Właściciel Stelmetu BC: Kto pęknie, ten przegra...
- Żadna instytucja, która nie finansuje klubu nie ma prawa wtrącać się w jego funkcjonowanie - mówi właściciel Stelmetu BC Zielona Góra Janusz Jasiński.
Trzy tygodnie temu rozmawialiśmy i mówił pan, że kibice nie mają się niczym martwić. Tymczasem, przynajmniej formalnie, Stelmetu BC Zielona Góra w ekstraklasie nie ma...
To nieprawda, że nie ma nas w lidze, bo proces weryfikacyjny ma kilka etapów. Potwierdzam, że nie jesteśmy jeszcze zaakceptowani. Nie my pierwsi, nie ostatni. W ubiegłym roku podobne problemy miał Turów. Zagrożenia nie ma żadnego. Weryfikacja jest dokładna, a w tym roku jest wyjątkowo skrupulatna jeśli chodzi o Stelmet. Trudno. Jestem w bieżącym kontakcie z szefami ligi. Te dokumenty, które żądają są dostarczane.
Były jakieś błędy w tych wcześniej przekazanych?
Zastrzeżenia dotyczyły ugody z Laliciem. Trudno się do nich odnieść, bo jakiegoś wzoru ugody nie ma. Prawnicy zawodnika upierali się przy takiej formie, a gdybyśmy mogli dopisalibyśmy to jedno brakujące zdanie. To jednak nie stanowi problemu, bo najważniejsze, że jest porozumienie.
Drugi temat to Christian Eyenga...
Tak. To się ciągnie jak serial brazylijski. Uważam, że zawodnik nas oszukał. Niestety, sprawiedliwość chodzi dość krętymi ścieżkami, ale prosimy, by pozwolono nam jej dociekać. Wyrok BAT na temat drugiego roku kontraktu jakiego w Zielonej Górze nie odbył, a grał w lidze włoskiej, w międzyczasie podpisał umowę z Turowem, jest dla nas nie do przyjęcia.
Wyrok to wyrok. Trudno go chyba kwestionować?
To prawda. Jednak wszystkie arbitraże mają to do siebie, że nie mają drugiej instancji. Trzeba iść do sądu powszechnego. Nasza nowa strategia, o której zawiadomiliśmy ligę, jest taka, że nie będziemy się sądzić w sprawie tego niekorzystnego dla nas orzeczenia, ale my zgłosimy roszczenia wobec Eyengi. W jego kontrakcie był zapis, że jeśli po roku czasu odejdzie z własnej woli, to musi zapłacić nam 80 tysięcy dolarów. Jeśli BAT twierdzi, że myśmy nieskutecznie rozwiązali umowę i on był naszym zawodnikiem, ale popisał umowę z innym klubem, to teraz my zażądamy tych pieniędzy. Wiem, że to taka zabawa w kotka i myszkę. Ale cóż? Pozostaje nam zapłacić Eyendze, a potem podać go do sądu...
Kibiców jednak bardzo zaniepokoił trzeci punkt wymieniony w odmowie. Gra w Eurocupie...
To nas w ogóle nie powinno dotyczyć. Czemu ktoś może mieć do nas pretensje?
Jak się wydaje to była forma ultimatum: jak zagracie w Eurocupie, to nie będzie was w lidze. Czy nie tak?
O to trzeba zapytać się raczej twórców tego komunikatu. To tak jakby napastnik miał zapytać napadniętego czy ma użyć noża czy pistoletu...
Przecież to jest wymienione jako jeden z powodów?
Nie. Proszę czytać dokładnie. Są wymienione dwa powody, czyli Lalić i Eynega i przypomnienie, że jakby co... Coś w stylu ,,jakby babcia miała wąsy, to byłaby dziadkiem”. Przecież żaden z 15 klubów nie dostarczył zgody na uczestnictwo bądź jej brak w innych rozgrywkach. Proces licencyjny jest wielostopniowy, jest wiele wymogów dotyczących budżetu i nie tylko. Wiele klubów nie ma podpisanych, na przykład, umów w sprawie zaległości, mógłbym podać kilka nazwisk. One nie mają kłopotów...
To czemu my je mamy?
Proszę sobie na to odpowiedzieć. Czemu jesteśmy ciągle kąsani? Ktoś pisze jakieś bzdury o Koszarku mającym przejść do Rosy, albo o tym, że pół drużyny ma grać gdzie indziej.
Centrala jest przeciwko nam?
A pan tego nie widzi jak się postępuje z mistrzem Polski? Nie chcę by nas traktowali lepiej, ale tak samo jak innych. Mógłbym na przykład zapytać choćby o proces weryfikacyjny Siarki Tarnobrzeg...
Czyli chcą panu i klubowi pokazać miejsce w szyku?
Przede wszystkim. Tak to odbieramy. Jeśli potrafimy jako społeczność na to odpowiedzieć, to musimy to zrobić. Powiem jasno. Nie ma szans na to byśmy coś robili wbrew interesowi klubu. Jeśli jesteśmy finansowani przez miasto, kibiców i prywatnych sponsorów, to tylko te osoby będą miały wpływ na politykę klubu. Jego rozwój, miejsce i sposób w jaki go budujemy. Dzisiaj żadna instytucja, która go nie finansuje nie ma prawa wtrącać się w jego funkcjonowanie.
Jest jednak zawsze jakaś nadrzędna instytucja...
Nie, nie można powiedzieć w ten sposób. Nikt nie może nam, na przykład, zakazać gry w zielonych koszulkach, czyli nie można nakazać nam czegoś co jest wbrew naszemu interesowi. Klub powstał wyłącznie dzięki naszemu zaangażowaniu, wsparciu miasta, kibiców i do nich należy. Powiem jasno. Nie mam zamiaru kłaść zielonogórskiego klubu na ołtarzu czyichś interesów.
Doskonale to rozumiem. Po co więc to spóźnienie z wysłaniem licencji, potem ostre wypowiedzi w kierunku PLK?
Przepraszam. To my dostaliśmy informację, że nie ma żadnego problemu, żeby po godzinie 16.00 złożyć dokumenty.
Tyle, że nikt tego nie potwierdza...
Kto ma potwierdzić? Ten, który skłamał? Można iść z tym do sądu, wtedy prawda wyjdzie na jaw. Są bilingi i inne rzeczy. Nie wiem po co to ktoś robi. Chcę powiedzieć, że z różnych powodów naraziliśmy się nie realizując odpowiedniej linii. Nie jesteśmy w stanie jej realizować, bo to oznaczałoby koniec klubu zielonogórskiego na tym poziomie. Jeśli nie mielibyśmy walczyć o wysokie cele dla mnie będzie to oznaczało koniec klubu i zabawy w koszykówkę. Nie mam zamiaru walczyć z Siarką o utrzymanie. Jeśli tak, to zapraszam innych do prowadzenia zespołu. Mnie to nie będzie interesować.
Co więc robić?
Żeby się utrzymać na tym poziomie musimy mieć odpowiedni budżet i uczestniczyć w solidnych rozgrywkach. Przecież większość zawodników to bardzo interesuje. Można się zapytać dlaczego Igor Zajcew do nas przyszedł jeśli jest tu tak źle, a w Rosie doskonale? Nikt mi nie powie, że chodzi tylko o finanse.
Co teraz?
Dostarczymy dokumenty, zostaniemy zweryfikowani i będziemy grali w lidze.
Po co więc to całe zamieszanie?
Nie wiem. Powiem tak. W europejskiej i polskiej koszykówce ostatnio jest wojna. Nikt mi nie powie, że Sasari, drużyna euroligowa gra dziś w eliminacjach Ligi Mistrzów i to jest zgodne z duchem sportu. Włosi pękli. Ktoś ich łamał kołem. Złamał i wycofali się w Eurocupu.
Nie pękną władze polskiej koszykówki?
Niech pękną!
Dadzą nam alternatywę, Eurocup czy ekstraklasa?
Chodzi o to żebyśmy sobie powiedzieli co jest dobre dla polskiej koszykówki. A Hiszpanie pękli? Skąd. Jadą na igrzyska i mogą mieć medal. O co więc chodzi? Są równi i równiejsi? My walczymy o swoje. Jestem na to przygotowany. Kto pęknie, ten przegra. My nie możemy dziś w Zielonej Górze nie rozwijać się i stać w miejscu. Chcę powiedzieć, że popierają nas sponsorzy. O to samo prosimy kibiców. Do tego co dzisiaj mamy doszliśmy ciężką pracą. Jeśli dziś damy się z tej pozycji zepchnąć, to nigdy nie wrócimy na szczyt.
Co z długami? Czy dalej mówimy kibicom, że nie mają się czego bać?
Dokładnie. Jeśli ktoś ma dwumilionowy budżet i dług w takiej samej wysokości, to jest problem. Zawsze zadłużenie liczy się w procencie do budżetu. I tak jest z nami. Mamy to pod kontrolą. Oczywiście spokojnie nie jest, bać się zawsze trzeba. Zapewniam jednak, że będzie dobrze.