Opłatka i dzielenia się nim nie wymyśliliśmy. Piękny ten zwyczaj jednak jako jedyni pielęgnujemy. Najstarsze opłatki są bezcennym świadectwem dawnej architektury.
Zanim w sobotę usiądziemy do stołu wigilijnego, możemy zastanowić się, od kiedy nasi przodkowie postępowali podobnie? Czym była Wigilia dla dawnych Polaków? Chociaż dziś może większy sens ma zadumanie się nad tym, jak długo jeszcze Wigilia będzie „naszą” Wigilią? Takie pytanie może zadać sobie każdy, niezależnie od tego, czy jest chrześcijaninem, czy nie, o ile ma się szacunek do tej arcypolskiej tradycji.
Wiedza na temat rodzimego obrzędu wigilijnego liczy zaledwie kilka stuleci. Nie mamy o nim żadnych źródeł z okresu panowania Piastów i Jagiellonów, do początków rządów Zygmunta Starego. Zapewne jednak było to zawsze ważne wydarzenie, tylko nic lub niewiele wiemy o jego świętowaniu w tym okresie.
Najpierw były „gody”
Boże Narodzenie w tradycji ludowej nazywano „godami” - od święta godowego lub tzw. szczodrych godów, które pogańscy Słowianie obchodzili w związku z przesileniem zimowym rozpoczynającym nowy rok słoneczny. W Polsce, ale też w Czechach i na Ukrainie, wierzono, że poprzedzająca „gody” noc wigilijna sprzyja zjawiskom nadnaturalnym, a wszelkie czynności w przeddzień świąt należy wykonywać bardzo starannie, bo od tego miał zależeć przyszły los człowieka. Z nocą wigilijną związane były liczne przesądy. Wierzono, że jest to noc, w czasie której błąkają się duchy, dziwy, dzieją się rzeczy niezwykłe, np. woda w źródłach, potokach i rzekach zmienia się na chwilę w wino, czasem w wino i miód, niekiedy nawet w płynne złoto.
Wielkie święto
Sytuacja, gdy chodzi o stan wiedzy, zmienia się, gdy przyglądamy się epoce nowożytnej (XVI--XVII w.). Wigilię obchodzono wtedy już niezwykle uroczyście. - I to we wszystkich grupach społecznych - podkreśla prof. Maria Bogucka, znawczyni obyczajów staropolskich. - Stół nawet w najuboższych domach musiał być wyjątkowo obficie zastawiony specjalnymi potrawami. W Wigilię obowiązywał ścisły post, aż do wzejścia pierwszej gwiazdy. Kolacja wigilijna, aczkolwiek obfita, musiała być również bezmięsna. Prof. Bogucka informuje nas, że podawano zwykle kilka zup, m.in. barszcz z uszkami, grzybową, migdałową z rodzynkami. Na stołach było też mnóstwo ryb, np. karp w galarecie i smażony, szczupaki w sosach i faszerowane, różnie przyrządzane śledzie. Nie brakowało pierogów, głównie z grzybami i kapustą. Stała micha z łazankami, do których dodawano m.in. mak.
Nie brakowało ciast, np. słodkich strucli, na kresach gotowano kutię (z pszenicy, miodu, maku i bakalii). Na stół kładziono też owoce, a pod obrus siano, którym następnie obwiązywano pnie drzew, żeby w roku następnym obficie rodziły. Dawano je bydłu, by się zdrowo chowało. W niektórych regionach kraju posypywano słomą podłogi świątyń.
Choć prawie każdy starał się, by stół wigilijny prezentował się wspaniale, to wyglądał on zupełnie inaczej u biednego chłopa, a inaczej u magnata.
Julian Ursyn Niemcewicz w swoim pamiętniku, pisanym w drugiej dekadzie XIX w., tak opisywał Wigilię: „Była wielką uroczystością. Od świtu wychodzili domowi słudzy na ryby. Dnia tego jednakowy po całej Polsce był obiad. Trzy zupy, migdałowa z rodzynkami, barszcz z uszkami, grzybami i śledziem, kucja dla służących, krążki z chrzanem, karp do podlewy, szczupak z szafranem, paluszki z makiem i miodem... Obrus koniecznie zasłany być musiał na sianie”. Niemcewicz podaje: „Niecierpliwie czekano pierwszej gwiazdy, gdy ta zajaśniała, zbierali się goście i dzieci, rodzice wychodzili z opłatkiem na talerzu, a każdy z obecnych, biorąc opłatek, obchodził wszystkich zebranych, nawet służących i łamiąc go, powtarzał: Bodajbyśmy na przyszły rok łamali go ze sobą”.
Niemcewicz pisał to dwa wieki temu. Dziś żyjemy w innej cywilizacji materialnej, ale czy podobieństw nadal nie brakuje?
Polski fenomen
Wigilijny obiad czy kolacja nie była jednak wyłącznie przysłowiowym „jedz, pij i popuszczaj pasa”. Pierwiastek religijny, duchowy musiał być obecny. Naszym sarmackim przodkom zawdzięczamy to, że przejęli od ludów z basenu Morza Śródziemnego zwyczaj dzielenia się opłatkiem, co miało nawiązywać do ostatniej wieczerzy Chrystusa. Poza Polską ten zwyczaj nigdzie się nie zachował. Henryk Sienkiewicz tak wzruszająco pisał w „Potopie”: „Polaka żadne przeszkody, nawet wojna, atak, strzelanie nie może powstrzymać w świętą noc wigilijną od przepięknej tradycji”. I opisywał jak to „przy stołach okrytych sianem, oblężeni łamali się opłatkiem... Życzyli sobie tedy pomyślności wzajem, długich lat lub niebieskiej korony i taka ulga spadla na serca wszystkie, jakby już bieda minęła. A było przy przeorze jedno krzesło próżne, przed którym stał talerz, na którym bielała paczka opłatków, niebieską wstążką obwiązana...”. Tak sprawę widział Sienkiewicz pod koniec XIX w.
Najstarsze polskie opłatki pochodzą z XVII w. i są bezcennym dokumentem dawnej architektury, bo przedstawiano na nich kościoły, zamki, całe miasta. Żelazorytnictwo opłatkowe, czyli same formy do wyrabiania opłatków, choć były pochodzenia obcego, to, jak twierdzą badacze, tylko polscy kowale i rzemieślnicy podnieśli tę dziedzinę do poziomu sztuki.
Dzielenie się opłatkiem rozpoczynał pan domu, a w jego zastępstwie najstarszy syn, a potem każdy z obecnych musiał ułamać u drugiego kawałek opłatka i zarazem podać mu swój do ułamania. Gdy wszyscy się podzielili i złożyli sobie życzenia, żegnając się krzyżem, można było zasiadać do wigilijnej wieczerzy.
Po wieczerzy, opłatki, które zostały, wieszano na choince. Ci, którzy potrafili, wykonywali z nich podłaźniki, czyli małe choinki, które zawieszono u powały, w sieni, przed drzwiami wejściowymi czy przed oborą. Zwyczaj te najpierw przyjął się w szlacheckich dworach, a stamtąd przedostał się na wieś. Do tej kwestii wrócimy, gdy przyjdzie pora na choinki.
Wieczór wigilijny był czasem powszechnego zbratania między ludźmi, a także między ludźmi i naturą - mówi prof. Maria Bogucka, znawczyni obyczajowości staropolskiej.
Ale nawet najwybitniejsi znawcy średniowiecza i epoki nowożytnej nie są w stanie podać choćby przybliżonej daty pojawienia się w Polsce zwyczaju siadania do wigilijnej kolacji czy dzielenia się opłatkiem. Prof. Jerzy Wyrozumski, znakomity krakowski mediewista, twierdzi, że źródła średniowieczne nie mówią nic o sposobach świętowania Wigilii. - Być może siadano do wspólnej kolacji, choć, moim zdaniem, taki obrzęd mógł się pojawić najwcześniej u schyłku wieków średnich - twierdzi profesor. Niedawno zmarły prof. Janusz Tazbir, badacz dziejów Polski nowożytnej, nie spotkał się z żadnym źródłem, które choćby szkicowo pokazywało, jak spędzano Wigilię w Polsce przed pierwszymi dziesięcioleciami XVI w. Prof. Tazbir za rzecz praktycznie niemożliwą uważał, by przed początkiem tamtego stulecia istniał zwyczaj uroczystej kolacji czy obiadu wigilijnego. Prof. Krzysztof Ożóg, kierownik Katedry Polski Średniowiecznej UJ, mówi: - Ani słowa o obrządku wigilijnym nie wspominają nawet statuty synodalne.
Trudno jednak nawet przypuszczać, by Wigilia Bożego Narodzenia nie była uroczyście świętowana niemal od przyjęcia chrześcijaństwa w Polsce. - Dlatego, że święto Bożego Narodzenia było jednym z najważniejszych. Skoro zaś tak ważny był dzień Narodzenia Pańskiego, to i okres czuwania przed nim, czyli Wigilia, musiał mieć duże znaczenie - argumentuje prof. Wyrozumski. Warto też pamiętać, że już w pierwszej połowie XIII w. do Polski za pośrednictwem zakonu franciszkanów przybyła szopka, która w zamyśle św. Franciszka bardzo ściśle wiązała się z Wigilią i Bożym Narodzeniem i w sposób naturalny święta te ocieplała.
Ważna każda wigilia
Badacze religijności średniowiecznej zwracają uwagę, że w średniowieczu wigilia, czyli dzień poprzedzający święto, w tym Boże Narodzenie, była ważnym dniem, czasem przejścia od dnia powszechnego do sakralnego. W praktyce oznaczało to, że w tym dniu ograniczano pewne czynności, np. wykonywanie różnych prac należało wcześniej kończyć. W każdą wigilię, w tym oczywiście poprzedzającą Boże Narodzenie, nakazana była wstrzemięźliwość oraz post. Ponad wiek temu ks. prof. Jan Fijałek ustalił, że na przełomie XI i XII wieku w diecezji krakowskiej należało pościć w wigilie 12 świąt. Wśród nich było Boże Narodzenie (inne to: Epifania, Wielkanoc, Zesłanie Ducha Świętego, Wniebowzięcie NM Panny, Jana Chrzciciela, Piotra i Pawła, Jakuba Apostoła, Wawrzyńca, Michała Archanioła, Wszystkich Świętych i Andrzeja Apostoła).
Czas zabawy
Boże Narodzenie otwierało natomiast okres zabaw, odwiedzin, kuligów. Po domach wędrowali kolędnicy. Po kolędzie chodziła młodzież męska, często w przebraniu, wodząc za sobą „turonia”, odzianego w skóry, z wielką drewnianą głową i kłapiącą paszczęką, którym straszono dzieci. Wśród kolędników z reguły występował Herod, Trzej Królowie, Śmierć, pastuszkowie. - Stukając do drzwi i śpiewając obrzędowe piosenki, przymawiali się o poczęstunek. Dla wielu chłopskich dzieci była to jedyna okazja poznania smaku dworskich kiełbas - twierdzi prof. Maria Bogucka.
Zapewne wielu Czytelników doskonale pamięta, że jeszcze stosunkowo niedawno obrzędowość wigilijno-bożonarodzeniowa niewiele różniła się, zwłaszcza na wsiach i małych miastach, z tą, która uprawiali nasi przodkowie ponad cztery wieki temu.
Na ogół pomija się drugi dzień świąt, a obrzędowość związana z dniem św. Szczepana jest bogata. Wiadomo, że już w XVI w. obsypywano się owsem przed kościołem, co miało zapewnić, w myśl pogańskich jeszcze wierzeń, urodzaj w przyszłym roku. Kościół tłumaczył tę praktykę pamiątką ukamienowania św. Szczepana. 27 grudnia święcono zaś w kościołach wino, które pełniło potem rolę lekarstwa, gdy bolało gardło i zęby. Podobnie jak dziś cały okres między Bożym Narodzeniem a Popielcem wypełniało w dawnych wiekach życie towarzyskie, związane z karnawałem.
Choinka spoza Niemiec
Dość powszechne jest przekonanie, że choinka przyszła do Polski z Niemiec. Etnografowie zwracają jednak uwagę, że zwyczaj dekorowania zielonego drzewka i wieszania go u pułapu był w Polsce znany od bardzo dawna. Niemiecka innowacja polegała na zastosowaniu stojaka-krzyżaka. Etnografowie przypominają też o podłaźniczce, która miała kształt choinki. Dodają, że zanim pojawiły się bombki, dekorowano choinki głównie orzechami, jabłkami i ciastkami domowego wypieku.
Najpiękniejszym zwyczajem bożonarodzeniowym jest śpiewanie kolęd, czyli pieśni wesela, szczęścia, radości. Według tradycji autorem pierwszej był św. Franciszek z Asyżu. Do Polski przywędrowały najprawdopodobniej w XIV w. Złotym okresem polskiej kolędy był wiek XVII i pierwsza połowa XVIII.