Włoska szkoła wioseł [rozmowa]
O walce o kwalifikację do Rio i nadziejach na olimpijski sukces z Robertem Fuchcem, wioślarzem ósemki i AZS UMK Toruń.
Wyjazd do Rio to dla ciebie spełnienie sportowych marzeń?
Każdy sportowiec ma chyba ten złoty sen, jakim jest wyjazd na igrzyska. W moim przypadku to się spełniło. Teraz nie pozostaje mi nic innego, jak jechać do Rio de Janeiro i walczyć. Ważne jest też to, że jestem pewny wyjazdu do Brazylii. Skład osobowy osady nie może się bowiem zmienić. Jedynym wyjątkiem jest choroba lub kontuzja. W tym przypadku musi być jednak decyzja odpowiedniego lekarza.
O przepustkę do Rio musieliście walczyć do ostatnich regat w Lucernie. Tam wszystko ułożyło się po myśli?
Nie do końca tak było. Przedbieg zepsuliśmy. Sami jednak jesteśmy sobie tego winni. Nie popłynęliśmy tak, jak sobie zakładaliśmy. Zabrakło ekonomii, jak to było na treningach. Zemściło się to w biegu o tory. Później zastanawialiśmy się przez dwa dni, co możemy poprawić. Trener pokierował nas we właściwym kierunku i w najważniejszym biegu wszystko już było dobrze. Do końca walczyliśmy o pierwsze miejsce. W końcówce nieco opadliśmy z sił i na finiszu wyprzedzili nas Amerykanie. Tego się jednak spodziewaliśmy i zakładaliśmy, że tak się stanie. Najważniejsze, że udało nam się uciec przed Włochami, którzy mieli piekielnie mocny finisz.
Z pewnością szykowaliście szczyt formy właśnie na kwalifikacje. Teraz w krótkim odstępie czasu trzeba będzie odbudować formę na Rio. To chyba nie będzie proste zadanie?
Zmieniamy teraz trening. Wracamy do budowania formy. Na pewno będziemy się starali przygotować szczyt formy po raz drugi. Zobaczymy, jak to będzie wyliczone. Wszystko w rękach trenera. Dla mnie nasz szkoleniowiec jest geniuszem. Wiele osad doprowadził do medali igrzysk olimpijskich i wierzę, że ma coś w rękawie.
Wygląda na to, że zmiana na stanowisku trenera wyszła na dobre.
Zdecydowanie. Giuseppe De Capua ma trochę inne podejście niż polscy trenerzy. Na pewno praca wygląda inaczej, stosuje inne środki treningowe i wszystko wygląda inaczej. Uważam, że polscy trenerzy powinni się dokształcać. Nie mam problemów z kontaktami z trenerem. Znam język angielski i nasza współpraca układa się dobrze.
Podobno dzięki współpracy z Włochem polubiłeś makarony.
Potwierdzam, że włoski makaron jest najlepszy. To było jedyne danie, którego włoscy kucharze nie zepsuli.
Jakie macie plany przed igrzyskami?
Pierwszy obóz mamy zaplanowany w Wałczu. Trochę czasu spędzimy na swoich „śmieciach”. W dniach 17-19 czerwca mamy ostatni Puchar Świata w Poznaniu. Podejdziemy raczej treningowo. Będziemy w trakcie budowania formy, więc może nie wyglądać to ciekawie.
Co wiesz o torze w Brazylii?
Z tego co wiem, to można się spodziewać wiatru. Może nie tak mocnego, jak w Brandenburgu, ale może być też mocny. Drugi tysiąc metrów jest odkryty i może wiać od oceanu, co może pokrzyżować szyki. Kluczowe okaże się to, czy federacja będzie rozstawiać osady, czy nie. O tym przekonamy się na miejscu.