciekinierzy?
Tak. Życie w takich miejscach jest okrutnie przygnębiające. Są one najczęściej odizolowane od miast. Ci, którzy tam trafiają, nie mogą zwykle podjąć żadnego zatrudnienia, nie ma tam dla nich pracy czy innych zajęć.

Getta?
To mocne słowo. Obozy są oddalone od zwykłego życia kraju, sklepów, restauracji; w okolicach nie ma praktycznie niczego. Wyobraź sobie siedzenie tam przez kilka lat, bez wychodzenia, bo właściwie nie ma gdzie iść i po co. Życie jest tam bardzo surowe. Są węzły sanitarne, proste toalety, latryny, ale trudno utrzymać zdrowie ze względu na wysokie temperatury, znaczne zaludnienie i trudności w utrzymaniu higieny. Nie w każdym obozie jest też szkoła, a jeśli jest, to na podstawowym poziomie. A oni bardzo chcą się kształcić, to społeczeństwa młode, mające jeszcze marzenia i ambicje. Rozmawiałem z wieloma młodymi mieszkańcami obozów; skończyli naukę na podstawowym szczeblu, ale chcieliby ją kontynuować, iść do liceum, na studia. Nie mają żadnych szans; to dla nich frustrujące.

Co robią całymi dniami?
Głównie czekają, chociaż nie bardzo jest na co. Na początku, kiedy są w obozie kilka, kilkanaście dni, mają nadzieję, że to stan chwilowy. Z czasem orientują się, że opuszczenie go, powrót do domu, nie jest szybkim i łatwym procesem. Oczywiście, dużo organizacji humanitarnych działa tam i stara się to zmienić. Nie tylko przydzielając bieżącą pomoc humanitarną, ale też, tak jak np. PAH, wspomagając ich stażami i szkoleniami zawodowymi. Pomagamy im zmienić lub dać nowy zawód, to szansa, by nauczyć się czegoś nowego. Niektórzy pracodawcy, u których dzięki tej pomocy odbywają staże, decydują się później na zatrudnienie tych osób. Kobiety zaczynają takie praktyki w salonach kosmetycznych, a mężczyźni uczą się naprawy elektroniki, prostego sprzętu, na to też jest duże zapotrzebowanie. Dzięki temu wsparciu udaje im się nadać życiu sens i stanąć na nogi; przestają być uzależnieni od pomocy humanitarnej

Obozy są gotowe na kolejne setki tysięcy uchodźców?
Nie wiemy dziś dokładnie, jakie to będą liczby. Część uciekających na pewno pozostanie na terytorium Syrii, choć trudno dziś w tej chaotycznej, zmieniającej się z godziny na godzinę sytuacji, powiedzieć coś „na pewno”. Już wiemy, że część uciekających zdecydowała się przekroczyć granicę z irackim Kurdystanem. Tam obozy już są przepełnione, ONZ będzie budowała nowe, tuż przy granicy, a PAH już teraz przystosowuje jeden z obozów, który od dawna był nieczynny.
Operacja „Źródło pokoju” trwa dziewięć dni. Jak zmienia się sytuacja?
Bardzo szybko. Wiemy, że na teren wkroczyła teraz armia rządowa, syryjska. Trudno powiedzieć, na ile będzie to gwarancja bezpieczeństwa i stabilizacji. Walki wciąż trwają, codziennie giną cywile.

Jak możemy pomóc?
Uruchomiliśmy zbiórkę na pomoc dla uciekających z Syrii, za te fundusze będziemy pomagać na miejscu, w obozach. Będą to na początek przede wszystkim działania wodno-sanitarne: dostarczanie wody, budowa lub naprawianie latryn i rozdawanie pakietów higienicznych. To są działania nie tylko pomagające przetrwać, ale dające też odrobinę godności w tych nienormalnych warunkach.

Ile jest dzieci wśród uchodźców?
Dużo, około 40 procent. Tak więc znów duża część straumatyzowanego pokolenia dzieci straci szansę na spokojniejsze życie. Przekreślone zostało normalne dzieciństwo i dorosłość. Wojna kolejny raz zabiła marzenia niewinnych i ambitnych ludzi.

Możesz pomóc

Wesprzyj działania Polskiej Akcji Humanitarnej dla ludzi z Syrii
- przelewem: Alior Bank S.A. 02 2490 0005 0000 4600 8316 8772 (z dopiskiem „Syria”)
- poprzez stronę internetową - dołączając do klubu PAH SOS i wspierając PAH comiesięczną darowizną - organizując zbiórkę pieniędzy

Kliknij tutaj, aby pomóc >>

Katarzyna Kachel

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.