Wójcicki. Jedni go kochają, dla innych jest zawiedzioną nadzieją
Marta Bejnar - Bejnarowicz ocenia surowo: - Prezydent mydli oczy fajerwerkami i rozrywkami Prezydent: - Słucham mieszkańców. A oni mówią, że miasto zmienia się w dobrym kierunku.
Trwa Nocny Szlak Kulturalny. Na bulwarze natykam się na prezydenta. Jacek Wójcicki jest w jeansach, polarze. „Udaje” zwykłego Kowalskiego. Ale mu się to nie udaje. Ludzie go zaczepiają, robią zdjęcia, pozdrawiają. Na kilkusetmetrowym odcinku Wójcicki przybija kilkanaście „piątek”. - To najlepszy prezydent, jakiego to miasto miało. Przyzwoity i blisko ludzi - mówi mi gość koło 40., który czeka w kolejce do teleskopu (to była jedna z atrakcji szlaku).
- A pan jak ocenia jego rządy? - zagaduję starszego pana koło barki na bulwarze, który z daleka krzyczał „Dobry wieczór, panie Jacku!”.
- Teraz? Pan mnie zapyta po całej kadencji. Bo dziś to jak oceniać mecz przed końcem pierwszej połowy - odpowiada.
Umie się sprzedać
Trzeba przyznać, że generalnie ludzie prezydenta lubią, a ten umie się sprzedać. A to poprowadzi miejski autobus z okazji zakupów nowego taboru, a to wystawi na aukcję w orkiestrze Owsiaka swój sernik czy jajecznicę. Zbrata się z publiką na Dniach Gorzowa czy pokaże swoją szkolną legitymację na inauguracji roku szkolnego. Pod tym względem - „wizerunkowym” - Wójcicki dwa lata przepracował perfekcyjnie. Jego publiczne wystąpienia to zawsze występ brata - łaty, który ma czas na rozmowę, selfika albo żart.
Widać to też na faceboo-kowym profilu Wójcickiego, który polubiło ponad 11 tys. ludzi. Przeważają pozytywne komentarze, zdjęcia mają setki „lajków”. Do tej sfery odnosi się też jedyny komentarz jego poprzednika Tadeusza Jędrzejczaka. - Miało być fajnie, to jest. Bo zdaje się to był jedyny konkret z obietnic wyborczych? - subtelnie docina w rozmowie z „GL” Jędrzejczak, obecnie członek zarządu woj. lubuskiego. Więcej rządów Wójcickiego podsumowywać nie chce: - Ludzie to ocenią w kolejnych wyborach.
Miał mocny mandat
Były premier Kazimierz Marcinkiewicz mówi, że to były niezłe dwa lata Wójcickiego. - Ma wizję i stara się być gospodarzem. Raz idzie mu to lepiej, raz gorzej, ale małe rzeczy, takie na plus, widać gołym okiem. Mam tylko wrażenie, że zmiany są ciągle zbyt ostrożne, inwestycje zbyt skromne - mówi Marcinkiewicz.
Jego zdaniem Wójcicki niepotrzebnie też wikła się w polityczne układy. - Zdobył miasto i prezydenturę w ładnym stylu i ze świetnym wynikiem. Udało mu się to dzięki społecznikom i ruchom obywatelskim. To był mocny mandat. Miał wszystko. Tego powinien się trzymać. Nie potrzebował wcale wielkiej polityki. Ale widać, że go wciągnęła i że tam szuka wsparcia - ocenia były premier i jeden z najsłynniejszych gorzowian.
Wiceprzewodniczący rady miasta Robert Surowiec (przez większość tych dwóch lat kierował pracami rady) na półmetku kadencji prezydenta mówi, że dałby mu za ten czas czwórkę. - Z plusem. Ale niewielkim - zaznacza.
Przez te dwa lata jego zdaniem Wójcicki zapunktował komunikatywnością, otwartością oraz umiejętnością słuchania rad i pomysłów. - Da się z nim porozmawiać. Nawet jeśli ma inne zdanie, to ma też argumenty - chwali Surowiec. A minusy? Wiceszef rady wskazuje na ciągłe roszady kadrowe (wiceprezydentów, dyrektorów wydziałów, szefów ważnych instytucji) oraz brak wykorzystania w ogólnopolskiej promocji faktu, że mamy prezydenta z ruchów miejskich. - Jestem, też zawiedziony tym, że głos Jacka Wójcickiego, jako reprezentanta, lidera północy, jest słabo słyszalny w województwie - wylicza minusy Surowiec.
Pogrzebane idee
Wójcicki prezydenturę wygrał m.in. dzięki wsparciu społeczników z ekipy Ludzie dla Miasta. To oni namówili go do startu, oni zrobili mu kampanię. Jednak krótko po sukcesie ich drogi się rozeszły. Dziś radna Marta Bejnar - Bejnarowicz z klubu Ludzie dla miasta (społecznicy mają silną reprezentację w radzie) o Wójcickim mówi z zawodem. - Miało być miasto obywatelskie, a jest ogromny żal, wynikający z rozbudzonych nadziei mieszkańców. Wiara w słowa o mieście społecznym, o jawności i odpartyjnieniu samorządu została wycięta. Nawet nie szybkim cięciem, ale powolnie, boleśnie, tępym nożem - za fasadą uśmiechów, imprez i pseudosukcesów. Szybko z mieszkańców wyrwano nadzieję na profesjonalne kadry, zatrudniając na najważniejsze stanowiska polityków z rozdania partyjnego. Już w pierwszych miesiącach została pogrzebana idea jawności, poprzez utajnienie zarobków doradcy. Ze wspólnego programu wyborczego prezydent realizuje tylko te hasła, które zapewniają mu poklask. Z obiecanego utworzenia dzielnic i podzielenia się władzą z mieszkańcami szybko się wycofano. Jest mydlenie oczu fajerwerkami i rozrywkami, a perspektyw godnej pracy i lepszego życia dla mieszkańców Gorzowa nie widać - ocenia radna.
Może przeprosić
Sam prezydent podkreśla, że nie toczy sporów z Ludźmi dla miasta, ale z pojedynczymi ludźmi z tej ekipy. - Z tymi, którzy postanowili krzyczeć, zamiast wziąć odpowiedzialność. Z tymi, których nie interesują realia i możliwości - mówi.
Jest dumny z przyjętego i realizowanego planu inwestycyjnego (wartego w sumie miliard), z idącej jak po maśle sprzedaży nieruchomości, ze zmiany polityki lokalowej (łatwiej o wynajęcie lokalu, łatwiej o zdobycie mieszkania, jest plan remontów pustostanów), a także ze współpracy z radą miasta i z „rosnącego kapitału ludzkiego”. - Gorzo-wianie lubią swoje miasto, chcą o nie walczyć, włączają się w konsultacje - wylicza.
A co się w ciągu tych dwóch lat nie udało? Wójcicki wymienia projekt północnej obwodnicy miasta („Blokuje to zielonogórski oddział dróg”), brak porozumienia w sporcie („Będziemy budować halę, remontować stadiony, ale poszczególne grupy ludzi czy kluby mają tarcia”) oraz problemy w edukacji („Mamy 65 placówek, wiele cierpi z powodu wieloletnich zaniedbań, których w dwa lata nie dało się nadgonić”). - Wiem też, że we znaki dają się ludziom korki i objazdy. Ale to koszt ogromu drogowych inwestycji. Mogę przeprosić, ale niedługo jazda po mieście będzie przyjemnością - dodaje.