Winobranie smakuje nie tylko zielonogórzanom...
Wśród winobraniowych gości słychać nie tylko śląską czy wielkopolską gwarę, ale i język niemiecki, rosyjski, hiszpański, a nawet fiński.
Winobranie przestaje być świętem mieszkańców Zielonej Góry i regionu. Staje się imprezą, ściągającą wielu turystów nie tylko z kraju. Widać to zwłaszcza podczas weekendów, kiedy zjeżdżają do Winnego Grodu autokary i samochody z obcymi rejestracjami. Choć i w tygodniu na brak turystów nie można narzekać.
- Jesteśmy pierwszy raz w Zielonej Górze. Co nas skusiło? Oglądałyśmy program telewizyjny o mieście - opowiadają Wanda Król i Jadwiga Grzemska. - Miałyśmy obawy, czy te piękne obrazki z telewizji pokrywają się z rzeczywistością. Musimy przyznać, że jesteśmy zachwycone!
Czym? Winnicą w środku miasta, pięknym deptakiem, skansenem, Palmiarnią...
- Teraz wybieramy się jeszcze na winnice - mówi pani Wanda. - Nie ma w tym nic z przesady, że o Zielonej Górze mówi się jako o polskiej stolicy wina.
Jani Salmela pochodzi z Finlandii, parę lat temu zdecydował się na studia w Polsce, bo, jak mówi, zawsze ciągnęło go do Europy Środkowej. W trakcie nauki poznał też osoby z Zielonej Góry, które wielokrotnie zapraszały go na Winobranie, chwaląc bogatą ofertę tego święta.
- W końcu zdecydowałem się przyjechać - mówi mieszkaniec Finlandii. - Do tej pory nie wiedziałem za dużo o winie. Dlatego cieszyłem się, że mogłem podczas waszego święta pojechać na winnice. To świetna okazja do dowiedzenia się czegoś więcej na temat produkcji trunków, ale i lokalnych produktów. To ważne, że wino możesz kupić podczas Winobrania prosto od jego producenta.
Jani Salmela zapewnia też, że po powrocie do Finlandii opowie więcej o naszym nietypowym regionie, który tak mocno stawia na tradycje winiarskie.
- Bardzo mi się tutaj podoba - dodaje pan Jani. - Jest tutaj trochę cieplej i o wiele bardziej zielono niż w Finlandii. A sama Zielona Góra? W naszym kraju miasto tego pokroju byłoby w pierwszej piątce tych największych! Bardzo polubiłem tę waszą miejscowość. Nie jest to jakaś metropolia, ale macie miejsca do odpoczynku, jak również historyczne centrum miasta, co bardzo mi się podoba. Ludzie są też tutaj bardziej otwarci niż w Finlandii. Na pewno tutaj wrócę!
Jolanta i Jacek Siedliscy na Winobranie przyjechali aż... spod Kolonii.
- O tym święcie miasta słyszeliśmy od znajomych z Warszawy - mówią goście zza zachodniej granicy. - Jesteśmy pozytywnie zaskoczeni! Przede wszystkim tym, jak piękne jest wasze miasto. Możecie konkurować o miano najładniejszego z niemieckimi miasteczkami. Cieszy nas też fakt, że te tradycje winiarskie się na tych terenach odradzają...
Elena Suszkina przyjechała do córki, która pracuje w Zielonej Górze. Razem z nią chodzi na koncerty, do miasteczka winiarskiego. Jest zaskoczona tak miłą atmosferą. I że święto miasta trwa aż tyle dni. Program taki bogaty. Nic tylko korzystać...
- Jestem też zaskoczona, że tylu Ukraińców, Gruzinów tutaj spotkałam - podkreśla.
Turystów grupowych i indywidualnych z roku na rok przybywa. Potwierdza to kierownik Polsko-Niemieckiego Centrum Informacji Turystycznej, Hubert Małyszczyk. Nic dziwnego, że godziny otwarcia placówki trzeba wydłużać podczas Winobrania.
- Tylko my obsługujemy kilkadziesiąt grup - przyznaje. - Ale pomagamy też innym turystom. Bo czasem w hotelach, restauracjach jest jeszcze bariera językowa. Pomagamy też np. w zakupach, ostatnio... sutanny dla księdza.
Jak się okazuje, zagraniczni turyści nie tylko chętnie kupują u nas regionalne wina, zielonogórskie kamieniczki ceramiczne, Bachusiki czy skórzane winogrona. Jak świeże bułeczki rozeszły się też winobraniowe plakaty, które można było dostać w Galerii Pro Arte. Dużym zainteresowaniem cieszą się też magnesy z winobraniowymi afiszami.
- Przyjeżdża do nas sporo turystów z Warszawy - dodaje Hubert Małyszczyk. - Dla warszawiaków jesteśmy takim spokojnym miejscem, w którym naprawdę można wypocząć.
I jak mówi kierownik Polsko-Niemieckiego Centrum Informacji Turystycznej, wiele grup przyjeżdża zza Odry. Z Poczdamu, Berlina. Święto miasta może być więc okazją, by poznać Zieloną Górę i wracać do niej w przyszłości.
- Cieszy mnie, że coraz więcej ludzi z całej Polski przyjeżdża, ale i planuje, że odwiedzi nasze miasto właśnie w trakcie Winobrania - mówił nam aktor Marcin Wiśniewski, który już od jedenastu lat wciela się w rolę Bachusa. - Bo słyszeli od swoich znajomych, że tutaj się dzieją fajne rzeczy. To mnie najbardziej cieszy, że o tej naszej malutkiej Zielona Górze, która jest takim specyficznym miejscem na mapie Polski, jest przez pewien moment w roku głośno, można powiedzieć, że na całym świecie.