Wojciech Nowicki do Tokio poleciał zrobić "swoje", a wrócił ze złotym medalem olimpijskim. To pierwsze złoto na Podlasiu!
Wojciech Nowicki został pierwszym złotym medalistą olimpijskim w historii podlaskiego sportu. Młociarz Podlasia Białystok sięgnął po nie na Igrzyskach Olimpijskich w Tokio.
Marzy mi się, żebyśmy obaj stali na podium i żeby był grany Mazurek Dąbrowskiego. To byłaby historyczna chwila dla polskiego sportu i mam nadzieję, że się wydarzy – mówił Wojciech Nowicki przed olimpijskim konkursem w Tokio. Jego marzenia spełniły się w stu procentach.
Tym drugim, którego miał na myśli białostoczanin był oczywiście Paweł Fajdek. I to on właśnie był faworytem do złota. Fajdek jest przecież czterokrotnym mistrzem świata. Z eliminacji wreszcie awansował do finału pokonując wcześniejsze, jak to określił swoje demony. Ale... No, właśnie to Wojciech Nowicki zakwalifikował się do finału już po pierwszym rzucie. To naszego młociarza cechował „olimpijski spokój”, pewny w swoje siły doskonale trafił z formą właśnie na igrzyska olimpijskie w Tokio.
Konkurs finałowy był popisem jego siły. Dwukrotnie poprawiał swój rekord życiowy. Złoto dał mu wynik 82,52 metra. Fajdek zdobył brąz. Tym samym Nowicki przeszedł do historii podlaskiego sportu. Jest pierwszym naszym złotym medalistą olimpijskim. Pięć lat temu w Rio de Janeiro Nowicki był trzeci. W Atlancie w 1996 roku na olimpijskim podium z brązem stanął kajakarz Sparty Augistów Piotr Markiewicz.
– To był najlepszy konkurs w mojej karierze, mam nadzieję, że nie ostatni - mówił przed telewizyjnymi kamerami nowoupieczony mistrz olimpijski w rzucie młotem. –Jest to najważniejsza wygrana, bardzo się cieszę. Chciałem pobić swoją „życiówkę”, ale nie spodziewałem się takiego wyniku. Dziś czułem się bardzo dobrze, w idealnej formie, wszystko mi odpowiadało. Może to zabrzmi trochę dziwnie, ale na ten konkurs przyszedłem trochę jak na trening. Chciałem zrobić po prostu „swoje” i takie miałem nastawienie – mówił skromnie Nowicki.
A co do rywalizacji z Pawłem Fajdkiem odparł: - Może to będzie trochę nieeleganckie z mojej strony, ale chociaż raz zamieniliśmy się miejscami (Fajdek jest czterokrotnym mistrzem świata, a Nowicki trzykrotnym brązowym medalistą - dop. red.).
– Na zawodach zawsze z Pawłem wspieramy się, dopingujemy się nawzajem – dodał Nowicki, który swój złoty medal zadedykował Kamili Skolimowskiej zmarłej w 2009 roku złotej medalistce olimpijskiej z Sydney w 2000 r.
Wojciech Nowicki swoją przygodę ze sportem wcale nie zaczął od lekkoatletyki i rzutu młotem. Pierwsze kroki skierował na stadion piłkarski. Przez trzy lata, jako młody chłopiec uganiał się za piłką w zespole trampkarzy Jagiellonii.
– Miałem trzyletni epizod w Jagiellonii, ale z mojej kariery piłkarskiej nic nie wyszło. No cóż, z perspektywy czasu może to i dobrze, że tak się stało - mówi Nowicki. – W piłce nie szło mi najlepiej, a do tego miałem problemy z ręką, która po złamaniu nie mogła mi się zrosnąć – wspomina Nowicki. - Zacząłem odstawać od reszty grupy, trener mnie pomijał i z rodzicami postanowiliśmy, że rezygnuję z piłki.
Trenerem w jego klasie sportowej był wówczas Mirosław Dymek. – Wojtek to był przede wszystkim chłopak z charakterem, walczak, nie odpuszczał i, jak widzę, zostało mu do teraz – opowiada Dymek. – W pewnym momencie, kiedy dostrzegł, że tego talentu czysto piłkarskiego mu brakuje, zostawił to. Teraz widzimy, że wybrał dobrą drogę i znalazł odpowiednią dyscyplinę. Cieszę się, że mu się powiodło.
Nasz złoty medalista z Tokio został odkryty dla królowej sportu dopiero w szkole średniej. – Wojtek zaczął w naszej szkole, w II Liceum Ogólnokształcącym treningi, nauczyciel wuefu na lekcji zobaczył jego potencjal i zachęcił do treningów na stadionie lekkoatletycznym w Zwierzyńcu – opowiada Dariusz Bossowski dyrektor II LO w Białymstoku.
W liceum wypatrzył go Stanisław Gano.
– Wojtek jest wyjątkowym absolwentem naszej szkoły. Uczyłem go przez trzy lata fizyki. Zawsze był dobrze zorganizowany, zdał z powodzeniem maturę. Jest przykładem jak można wspaniale pogodzić naukę ze sportem. Jako cała społeczność naszej szkoły jesteśmy dumni z Wojtka i serdecznie gratulujemy mu złote medalu olimpijskiego, który zdobył dla naszego kraju – dodał dyrektor II LO Dariusz Bossowski.
Nowicki ukończył Wydział Mechaniczny na Politechnice Białostockiej z tytułem magistra inżyniera. Jest żołnierzem zawodowym w 36. Dywizjonie Rakietowym Obrony Powietrznej Sił Powietrznych RP, a w służbie jest od 2018 r.
– Za tym, że jestem żołnierzem zawodowym idą oczywiście obowiązki. Staram je wypełniać, jak każdy żołnierz wykonuje rozkazy. Jeżeli są wezwania jestem na każde służąc Polsce - mówił Nowicki w jednym z wywiadów dla „Kuriera Porannego”.
Od 2012 roku trenerką Nowickiego została Malwina Sobierajska-Wojtulewicz, która wtedy właśnie kończyła karierę sportową, uprawiając także rzut młotem.
– Trening opierałam na własnych doświadczeniach i przede wszystkim układałam pod możliwości Wojtka i udało się - trenerka zdradza przepis na sukces.
A co sądzi nasz bohater na temat recepty na sukces.– Przede wszystkim najważniejsze, żeby dobrze przygotować się do zawodów technicznie, szybkościowo, później pojechać na zawody i zrobić to co było zaplanowane, czyli po prostu rzucać swoje, a nie zaśmiecać głowę, wynikami – mówi Nowicki.
– W sporcie do końca trzeba walczyć, zawsze można odwrócić wynik. Zdarzało się także podczas moich startów, że ostatnia kolejka, ostatni rzut zmieniał ostateczną kolejność – dodaje.
W konkursie w Tokio nic takiego się nie stało. Białostoczanin absolutnie zdominował konkurencję prowadząc od pierwszego do ostatniego rzutu.
Sam Nowicki twierdzi, że trenerka to jedna z czterech ważnych kobiet w jego życiu. Trzy pozostałe to oczywiście żona, mama i córeczka Amelka.
– Każda z nich ma zresztą spory wkład w to, jaki jestem. Wszystkie mnie przecież trochę ukształtowały, wierzyły we mnie i to mi pomagało. W sumie nawet ja nie wierzyłem w siebie tak, jak one - śmieje się. - A między nami bywa różnie, bo z kobietami przecież ciężko jest wytrzymać, ale bardzo się cieszę, że je wszystkie mam – mówił w jednym z naszych wywiadów.
Wojtek Nowicki nie jest tak ekspresywny w kole, jak inni zawodnicy, chociażby Paweł Fajdek. – Taki mam już charakter, że tonuję emocje. Ale ja się naprawde bardzo cieszę z osiąganych sukcesów, tam w środku. Taki mam już charakter spokojnego człowieka. Gdy wchodzę do koła to czuję pustkę, wyłączam wszystkie zewnętrzne bodźce, nie słyszę kibiców. Jestem tylko ja i młot - opowiadał nam po swoim pierwszym olimpijskim medalu, brązowym wywalczonym w 2016 roku w Rio de Janeiro.
– Gdy zacząłem trenować moim marzeniem był sam start w igrzyskach olimpijskich. A gdy wywalczyłem medal to przez miesiąc do mnie docierało, jaki sukces osiągnąłem - mówił podwójny już olimpijski medalista.
Trzy lata temu zapytany, kiedy przekroczy 82 metry Nowicki odpowiedział. - Najlepiej w finale igrzysk olimpijskich w Tokio.....