Powiedzieć, że wkroczyliśmy do globalnego świata, w którym rządzą wielkie korporacje, to jakby nie powiedzieć nic.
Spójrzmy na to inaczej - po raz pierwszy w dziejach ludzkości znaleźliśmy się w sytuacji, w której zdecydowana większość ludzkości nie zna nazwisk tych, od których zależy ich przyszłość. Władza stała się anonimowa, ale reguły pozostają niezmienne. Kto ma kapitał, ma przywilej interpretowania świata.
Informacja, która parę dni temu zatrzęsła światem, w Polsce przeszła niemal bez echa. Według byłych pracowników Facebooka, serwis manipulował treścią, wycinając informacje o odcieniu konserwatywnym. Nie mają tu znaczenia opcje ideologiczne, ale fakt, że po raz kolejny najpopularniejsza platforma wirtualnego porozumienia ludzkości rozgrywa partię, w której traktuje nas jak pionki.
Facebook śledzi też naszą aktywność internetową nawet wtedy, gdy go wyłączyliśmy (poczytajcie Państwo regulamin). I co? I nic.
Wszystko wskazuje na to, że już niebawem polski rząd będzie musiał zapłacić haracz za spisaną na kolanie strategię polityki zagranicznej. Zapłacimy amerykańskim korporacjom, a walutą będzie podpis pod umową TTIP (Transatlantyckie Partnerstwo w dziedzinie Handlu i Inwestycji, które wpłynie na rynek pracy, bezpieczeństwo żywności i ochronę danych osobowych). Kontrowersji z nią związanych jest mnóstwo, ale te najpoważniejsze dotyczą niewinnych zapisów o „utracie potencjalnych zysków”. Amerykańskie firmy będą mogły zgłaszać roszczenia do państw i samorządów o zyski, których w wyniku ich przedsięwzięć (np. uchwał sejmików) nie osiągną. Wyobraźmy sobie starcie przed międzynarodowym sądem pomiędzy województwem kujawsko-pomorskim (budżet około $300 mln) a General Electric (zysk roczny około $ 15 mld)...
W tej rozgrywce nie damy rady sami. A zatem spieszmy się naprawiać chorą Europę, bo świat zmienia się niebezpiecznie szybko.