Wojciech Bratkowski: W Poznaniu niemal wszystko trzeba rozpocząć od nowa
- Już teraz mamy do czynienia z zagrożeniem demokracji miejskiej, niedawno zostało wstrzymane procedowaniem zmian w statutach rad osiedli, przeciągane są też prace komisji legislacyjnej, która ma zmienić statut miasta, bardzo niedobrą propozycją jest przejęcie kontroli na reklamami w mieście przez spółki miejskie - mówi Wojciech Bratkowski, kandydat na prezydenta Poznania i lider komitetu Poznań Od Nowa.
Po co Wojciech Bratkowski startuje w wyborach, jeśli jego poparcie waha się w granicach błędu statystycznego?
Myślę, że aż tak źle nie jest. Nie znamy wyników sondażu, który by na to wskazywał. Po co start? Chcę mieszkańcom dać wybór. Mamy już dosyć monopolu partii i ugrupowań, które się do nich przykleiły, bo ich rządy nie przynoszą Poznaniowi niczego dobrego.
Jarosław Pucek mówi to samo.
Pan Pucek ma swoją historię. Jest człowiekiem Ryszarda Grobelnego i był już przy władzy. Wiemy więc, czego można się po nim spodziewać.
Mówiąc o ugrupowaniach, które przykleiły się do władzy, ma Pan na myśli Prawo do Miasta? W wywiadach Pan i kandydaci komitetu Poznań od Nowa Inicjatywa Społeczna kreują się na jedynych prawdziwych społeczników, zarzucając Dorocie Bonk-Hammermeister zblatowanie się z władzą.
Nie uwikłaliśmy się w rozgrywki polityczne, w przeciwieństwie do Prawa do Miasta. Te osoby są zainteresowane realizacją własnych celów, ale nie są one zbieżne z oczekiwaniami mieszkańców. W wielu ważnych kwestiach nie zabierali głosu i nie stanęli po stronie mieszkańców.
Wasze intencje są inne? Bardzo późno objawił się Pan jako kandydat na prezydenta. Część osób twierdzi, że komitet powstał tylko dlatego, że Arlecie Matuszewskiej, jednej z liderek waszych list, nie udało się wywalczyć dobrego miejsca na liście Prawa i Sprawiedliwości.
Zdecydowanie zaprzeczam, nigdy nie było takiej opcji startu Arlety Matuszewskiej z tej listy. Nigdy nie byliśmy związani z żadną partią, od początku też rozważaliśmy start tylko jako osoby niezależne, nieuwikłane w żadne układy.
Więc Poznań Od Nowa nie jest społecznikowskim PiS-em bis?
Nie, nie jesteśmy ani PiS-em, ani Platformą, ani SLD .
Chcecie po wyborach odnowić Poznań, czy zacząć wszystko od nowa?
Po domknięciu naszego programu stwierdziliśmy, że w mieście niemal wszystko trzeba rozpocząć od nowa. Jest niewiele stref, za które nie trzeba się solidnie zabrać.
Potrafi Pan wymienić trzy pozytywy kadencji Jacka Jaśkowiaka?
Wolałbym zaproponować swoje rozwiązania, a nie oceniać pana prezydenta. Niech mieszkańcy wystawią mu cenzurkę po czterech latach sprawowania władzy.
A jeśli w drugiej turze znajdzie się Jacek Jaśkowiak i Tadeusz Zysk, na kogo odda Pan swój głos?
Poprzemy każdego, kto będzie realizował założenia naszego programu, ale cały czas zakładamy, że to my możemy znaleźć się w drugiej turze wyborów.
Jednym z istotnych zapisów jest punktualność komunikacji zbiorowej. Jak wiadomo MPK boryka się obecnie z ogromnym problemem, jakim jest stan osobowy. Brakuje rąk do pracy, i to z tego powodu wypada wiele kursów.
Problem zatrudnienia jest akurat najłatwiejszym do rozwiązania. Aby komunikacja zbiorowa była punktualna, musi być ona bezkolizyjna. Żeby to zrobić, trzeba z kolei inaczej budować kluczowe skrzyżowania, które powinny być dwupoziomowe. Jeśli jednak ma być punktualna, musimy też zainwestować w powstanie wiaduktów. To więc cały szereg działań, które pozwolą zbudować spójny system. W tej chwili komunikacja pchana jest do zakorkowanego centrum, dlatego nie ma możliwości, by autobusy kursowały zgodnie z rozkładem.
To nie lepiej zachęcać mieszkańców do zrezygnowania z przemieszczania się samochodami?
Poznaniacy lubią nimi jeździć i jeszcze długo będą się w ten sposób poruszać po mieście. Może byłoby inaczej, gdyby wcześniej zbudowano układ komunikacyjny, który zaprojektowano już 30 lat temu. Opowiadanie o tym, że zwężanie dróg coś pomoże to bzdura, musimy wybudować podstawowy układ drogowy.
W Waszym programie znajduje się też dwupoziomowe rondo Rataje, które już niedługo będzie remontowane. Chciałby Pan rozkopać tę część miasta po raz drugi?
Jeśli wyniesiemy ponad ronda i skrzyżowania ruch transportu zbiorowego lub zrobimy dodatkowe zjazdy dla samochodów, będzie to o wiele tańsza inwestycja. Dwupoziomowość dotyczy przede wszystkim bezkolizyjnego przejazdu transportu publicznego stworzonego dzięki systemowi estakad tylko dla transportu zbiorowego.
Co z centrum miasta? Chce Pan od nowa tworzyć strefę Tempo 30, by uspokoić ruch?
Uspokojenie ruchu jest jednym z elementów budowy całego systemu. Najpierw musimy zbudować obwodnice, domknąć I ramę komunikacyjną i dołożyć kilka odcinków III ramy, co upłynni ruch obwodowy. Kolejnym elementem będzie budowa parkingów, najpierw wokół III ramy, a następnie bliżej centrum. Będą to również parkingi podziemne. Być może na dziś jest to nieopłacalne, ale zacznie być za 10-15 lat. Do tego czasu miasto powinno wspierać operatora.
Tylko, że pod Kaponierą parking nie cieszy się wyjątkowo dużym zainteresowaniem.
Wcale mnie to nie dziwi, bo komu chce się pchać pół godziny, by do niego dojechać. Parkingi P&R powinny być zlokalizowane dalej od ścisłego centrum.
Oprócz większej liczby parkingów chcecie też przybliżyć mieszkańcom kulturę.
Proponujemy przenośne pawilony kulturalne. Chcemy stawiać je w każdej dzielnicy. Matki z dziećmi, seniorzy, młodzież potrzebują tego. Jeśli takie obiekty nie będą obłożone czynszem, będą tętniły życiem i nie trzeba będzie dojeżdżać do centrum. Podobne podejście mamy do sportu.
Halę sportowo-widowiskową widzi Pan w miejscu, gdzie dziś znajduje się stadion Szyca. To niepopularne podejście, jeśli spojrzy się na postulaty ruchów miejskich.
To optymalne miejsce, najlepiej skomunikowane, mimo że budzi obawy. Jeśli nie ta działka, pozostanie nam wybudowanie hali na obrzeżach miasta, co nie będzie już tak atrakcyjne. Jeśli taki obiekt powstanie na Wildzie, obłoży się go rotundą – pasażem handlowym, z tego miasto będzie z pewnością czerpać dochody.
Hale w Polsce przynoszą niewielki zysk miastom.
Nie budujemy tego dla zysku, a dla zaspokojenia potrzeb mieszkańców. Budżet Poznania to wytrzyma, tym bardziej, że wskaźniki dochodu na mieszkańca mamy bardzo wysokie. Jesteśmy po mazowieckim, na drugim miejscu w Polsce. Gdyby taka hala powstała, zaprosiłbym na pierwszy koncert Phila Collinsa.
Ktoś musi jeszcze na te koncerty przychodzić, ale miasto z roku na rok się wyludnia. Ile mieszkań by Pan wybudował, żeby zatrzymać poznaniaków. 4 czy 20 tysięcy?
Mówienie o ilości jest błędem, bo najpierw należy podjąć strategiczną decyzję, czy ich budowę pozostawiamy wolnemu rynkowi, czy miastu. Dziś miasto realizuje bardzo drogie programy mieszkaniowe, co ciekawe, prezydent Lewandowski do dziś nie przedstawił wyliczeń, ile kosztują one każdego poznaniaka. Ja proponuję inne rozwiązanie – powszechną dopłatę do czynszu i rat kredytowych dla osób, które chcą się osiedlać w mieście na określony czas, a specjalny program dedykujemy absolwentom. Dobrym pomysłem jest współpraca przy budowie tanich mieszkań z inwestorami zewnętrznymi.
O jakiej kwocie mówimy?
Miasto stać, by do 10 tysięcy kredytów dopłacać 250 złotych miesięcznie. Rocznie przeznaczalibyśmy na to około 30 milionów złotych. Koszty utrzymania spółek obsługujących mieszkaniówkę są dużo wyższe.
Nic nie wskazuje na to, by Jacek Jaśkowiak mógł przegrać wybory. Jak więc widzi Pan Poznań za 5 lat?
Miasto nie będzie się rozwijać, będzie to czas stracony dla miasta. Będziemy mieli nadal wybiórczą politykę przestrzenną, co widać między innymi na Sołaczu. Już teraz mamy do czynienia z zagrożeniem demokracji miejskiej, niedawno zostało wstrzymane procedowaniem zmian w statutach rad osiedli, przeciągane są też prace komisji legislacyjnej, która ma zmienić statut miasta. Bardzo niedobrą propozycją jest przejęcie kontroli na reklamami w mieście przez spółki miejskie. Przykład kampanii wyborczej pokazuje, kto na tym korzysta.