Władzy zależy na szybkich wyborach prezydenckich, bo im później się odbędą, tym gorzej dla Andrzeja Dudy - komentuje prof. Andrzej Stelmach
Rozmowa z prof. Andrzejem Stelmachem, dziekanem Wydziału Nauk Politycznych i Dziennikarstwa UAM w Poznaniu. - Istnieje przejrzysty sposób na przesunięcie daty wyborów prezydenckich. Tym sposobem jest wprowadzenie stanu nadzwyczajnego, nawet na krótki okres. Jednak władzy zależy na szybkich wyborach, bo im później się one odbędą, tym gorzej dla urzędującego prezydenta Andrzeja Dudy - komentuje prof. Andrzej Stelmach.
Wybory prezydenckie jednak nie odbędą się 10 maja, lecz w późniejszym terminie. Tak postanowiło dwóch prezesów: Jarosław Kaczyński i Jarosław Gowin. Co Pan poczuł, kiedy opublikowano ich oświadczenie?
Prof. Andrzej Stelmach: Kreatywność władzy jest bardzo duża, niekiedy za nią nie nadążam. Czasami się temu wszystkiemu dziwię. Teraz faktycznie pojawiło się nowe rozwiązanie.
Zgodne z prawem?
Trudno przesądzić, bo prawo nie wszystko przewiduje. Nie każdy przypadek czy nieszczęście jest rozpisany w przepisach. Pojawia się wtedy kwestia interpretacji. Na logikę rzecz ujmując, jeśli z jakiejś przyczyny wybory się nie odbędą, jest dla mnie oczywiste, że muszą być przeprowadzone w innym terminie. Na razie, w moim przekonaniu, wszystko wskazuje na to, że ten manewr polegający na nieprzeprowadzeniu wyborów jest zgodny z prawem. Da się to uzasadnić. Opinie organów publicznych, które mogą się w tej sprawie wypowiedzieć, wydają mi się przesądzone. Uczeni i prawnicy mogą mieć z tym dylemat. Ale Sąd Najwyższy i Trybunał Konstytucji nie będą miały wątpliwości, że można było postąpić w taki sposób.
Wiele można powiedzieć o decyzji Kaczyńskiego i Gowina, ale jedno tylko jest prawdą: dwóch polityków bez żadnego trybu odwołało właśnie konstytucyjne wybory prezydenckie i zdecydowało, że odbędą się kiedy indziej. Jeśli to nie jest republika bananowa, to nie wiem, co nią jest.
— Marcin Matczak (@wsamraz) May 6, 2020
Wybory korespondencyjne latem tego roku to dobry pomysł? Przecież wcześniej Trybunał Konstytucyjny wskazywał, że zmiany w kodeksie wyborczym nie mogą być wprowadzone później niż 6 miesięcy przez ogłoszeniem wyborów.
Już raz zlekceważono zalecenia TK, podczas wcześniejszych prac nad ustawą w sprawie zorganizowania wyborów prezydenckich. Ale też nie jest tak, że wcześniejsze rekomendacje Trybunału są obowiązującym prawem. Musiałoby to mieć charakter normatywny, czyli być zapisane w ustawie. Będą podzielone zdania, czy musimy się trzymać zasad wskazanych przez TK, czy nie. Myślę jednak, że to kwestia czegoś innego, a mianowicie interpretacji obecnego stanu epidemii. Czyli czy stan epidemii jest jakimś rodzajem stanu nadzwyczajnego wskazanego w naszej konstytucji. Moim zdaniem mamy obecnie stan nadzwyczajny w Polsce. Regulacje prawne, w tym ograniczanie swobód obywatelskich, są dopuszczalne tylko w stanach nadzwyczajnych. Pozostaje więc tylko kwestia formalnego wprowadzenia stanu nadzwyczajnego. Wtedy sprawa byłaby prosta i oznaczałaby przesunięcie wyborów prezydenckich co najmniej o te 90 dni, o trzy miesiące.
Wprowadzenie stanu nadzwyczajnego to jedyna uczciwa i legalna droga do przesunięcia wyborów prezydenckich?
Może nie dostrzegam innych możliwych rozwiązań. To, o którym mówię, jest najbardziej przejrzyste i oczywiste. Wprowadza się stan nadzwyczajny, nawet na bardzo krótko. Przecież można go szybko odwołać. To legalnie przesuwa wybory. Wtedy można by je przeprowadzić pod koniec lata lub na początku jesieni, w dowolnym trybie.
Głosowanie miałoby się odbyć wyłącznie w sposób korespondencyjny?
Żebyśmy się dobrze zrozumieli: generalnie jestem zwolennikiem głosowania korespondencyjnego. Ono mi odpowiada, ale muszą być spełnione określone wymogi i kryteria. W przeszłości polscy obywatele przerabiali już głosowanie korespondencyjne, choćby za granicą. Jednak skala była zupełnie inna, dotyczyła niewielkiej grupy osób. Głosowanie korespondencyjne powinno więc być wprowadzone, ale jako jedna z możliwości głosowania, a nie jako obligatoryjna forma.
Zjednoczona Prawica udowodniła, że potrafi osiągnąć porozumienie w sprawach najważniejszych dla Polski. Bez względu na skalę ataków opozycji. Pracujemy dalej! #WyboryPrezydenckie
— Jacek Sasin (@SasinJacek) May 6, 2020
Dlaczego nie jest Pan zwolennikiem powszechnego głosowania „kopertowego”?
Gdybyśmy potrafili zapanować nad procedurami, to dlaczego nie? Czyli trzeba by wysłać pakiet do głosowania listem poleconym, za potwierdzeniem odbioru. Żebym tylko ja mógł odebrać mój pakiet, a nie na przykład moja rodzina. A odsyłając pakiet powinienem mieć zwrotne potwierdzenie, że mój głos dotarł tam, gdzie powinien. Trzeba by też ustalić adres każdego z milionów wyborców. W miesiąc czy w dwa miesiące nie damy rady przeprowadzić tej procedury w całej Polsce. Moim zdaniem to organizacyjnie jest nie do opanowania na taką skalę. Wyborca powinien mieć możliwość, czy chce głosować korespondencyjnie, czy w lokalu wyborczym. Przy całym szacunku do Poczty Polskiej, nie można zrzucać na jej barki zorganizowania całych wyborów. A odsunięcie PKW od całej procedury jest nie do pomyślenia.
A jest do pomyślenia wymiana kandydatów? Mówiąc wprost wymiana Małgorzaty Kidawy-Błońskiej przez PO?
Tutaj byłaby już większa gimnastyka. Jeżeli wybory zostaną unieważnione, bo się nie odbyły – choć nie dam sobie głowy uciąć, że tak się stanie, bo scenariusze szybko się zmieniają – cała procedura wyborcza powinna zacząć się od początku. Również ze zgłaszaniem kandydatów od początku. Formalnie tak to powinno wyglądać. Ale też nie bardzo sobie wyobrażam, że teraz, w trakcie epidemii, taki nowy kandydat będzie zbierał 100 tysięcy podpisów poparcia pod swoją kandydaturą.
To jaki scenariusz Pan sobie wyobraża?
Taki, o którym mówiłem. Wprowadza się stan nadzwyczajny. Wybory odbywają się po ustaniu stanu zagrożenia, w terminach przewidzianych przez konstytucję. Będzie wówczas czas na zorganizowanie tych nowych wyborów, w tym zgłaszanie nowych kandydatów. Jeśli jednak władza będzie chciała zorganizować wybory latem, można przyjąć, że startują ci sami kandydaci, bo przecież nie z ich winy 10 maja nie odbyły się wybory. Jednak władzy będzie się z tego trudno wytłumaczyć, że są nowe wybory, ale "starzy" kandydaci.
Skoro wprowadzenie stanu nadzwyczajnego i przesunięcie wyborów byłoby najbardziej przejrzyste, dlaczego władza nie korzysta z takiego rozwiązania?
Dla mnie głównym powodem jest to, że władzy zależy na przeprowadzeniu szybkich wyborów. Nie mam innej interpretacji.
Dlaczego chce szybkich wyborów?
Na razie jeszcze stan świadomości społecznej jest taki, że PiS ma duży elektorat. Jednak w miarę upływu czasu zmęczenie społeczeństwa będzie coraz większe. Będziemy bardziej odczuwać skutki izolacji, zaczniemy płacić materialnie za zastój gospodarczy. Zawsze za stany depresyjne ktoś musi być odpowiedzialny. Oczywiście w pewnej telewizji zapewne usłyszymy rozmaite interpretacje, bezkrytyczne dla władzy, ale za kilka miesięcy poparcie dla PiS może być mniejsze. Dlatego im później odbędą się wybory prezydenckie, tym gorzej dla Andrzeja Dudy, kandydata obozu władzy.
---------------------------
Zainteresował Cię ten artykuł? Szukasz więcej tego typu treści? Chcesz przeczytać więcej artykułów z najnowszego wydania Głosu Wielkopolskiego Plus?
Wejdź na: Najnowsze materiały w serwisie Głos Wielkopolski Plus
Znajdziesz w nim artykuły z Poznania i Wielkopolski, a także Polski i świata oraz teksty magazynowe.
Przeczytasz również wywiady z ludźmi polityki, kultury i sportu, felietony oraz reportaże.
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień