Woda wdziera się do mieszkania w Toporowie
Kobieta z ośmiorgiem dzieci mieszka w budynku, którego właścicielem jest gmina. Po ulewach na ścianach pojawiają się liczne zacieki. A to uniemożliwia jej przeprowadzenie remontu w pokojach
- Po każdej większej ulewie tu aż ciurkiem leci - mówi pani Monika z Toporowa, która wskazuje na ogromne zacieki na ścianach w dwóch pokojach.
Budynek sąsiaduje ze starym, opuszczonym zakładem.
- W tamtym roku zdarzyło się nawet, że po ulewie, w mieszkaniu było pełno wody. Chciałabym przeprowadzić remont, ale to bez sensu, dopóki nie usuną źródła przecieku - dodaje kobieta.
Pani Monika mieszka w budynku gminnym. Stan pokoi pozostawia wiele do życzenia. Kobieta samotnie wychowuje ośmioro dzieci. Najmłodsze ma trzy latka, najstarsze 16. - Wszyscy mówili „pomożemy”, a nikt nie pomógł - dodaje.
Kobieta małymi kroczkami chce przeprowadzać remont. Odmalować pokoje dzieci, położyć podłogę, stworzyć kuchnię. Jednak zdaje sobie sprawę, że jej praca - przy ciągłych problemach podczas ulew - poszłaby na marne. Dlatego od dłuższego czasu prosi kierownika zakładu komunalnego, żeby zrobił z tym porządek.
W bezpośrednim sąsiedztwie jej domu jest stary zakład, w katastrofalnym stanie. Pracownicy zakładu komunalnego, podejrzewając, że przyczyną mogą być szczeliny pomiędzy budynkami, założyli tam blaszaną podbitkę dachową (opierzenie). Ale to problemu nie rozwiązało. Stwierdzono więc, że przyczyną muszą być stare, zgniłe belki stropowe w sąsiednim budynku. A ten jest własnością prywatną, co oznacza, że pracownicy nie mogą prowadzić tam żadnych robót. - I niby to tam jest źródło mokrych plam w dwóch pokojach, bo bezpośrednio przylegają do zakładu. Obiecano mi, że wystosują pismo o usunięcie usterek do właściciela budynku. I tak czekam - dodaje pani Monika.
Czekanie opóźnia remont. A pani Monika chciałaby stworzyć swoim dzieciom odpowiednie warunki mieszkaniowe. Przyznaje też, że w domu panuje duża wilgoć. - Tu kiedyś była kuchnia i łazienka - mówi wskazując na jedno z pomieszczeń. - Ale poprosiłam o wyburzenie ścianki do łazienki, bo tu wiecznie był grzyb. Moje najmłodsze dziecko ciągle było chore - zaznacza.
Kobieta zakupiła już nawet płyty, które mają zastąpić nierówną betonową wylewkę. - Ale co to za robota, jak znowu mnie zaleje i wszystko zgnije - pyta bezradnie? - A to trwa i trwa - podkreśla ze smutkiem.
W budynku obok przeprowadzono nawet wizję lokalną. Wykryto wówczas, że mieszkanie jest zalewane z uwagi na nieszczelny dach, pęknięte ściany i brak okien w prywatnym budynku. Właściciel zobowiązał się wówczas, że nieprawidłowości usunie, jednak dotychczas - mimo starań ze strony ZGKiM - tego nie zrobił.
- I jeśli w najbliższym czasie nie skontaktuje się z nami, to prawdopodobnie zgłosimy sprawę do inspektora nadzoru budowlanego, bo zalewanie budynku zagraża życiu a nawet zdrowiu lokatorów - mówi Jacek Cybulski, kierownik zakładu, który podkreśla, że pracownicy ZGKiM przeprowadzili remont dachu, wykonali opierzenie, wszystko, co mogli ze swojej strony, by problem rozwiązać.
- Jednak nie możemy wejść na prywatny teren. A najprawdopodobniej to właśnie zły stan budynku powoduje, że zalewane jest mieszkanie gminne - dodaje.