Wiosenne miesiące dają energię do zmian. Mądrze to wykorzystajmy

Czytaj dalej
Fot. Radek Koleśnik
Joanna Boroń

Wiosenne miesiące dają energię do zmian. Mądrze to wykorzystajmy

Joanna Boroń

Kto z was wiosną czuje potrzebę, by „coś ze sobą zrobić” - ręka w górę! Jak często kończy się jedynie na planach? Z dobrym podejściem plany łatwiej zrealizować.

Wiosną zaczyna się odliczanie do lata, do wakacji na plaży w stroju kąpielowym (statystyki nie kłamią - ten problem bardziej dotyczy kobiet). W siłowniach i klubach fitness to czas, gdy przybywa klubowiczów, którzy mają ambitne cele, czyli „schudnę pięć kilo, 10, 15.” Wielu z nich poniesie porażkę, pewnie po raz kolejny. Ale wcale tak być nie musi.

Za dużo, za szybko

Aleksandra Zwolak, trener personalny w koszalińskim Centrum Forma, mówi, że najczęściej popełnianym błędem początkujących jest to, że stawiają sobie zbyt ambitne cele i za bardzo się forsują. - Efekt jest taki, że po kilku treningach ciało albo głowa się buntują i wracamy na kanapę - komentuje.

Przygodę ze sportem zaczynać trzeba spokojnie. Należy realnie oszacować swoje możliwości. Szczególnie panom wydaje się, że trening polega na daniu z siebie tysiąca procent normy. Tymczasem formę trzeba cierpliwie budować. I koniecznie wsłuchiwać się w ciało. Jeśli podczas ćwiczeń na siłowni czujemy, że oprócz zwykłego bólu mięśni, boli nas kręgosłup, stawy kolanowe, czy skokowe, to oznacza, że źle wykonujemy dane ćwiczenie albo ono po prostu nie jest dla nas. Warto zapytać instruktora o poprawność lub zupełnie je odpuścić. To samo dotyczy innych rodzajów treningu. Ból jest sygnałem organizmu na to, że coś zaczyna się dziać niedobrego. Początkujący takie sygnały często ignorują.

Jak więc zacząć ćwiczyć, by szybko nie skończyć przygody ze sportem? Aleksandra radzi, by na początek zaplanować trzy treningi w tygodniu: - I to takie po godzinie. Krótszy trening nie spełni zadania. Oczywiście jeśli mamy do wyboru 20 minut albo wcale, to już te 20 minut jest lepsze niż nic - komentuje nasza rozmówczyni.

Kluczem do sukcesu jest opracowanie takiego planu, by jednak kilka razy w tygodniu znaleźć czas na pełen trening. Samo powiedzenie: „Będę ćwiczył 3 razy w tygodniu” nie wystarczy. Co więcej, w większości przypadków, nie poskutkuje nawet wyznaczenie konkretnych dni. Dlatego treningi warto wpisać do kalendarza tak, jak wpisujemy ważne spotkania, nawet jeśli tymi treningami jest bieganie po lesie, a nie konkretne zajęcia z instruktorem.

Trening musi być skrojony na miarę

Inny powszechny błąd to wybieranie aktywności pod wypływem mody. Ofiarą takiego podejścia była Kamila Olech. - Nigdy nie byłam wielka fanką sportu, za to uwielbiam słodycze. Gdy po ślubie przytyłam kilka kilo, stwierdziłam, że muszę coś z tym zrobić. Zmiany w diecie nie pomogły. Schudłam kilogram, może dwa. Postanowiłam więc zacząć ćwiczyć. Najpierw dałam się namówić koleżance na zumbę. Po pierwszych zajęciach wiedziałam, że to nie dla mnie. Ale jeszcze przez miesiąc się łudziłam. W praktyce oznaczało to, że szukałam wszelkich możliwych sposobów, by jednak na zajęcia nie iść - opowiada. - Potem było bieganie, bo przecież wszyscy biegają, prawda? Otóż, dla mnie bieganie było koszmarem. Szybko się męczyłam i nudziłam. I znów szukałam pretekstów, by to rzucić w cholerę. Oczywiście był też epizod z Chodakowską, równie nieudany. A i joga też, bo przecież „wszyscy ćwiczą jogę”.

Aleksandra Zwolak mówi, że często słyszy takie właśnie historie. - Do ćwiczeń nie można się zmuszać, bo to na dłuższą metę nic nie da. Trzeba znaleźć coś, co sprawiać nam będzie przyjemność. Na szczęście dziś jest tyle różnych możliwości, że każdy coś znajdzie, o ile rzeczywiście mu na sporcie zależy.

Pani Kamila przez przypadek trafiła na siłownię. Koleżanka dała jej darmową wejściówkę. - I okazało się, że to jest to - opowiada. - Podobają mi się ćwiczenia na maszynach. Wykonuję je w swoim tempie, nie muszę za nikim nadążać. No i widzę efekty: rozmiar L zmieniłam na M.

Niedoceniana motywacja

Często przyczyną porażki jest brak właściwej motywacji do działania. Metamorfoza sylwetki to miesiące pracy. Na kilka dni hasło „Muszę schudnąć” wystarczy, co potem? Skąd czerpać energię?

Po pierwsze należy określić konkretny cel - czyli na przykład „daję sobie trzy miesiące by zmniejszyć swój rozmiar z XL na L”. Potem warto opracować plan osiągnięcia tego celu: jakie zmiany wprowadzimy w diecie, jak często będziemy ćwiczyć.

Koniecznie musimy się uzbroić w cierpliwość. Bardzo często oczekujemy, że ciało zmieni się w ciągu dwóch tygodni nie do poznania. Później czujemy rozczarowane, że efekt jest mniejszy niż się spodziewaliśmy. Takie podejście nie prowadzi do niczego dobrego.

Należy się cieszyć z każdego małego zwycięstwa. Dlatego tak ważne jest monitorowanie postępów, ale uwaga: wiele osób koncentruje się tylko na wskazaniach wagi, tymczasem mięśnie ważą więcej niż tłuszcz, dlatego ważniejsze od kilogramów są obwody.

Małe sukcesy są najlepszą długoterminową motywacją. Ważne, by te sukcesy interpretować możliwie szerok0 - to nie tylko mniej na wadze, ale i lepsza kondycja, samopoczucie, poczucie własnej wartości, że „dajemy radę”.

Okres przejściowy jest ważny

Gdy jesteśmy przy małych sukcesach, warto wspomnieć o... strojach. Kobiety często popełniają jeszcze jeden błąd - odliczają czas do chwili, w której będą wyglądać idealnie. starają się nie myśleć o tym, jak wyglądają podczas tego okresu przejściowego, nie inwestują w siebie.

Ćwiczyć można w starych dresach i T-shircie. Jednak dziś kluby fitness i siłownie to też trochę takie pokazy mody. Jeśli wyglądamy źle, jeśli wyróżniamy nie na tle innych, to podświadomie zaczniemy szukać powodów, by rzucić treningi, bo nie czujemy się na nich komfortowo.

Poza siłownią przypadkowy strój też może działać na naszą niekorzyść. - W fazie zmiany sylwetki mamy problem często ze zbyt obszerną odzieżą w swojej szafie, a nie widzimy sensu w inwestowaniu w nową garderobę, gdyż proces chudnięcia oraz formowania sylwetki jeszcze trwa. Nie znaczy to jednak, by w okresie przemian nie dbać o swój codzienny look, bo to demotywuje. Gdy na siebie patrzymy powinniśmy widzieć, że wyglądamy lepiej, że zmienia się nasza sylwetka, że mamy lepszą skórę. To nam dodaje energii do działania - radzi stylistka Marta Waluk. - Taka postawa też często prowadzi do tego, że nagle zaczynamy słyszeć więcej komplementów. A każdy komplement to dodatkowa porcja motywacji, której w procesie metamorfozy tak bardzo potrzebujemy.

Joanna Boroń

Od 2000 roku, w którym zrobiłam dyplom na wydziale prawa poznańskiego uniwersytetu, pracuję w naszych lokalnych mediach - Głosie Koszalińskim oraz jego portalach internetowych, które swoim zasięgiem obejmują teren dawnego województwa koszalińskiego.


Zajmuję się zdrowiem i szeroko rozumianym stylem życia – w tym też kulinariami, które również prywatnie są moją pasją – mam niezłą kolekcję kulinarnych książek, które nie są jedynie ozdobą półek, ale inspiracją do kulinarnych eksperymentów.


Prócz tego w swojej pracy zajmuje się tematami społecznymi, bardzo często zainspirowanymi sygnałami naszych czytelników i internatów. 


 

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.