Wino z Borowa znów zrobiło furorę
- Taka nasza rola na Winobraniu, by ludzi uświadamiać, wychodzić do nich - mówi Renata Wiśniewska z winnicy Saint Vincent
Święta, święta i po świętach. O święcie wina mowa, czyli zielonogórskim Winobraniu, którego oficjalnym produktem już po raz trzeci zostały trunki z winnicy Saint Vincent znajdującej się w Borowie Wielkim, 7 km od Nowego Miasteczka i 22 km od Nowej Soli. Białe to Cuvée Słoneczne, czerwone to Cuvée Jutrzenka. Oba to rocznik 2016.
O wrażenia po imprezie pytam Renatę Wiśniewską, która odpowiada za prowadzenie winnicy i winiarni. - Winiarzy na Winobraniu jest coraz więcej i oczywiście to cieszy. Samo wino jest też coraz lepsze – mówi. - Co do naszego wina, to spotyka się ono z bardzo dobrym odbiorem, dużo ludzi wraca do naszej winnicy, słyszymy bardzo dużo miłych słów – dodaje.
Wina z Saint Vincent doceniono nie tylko na Winobraniu. Dwa trunki z Borowa wróciły z medalami konkursu win w Jaśle. Tym razem ze srebrem i brązem. - Od kiedy istnieje ten konkurs, my zawsze mamy tam medale. Ale cieszy też to, że na wschodzie Polski, a tam przecież winnic jest sporo, doceniają wina lubuskie – mówi pani Renata.
Wino z Borowa było też głównym bohaterem wernisażu, jaki odbył się w Muzeum Ziemi Lubuskiej w Zielonej Górze w miniony piątek. - Doprawdy czuje się, że święty Wincenty objął opieką to miejsce. I jest tak, jak powiedział podczas wernisażu właściciel winnicy - Jean Mulot „Kto pije wino jest szczęśliwy, kto pije wino zaczyna marzyć” – czytamy na facebookowej stronie muzeum.
Wróćmy jednak do Winobrania. R. Wiśniewska nie ukrywa, że święto Zielonej Góry to dla wszystkich winiarzy czas wytężonej pracy, ale też zysków. Cieszy też to, że wiele osób odwiedzających imprezę przyjeżdża właśnie dla wina. - Chodzą od domku do domku, próbują, zapisują, porównują i wracają, żeby wziąć po kilka, kilkanaście butelek – opowiada.
W związku z tym, że właścicielem Saint Vincent jest Francuz, winnica od próbuje „przestawić” Polaków na wina mniej słodkie, niż mają w zwyczaju pić mieszkańcy kraju nad Wisłą. - Gdy zainteresowani podchodzą do domku, pytają często o wino półsłodkie. Ale prosimy też o spróbowanie naszego wina najsłodszego z półwytrawnych. No i wtedy odpowiadają: o właśnie takie wino chodzi! Więc nie jesteśmy jeszcze dokładnie obeznani, co to znaczy półwytrawne, półsłodkie. Mówimy to, nie do końca wiedząc, co to znaczy – wyjaśnia pani Renata. - Więc taka to też nasza rola na tym Winobraniu, by uświadamiać ludzi. No i ta rola edukacyjna przynosi rezultaty. Z tym winem trzeba więc wychodzić, trzeba dawać do degustacji – kwituje.