Więzienie za mowę nienawiści
Bogusławowi H. nie spodobał się arabski właściciel punktu sprzedaży kebabów, gdzie chętnie jadał. Sąd Okręgowy w Krakowie skazał 22-latka na rok więzienia. Sprawa dotarła do Sądu Najwyższego.
Młody chłopak zbliżył się do budynku dworca autobusowego w Krakowie. Podszedł do budki z zapiekankami i kebabem. Zamówił jedzenie, chwilę postał, a potem zaczął wypowiadać groźby w kierunku sprzedawczyni. Gdy się odezwała, rzucił w nią zapiekaną i trafił w twarz. Natychmiast zadzwoniła po właściciela małej gastronomii. Na widok Hussaina A. złość i gniew chłopaka jeszcze bardziej wzrosły.
- Zabiję cię, potnę ty kebabie! - odgrażał się i wykrzykiwał wulgaryzmy. Mężczyzna telefonicznie wezwał ochroniarzy, ale gdy się zjawili po agresywnym młodzieńcu nie było żadnego śladu.
Liczne wyroki chłopaka
Jak na 22-latka, Bogusław H. miał liczne doświadczenia z wymiarem sprawiedliwości. Ledwie stał się pełnoletni, usłyszał pierwszy wyrok za znieważenie policjantów. Kara nie była surowa, bo pół roku ograniczenia wolności.
To oznaczało, że skazany trochę popracuje społecznie, a w praktyce, jak myślał, będzie miał czas, by się wyspać i poudawać, że coś robi.
Nie minęło wiele czasu i sypnęły się kolejne wyroki: za próbę kradzieży, zniszczenie mienia, usiłowanie rozboju i stosowanie przemocy.
Bogusław H. bagatelizował swoje wybryki. Cóż to znowu takiego jest strasznego, że kogoś uderzył butelką w głowę, albo że z kolegami poturbował przypadkowego przechodnia i obrabował go z kąpielówek, okularów i ręcznika. Pokrzywdzony, który wracał do domu z pobliskiego basenu na długo zapamiętał tamten wieczór. Inną osobę Bogusław H. pobił kijem i zabrał jej telefon komórkowy.
Za kolejne przestępstwa krakowskie sądy traktowały go łagodnie, wyrozumiale, by nie zrobić krzywdy chudemu blondynkowi, który wyglądał jak sto nieszczęść i ledwie skończył gimnazjum. W aktach była cała jego trudna historia z dzieciństwa o kłopotach w nauce, wagarach, przenosinach z jednej do drugiej szkoły.
W edukacji używa się wobec takich osób okrągłego sformułowania: trudny przypadek. Co kilka miesięcy jego karta karna zapełniała się kolejnymi orzeczeniami, ale wszystkie wymierzane mu kary więzienia były w zawieszeniu.
Czuł się bezkarny, więc robił, co chciał i było mu z tym dobrze. Zachowywał się niczym rozwydrzony szczeniak, dla którego wszystko jest grą, zabawą lub żartem.
Pewnego dnia na komisariacie z doniesieniem o przestępstwie pojawił się Hussein A., Polak narodowości arabskiej o ciemnej karnacji. Prowadził pięć punktów gastronomicznych koło dworca kolejowego i autobusowego w Krakowie. Policjanci od razu się zorientowali, kim może być jego prześladowca. 57-latek opisał go jako młodego, ogolonego na łyso człowieka, całego w tatuażach. To jak ulał pasowało do Bogusława H.
Pokrzywdzony zatrudniał polski personel, czasem w pracy pomagała mu żona. Po incydencie z zapiekanką chuligan zaczął przychodzić codziennie i nie krył wrogiego nastawienia do sprzedawców. Jednak głównie koncentrował się na osobie ich szefa.
Wyzwiska i groźby
Bogusław H. wyzywał przedsiębiorcę od brudasów, buców. Śmiał się szyderczo i stale dorzucał garść przekleństw i gróźb. Hussein A. długo nie reagował, ale wystraszył się nie na żarty, kiedy usłyszał, jak chłopak odgraża się, że wbije mu nóż w plecy. Mężczyzna wieczorami wracał sam do domu, więc wydawało mu się, że całkiem realne jest spełnienie groźby. Dopiero wtedy o sprawie powiadomił stróżów prawa, choć nękanie trwało już dobre dwa tygodnie. Padały też słowa ze strony agresora, że spali mu punkty gastronomiczne.
- Araby to śmiecie i ty masz wyp.... z Polski tam, skąd przyjechałeś. Ja jestem Polakiem i ja tu rządzę - wrzeszczał prześladowca i pokazywał swoją chudą pięść.
Słowa szefa o nękaniu potwierdzili wszyscy jego pracownicy i opisali zachowania chłopaka. Ten wściekał się jeszcze bardziej, gdy Hussein A. polecił personelowi, aby nie obsługiwał Bogusława H. i nie sprzedawał mu jedzenia. Wiadomo, jak Polak głodny to zły, ale w tym przypadku to przekraczało miarę.
Nie pomagały przyjazdy ochroniarzy i zapowiedź skierowania sprawy na drogę sądową.
Wpadka na lotnisku
Bogusława H. zatzymano na lotnisku w Balicach, kiedy powrócił z pobytu w Wielkiej Brytanii, gdzie przepracował kilka miesięcy. Twierdził, że za granicą zarabiał 300-400 euro tygodniowo, ale mimo takich dochodów wrócił do kraju. Nie przyznał się do winy. Potwierdził jedynie, że przychodził na kulinarne zakupy, ponieważ mieszkał niedaleko i jak wielu innych klientów zamawiał zapiekanki, kebaba i picie. Mogło się zdarzyć, zaznaczył, że powiedział niedobre słowo w kierunku Husseina A., ale nic więcej.
Podczas przesłuchania pożalił się na sprzedawczynie, które „go nie lubiły i zachowywały się niemile wobec niego”. Zaprzeczał, aby komukolwiek groził.
Przed sądem przyznał się do „utarczki słownej” z pokrzywdzonym, ale swojej wypowiedzi nie rozwinął.
Ręka nie dla „brudasa”
W śledztwie Bogusław H. mówił jeszcze , że postawiony mu zarzut to jakiś żart, nieporozumienie.
- Zawsze się witałem i podawałem rękę pokrzywdzonemu. Gdybym go uważał za „brudasa”, to tego bym nie zrobił - zauważył. Na rozprawie był pobudzony, agresywny w swoich wypowiedziach i lubił podejmować tematy niekoniecznie związane z groźbami na tle rasowym wobec Husseina A.
Zwracał choćby uwagę, aby poprawie, z właściwym akcentem wymawiać jego nazwisko. Długo się rozwodził nad chęcią zrzeczenia się polskiego obywatelstwa i przekonywał, że podjął nawet pewne kroki, by skontaktować się z ambasadą Niemiec.
Bo niemieckie obywatelstwo było jego wielkim marzeniem.
Biegli sądowi stwierdzili, że oskarżony ma nieprawidłowa osobowość i dlatego jest taki nadpobudliwy i krnąbrny. Nie uznali, by działał mając ograniczoną poczytalność.
Wyrok skazujący
Sąd Okręgowy w Krakowie skazał Bogusława H. na rok więzienia bez zawieszenia wykonania kary. Uznał, że w jego przypadku brak jest pozytywnej prognozy kryminologicznej. Uwierzył w relację pokrzywdzonego, chociaż na sali rozpraw Hussein A. bagatelizował już rasistowskie tło zdarzeń.
- Nie podejrzewam, by oskarżony był rasistą. Uważam, że jest zwykłym chuliganem - zastrzegł 57-latek. Sąd wziął pod uwagę wielokrotną karalność krakowianina i fakt, że przestępstw dopuścił się w miejscu publicznym. Obrona wskazywała, że kara jest zbyt surowa, bo przecież to była „tylko wymiana słowna bez przemocy fizycznej i bez tła rasistowskiego”.
Ten argument adwokat podnosił w apelacji, a potem w kasacji do Sądu Najwyższego. Wyrok jednak utrzymano w mocy. Nieco później Bogusławowi H. wymierzono wyrok łączny za wszystkie jego przestępcze sprawki i do odsiadki ma teraz 3 lata i 7 miesięcy więzienia. Ten wyrok jest prawomocny.