Wojna rządu i opozycji zeszła na tory
Dzisiaj marszałek województwa Jacek Krupa ma ogłosić podpisanie umowy między Kolejami Małopolskimi (KMŁ) a Przewozami Regionalnymi (PR). Dzięki temu jutro na tory wyjadą wszystkie pociągi zgodnie z nowym rozkładem jazdy obowiązującym od 11 grudnia.
Jeszcze wczoraj nie było to takie pewne. Wszystko przez spór wspomnianych spółek kolejowych, w którego tle jest ogólnopolski konflikt rządu z opozycją. Przewozy należą do państwowej Agencji Rozwoju Przemysłu, czyli zależnej od PiS. Natomiast KMŁ jest własnością samorządu wojewódzkiego, kontrolowanego przez koalicję PO-PSL.
Do tej pory KMŁ dzierżawiły usługi maszynistów od PR. Prezes tej drugiej spółki powiedział jednak teraz „dość” i zażądał powrotu wszystkich, którzy byli na wypożyczeniu. Poparła go też kolejarska „Solidarność”. Taka sytuacja groziła tym, że część zapowiadanych pociągów KMŁ, w tym nowych Impulsów kupionych przez Urząd Marszałkowski, nie wyjechałaby w niedzielę na tory, mimo pozyskania sześciu maszynistów z innej samorządowej spółki - Koleje Mazowieckie. Do końca trwały więc twarde negocjacje. Ostatecznie dogadano się, że liczba połączeń pozostanie bez zmian, ale część przejmie państwowa spółka.
Wbrew ambitnym planom samorządu Małopolski jego firma nie obsłuży wszystkich zapowiadanych pociągów. „Oddać” musi m.in. trasę do Sędziszowa i połowę połączeń do Tarnowa.
Jutro ma zacząć obowiązywać nowy rozkład jazdy na kolei. Tymczasem do wczoraj był on zagrożony z powodu konfliktu między spółkami Koleje Małopolskie (KMŁ) i Przewozy Regionalne (PR). Tak naprawdę to odbicie w regionie sporu rządu PiS z opozycją - w tym przypadku marszałkiem Małopolski Jackiem Krupą z ramienia Platformy Obywatelskiej.
Od 11 grudnia Koleje Małopolskie, firma podległa marszałkowi, mają znacząco rozszerzyć swoją ofertę przewozową. Do dotychczasowych połączeń Kraków Lotnisko - Kraków Główny - Wieliczka oraz Kraków Główny - Sędziszów miały dojść połączenia Kraków - Tarnów oraz dalej do Nowego Sącza i Krynicy-Zdroju. Ostatecznie to Przewozy Regionalne przejmą w całości trasę do Sędziszowa, a KMŁ będą musiały oddać połowę kursów do Tarnowa, a w styczniu do Nowego Sącza i Krynicy. Od jutra na małopolskie tory KMŁ planowały wypuścić w sumie 150 pociągów. Teraz ta liczba będzie mniejsza o około jedną trzecią.
Urząd Marszałkowski chwalił się niedawno pozyskaniem nowoczesnych pociągów Impuls. Za 600 mln zł kupiono 13 składów w nowosądeckiej firmie Newag. Sześć już trafiło na tory, reszta pojawi się w marcu 2017. Impulsy mają być skierowane m.in. na trasy do Tarnowa i Nowego Sącza. Dwa z marcowego rzutu będą obsługiwane przez Przewozy Regionalne.
Skąd cały kłopot? Koleje Małopolskie mają tabor, ale nie posiadają wystarczającej liczby pracowników do obsługi, w tym maszynistów. Do tej pory użyczały ich Przewozy Regionalne. Prezes tych ostatnich Krzysztof Mamiński powiedział jednak stop. Nadal był gotów „wesprzeć” samorządową spółkę, ale pod warunkiem przejęcia całych tras. W Urzędzie Marszałkowskim poczuli się oszukani i zaszantażowani.
Wojna spółek
- Od dawna korzystaliśmy z dzierżawy usług maszynistów. Nagle uznano jednak, że już nie możemy - zaznacza Stanisław Sorys, członek zarządu województwa. - Nie podano ku temu żadnych argumentów. Dla nas najważniejszy jest pasażer i jakość usług. Zostaliśmy postawieni w nowej sytuacji, więc musimy reagować. Najgorsza rzecz, jaka się może zdarzyć, to brak części pociągów na torach. Ale muszą wyjechać.
Do wczoraj cały czas trwały rozmowy między obiema spółkami. Późnym popołudniem marszałek Jacek Krupa ogłosił, że o szczegółach porozumienia poinformuje dzisiaj.
- Przewozy Regionalne przejęły część pociągów dedykowanych Kolejom Małopolskim. Mamy większy potencjał kadrowy i techniczny do prowadzenia tylu połączeń - powiedział nam Andrzej Siemieński, dyrektor małopolskiego oddziału PR.
Jak dodał, jego spółka przejmie w sumie 30 pociągów na trasie do Sędziszowa oraz połowę do Tarnowa. Połączenie z Tarnowa do Nowego Sącza będą obsługiwane wspólnie. Natomiast trzy pociągi z Sącza do Krynicy na razie wyłącznie przez KMŁ.
- Ta relacja będzie negocjowana w styczniu - zaznaczył Siemieński.
Od osób związanych z Urzędem Marszałkowskim usłyszeliśmy, że musieli się ugiąć także pod szantażem związków zawodowych, które groziły blokadą torów. Kolejowa „Solidarność” poparła bowiem państwowe Przewozy Regionalne. Związkowcy uznali, że KMŁ nie są przygotowane do obsługi wielu tras „z uwagi na brak personelu”.
Czemu dalsza dzierżawa kolejowych usług nie była możliwa? Bywało tak, że kolejarzom wypożyczonym do KMŁ na tyle się tam spodobało, że odchodzili z PR i zatrudniali się w samorządowej firmie.
- KMŁ miały długi czas na usamodzielnienie. Po dwóch latach powinni już stanąć na nogach - zauważa dyr. Siemieński. - Teraz stają się dla nas spółką konkurencyjną. Nie będziemy więc świadczyć wybranych usług. Jesteśmy zainteresowani świadczeniem pełnej oferty przewozowej.
W związku z powyższym w Urzędzie Marszałkowskim nie wykluczają stworzenia własnego personelu technicznego do obsługi kolei. Na chwilę obecną zostali jednak zaskoczeni.
- Docierające do nas informacje o rezultacie rozmów między KMŁ a PR mogą sugerować, że Koleje Małopolskie do ostatniej chwili liczyły na użyczenie bądź zatrudnienie pracowników z PR - komentuje Dominik Lebda z portalu rynek-kolejowy.pl. - Stanowczy sprzeciw prezesa tej drugiej spółki doprowadził prawdopodobnie do sytuacji, w której Koleje Małopolskie nie byłyby w stanie obsłużyć nowych połączeń. To było realne zagrożenie, w którego obliczu nie miały wyjścia i musiały skorzystać z pomocy Przewozów Regionalnych. Prezes Mamiński dopuszczał ją tylko w formie pełnej obsługi tras, a nie wynajmowania pracowników, stąd informacje o przejęciu przez PR np. trasy Kraków - Sędziszów. Rezultat tych negocjacji wydaje się mocno niekorzystny dla Kolei Małopolskich.
Spór krajowy w regionie
Cała sprawa jest odbiciem ogólnopolskiego sporu rządu z opozycją. A ponieważ w 15 województwach, w tym w Małopolsce, rządzi PO i PSL, to konflikt schodzi do regionów. We wrześniu minister infrastruktury Andrzej Adamczyk powiedział, że Koleje Małopolskie godzą w interes Przewozów Regionalnych. Zauważalny był wzrost napięcia między spółką PR a władzami województwa. Niewykluczone, że najnowsze doniesienia z Małopolski będą przykładem dążenia do ujednolicenia rynku przewozów regionalnych w Polsce.
Jak dodaje Lebda, przewoźnicy tworzeni przez województwa zazwyczaj podejmują obsługę nowych tras wtedy, gdy mają do dyspozycji nowoczesny tabor. - To duży atut, ale nie zawsze posiadają oni własne zaplecze techniczne czy kadrę, dlatego często są zdani na podmioty takie jak Przewozy Regionalne i muszą przyjąć warunki stawiane przez drugą stronę - zauważa.
Miłośnik kolei Adam Krynicki z Krynicy-Zdroju, obserwując zmiany na kolei w Małopolsce, ma poczucie ogromnego chaosu.
- Marszałek zapowiadał przełom na torach, tymczasem wygląda na to, że nie ma kim obsłużyć linii - komentuje Krynicki. - Czytam na „rynku kolejowym” informację, że w styczniu spółka Przewozy Regionalne miałaby przejąć do obsługi linię z Tarnowa do Nowego Sącza i Krynicy-Zdroju. Po co zatem wprowadzano jakiejkolwiek zmiany? Mam ogromne obawy, że zapowiadane hucznie Impulsy pojeżdżą na trasie tylko jeden miesiąc, a później zastaną zastąpione starym taborem. I tyle będzie ze świeżości na torach.
W styczniu, jeśli spełni się zapowiadany scenariusz, spodziewa się znów zmiany rozkładu jazdy. Jak dodaje, takie działania skutecznie zniechęcają ludzi do podróżowania pociągami. Ci wolą bowiem do nich się nie przyzwyczajać, aby nie przeżywać rozczarowania.
- Małopolska stawiała, stawia i będzie stawiać na kolej - zapewniał wczoraj marszałek Jacek Krupa.