Tȟašúŋke Witkó

Wódz nadaje. Felieton skrajnie subiektywny

Wódz nadaje. Felieton skrajnie subiektywny
Tȟašúŋke Witkó

Armii – mateczce dobrej, ale surowej i wymagającej – zawdzięczam wszystko. Dosłownie. Zawdzięczam jej wykształcenie, doświadczenie, wiedzę życiową, dach na głową, godziwy byt i spokojny ogląd jutra. Prawie trzy dekady temu, we wrześniu 1992 r., postanowiłem wyrwać się z łódzkiego blokowiska i zostać żołnierzem. Kilka miesięcy wcześniej, tuż po majowej maturze, zdałem egzaminy wstępne do jednej z poznańskich wojskowych uczelni wyższych, którą ukończyłem z wyróżnieniem. Po promocji, już jako młody oficer, dostałem przydział do ówczesnej 6. Brygady Desantowo-Szturmowej i tak w lipcu 1996 r. osiadłem na stałe w Krakowie. Posiadam również ten atut, że nie wykonuję zawodu żurnalisty, więc zwolniłem się z obowiązku silenia na jakieś wyważone przemyślenia, dlatego też niniejszy felieton jest tworem skrajnie subiektywnym.

Skrajnie subiektywnie stwierdzę, że bez Wojsk Obrony Terytorialnej (WOT) byłoby nam dziś ciężko się obejść, a żołnierze tej formacji zrobili dla pozytywnego wizerunku rządu więcej, niż wszystkie, przychylne Zjednoczonej Prawicy media razem wzięte. Ostatnia tragedia w Nowej Białej, gdzie niszczycielskie jęzory ognia strawiły kilkanaście budynków, rujnując dorobek życia wielu osób, najlepiej obrazuje, że w starciu z żywiołem wciąż jesteśmy bezradni i pozostaje nam tylko pokorne uprzątanie resztek z tego, co matka natura była łaskawa zostawić.

Oprócz strażaków, na miejscu katastrofy pojawiły się pododdziały WOT-u, naturalnie z całą niezbędną logistyką, systemami dowodzenia i łączności. Samowystarczalna, zdeterminowana ekipa zapaleńców, która popędzana przez wewnętrzny przymus przyodziała żołnierskie mundury. Nie ma lepszego materiału ludzkiego, niż ideowcy gotowi do największych poświęceń. Podobnie działo się w maju 2019 r., kiedy „terytorialsi”, wspierani ciężkim sprzętem wojsk operacyjnych, walczyli z powodziami i podtopieniami nie tylko w Małopolsce, ale także w innych województwach. Zbliżonych przypadków mieliśmy już wiele, toteż można orzec, że w sytuacjach kryzysowych stali się oni swego rodzaju „protezą”.

„Proteza” kiedyś nie spełni pokładanych w niej oczekiwań, ale nie dlatego, że jest źle wyszkolona, czy brak jej odwagi, ale z innych – niezawinionych przez nią powodów. Im więcej WOT otrzyma zadań trudnych, tym bardziej stanie się prawdopodobne, że czegoś nie dokona. Może zdarzyć się tak, że ktoś w samorządzie nie dopełni swoich obowiązków, co sprokuruje jakieś nieszczęście, a później, w ramach postawienia zasłony dymnej nad swoim nieróbstwem lub niekompetencją, oskarży w mediach żołnierzy o brak umiejętności i zaangażowania. Szczególne obawy można żywić wszędzie tam, gdzie lokalni włodarze mogą chcieć wykorzystać sytuację do bieżącej walki politycznej. Z góry przestrzegam przed opisanym scenariuszem, uczulam resort obrony na podobne wydarzenia i orzekam, że wojsko zawsze robi swoje w sposób wzorowy. Państwo mogą się z tym nie zgodzić, ale napomknąłem wyżej, że czytacie felieton skrajnie subiektywny.

Howgh!

Autor jest emerytowanym oficerem wojsk powietrznodesantowych. Imię i nazwisko do wiadomości redakcji.

Tȟašúŋke Witkó

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.