Wojna na trybunach [kanapa polityczna]
Kto wymyślił sport dla polityki? Wbrew pozorom nie Grecy, a dopiero Bizantyjczycy. Ci ostatni w czasie wyścigów dzielili się na dwie grupy - niebieskich i zielonych
Kto wymyślił sport dla polityki?
Wbrew pozorom nie Grecy, a dopiero Bizantyjczycy. Ci ostatni w czasie wyścigów dzielili się na dwie grupy - niebieskich i zielonych. Barwy zawodników i zwolenników stały się znakami stronnictw politycznych. Lud we wczesnym Średniowieczu w ten sposób dawał upust swoim emocjom. Na przełomie XIX i XX wieku pojawiła się idea nawiązująca do idealistycznej koncepcji sportu greckiego. Natychmiast jednak pomysł ten został zaprzęgnięty do machiny socjotechnicznej.
Aż stał się Berlin…
Berlin był ukoronowaniem tego politycznego zawłaszczania sportu. Igrzyska 1939 roku były bardzo czytelnym wyjawieniem tego czym naprawdę jest III Rzesza. Gdy ogląda się filmy Leni Riefenstahl z tamtego czasu, można dojrzeć też zaskakujące podobieństwa do tego, co zrobił z Igrzyskami Olimpijskimi Związek Radziecki, a później Chiny. Sport był zbyt atrakcyjnym narzędziem manipulacji emocjami, żeby politycy pozwolili mu pozostać jedynie szlachetną rywalizacją między narodami. Tryumf w sporcie jest symbolicznym dowodem na wyższość w każdej dziedzinie. Jesteśmy zwycięzcami, jesteśmy lepsi, a więc mamy moralne prawo dyktować innym prawa. W końcu oni są słabsi, oni dali się pokonać.
Ale upolitycznienie sportu to nie tylko akty symboliczne. To również krew.
Ma pan zapewne na myśli wojnę futbolową? To, co stało się na stadionie w Salwadorze (gdzie Honduras przegrał 15 czerwca 1969 roku mecz w eliminacjach MŚ) przepełniło jedynie szalę goryczy. Stosunki między oboma krajami były już od dłuższego czasu napięte, ale rzeczywiście piłka wyzwoliła emocje, które zakończyły się śmiercią ponad 2 tysięcy ludzi. Traktat pokojowy w wojnie futbolowej podpisano ostatecznie dopiero dekadę później, już w czasie eliminacji do mundialu w Hiszpanii. Gorzką ironią jest to, że Salwador, który wystąpił podczas mistrzostw w Meksyku zamiast Hondurasu, nie strzelił w nich ani jednej bramki, za to stracił aż 10, no i oczywiście nie wyszedł nawet z grupy.
PRL trochę utemperował emocje.
Owszem, bijatyki kibiców oczywiście się zdarzały, ale nie na taką skalę jak przed wojną, kiedy bywało bardzo brutalnie. Co ciekawe, w samej tylko Warszawie ogromne napięcie towarzyszyło zawsze meczom dwóch żydowskich drużyn. A to dlatego, że klub Makkabi związany był ze środowiskiem syjonistów, natomiast Czarni byli piłkarzami tradycyjnie związanymi z lewicową organizacją żydowską Bund. Jeszcze bardziej skomplikowana sytuacja była we Lwowie, gdzie konkurowały ze sobą klub polski, ukraiński i żydowski. Napięcie podczas derbów było zawsze ogromne, a na każdym ze stadionów zdarzały się próby podpaleń. Emocje kibiców były tak wielkie, że sędziowie nieraz wychodzili po meczu z siniakami. Niektórzy, w obawie o swoje życie sędziowali uzbrojeni.
Za sprawą wydarzeń na trybunach sportowych można prognozować wydarzenia polityczne?
To jest ciekawe, nie do końca zbadane narzędzie. Pokusiłbym się jednak o twierdzenie, że można, i to na kilku płaszczyznach. Być może zachowanie kibiców sportowych ułatwi nam zrozumienie niezwykle złożonej natury współczesnego konfliktu. Nie mieliśmy dotąd do czynienia z tak wielostronnym napięciem: pomiędzy Rosją a światem Zachodu, Rosją a światem arabskim, a w końcu miedzy światem arabskim i Zachodem. Pomiędzy bokami tego trójkąta nie ma powiązań koalicyjnych. Niepotępione jednoznacznie przez Moskwę zamieszki postadionowe z udziałem rosyjskich kibiców są pewnym symbolem. Rosja ma pustą kieszeń, ale silną pięść. Wielokrotnie w historii duma wielkiego niedźwiedzia zastępowała Rosjanom pełny żołądek. Anglia jest tu symbolicznym przeciwnikiem - mowa w końcu o najbliższym sojuszniku Stanów Zjednoczonych. Socjologowie często zwracają uwagę na to, że kibicowanie ma w sobie element pierwotnego poczucia przynależności do wspólnoty. Na trybunach człowiek znajduje rzadkie dziś poczucie jedności z grupą. Niestety, to samo uczucie towarzyszy amokowi przed wielkimi wojnami. Nie traćmy więc rozumu zarówno w codziennym życiu, podczas meczów, jak i zaraz po nich.